[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Jak myślisz, Bob, co to było? – spytał Viens.– Sensor zdalnej detonacji czy detektor ruchu?–Ani jedno, ani drugie – odparł Herbert.– W tym rejonie jest mnóstwo lawin.Mogłyby wywołać eksplozję za wcześnie.–Nie pomyślałem o tym – przyznał Viens.Herbert zmusił się do koncentracji na teraźniejszości, nie przeszłości.Wyświetlił zdjęcia, które satelita przysłał tuż przez eksplozją, i wydał komputerowi polecenie, żeby powiększył kolejno postacie żołnierzy.–Wygląda na to, że ci wrzucili do środka gaz – powiedział.– Najwyraźniej uważali, że ktoś może na nich czekać.–Mieli rację – odparł Viens.–Ciekawe, ile osób było w grocie.I czy spodziewali się gości.Może zostali zaskoczeni i nie chcieli dać się wziąć żywcem.Ekran wypełniło zdjęcie pierwszego żołnierza.Na rękawie jego białego kombinezonu maskującego widniała okrągła czerwona naszywka z czarnym koniem galopującym wzdłuż ogona komety.Logo Służby Ochrony Pogranicza.–Jedno jest pewne – odezwał się Viens.–Co?–Przed chwilą dzwonił Matt Stoli i powiedział, że już nie odbiera sygnału tamtego telefonu komórkowego.Pytał, czy my też go zgubiliśmy.Sprawdziłem to.Cisza.Herbert nadal patrzył na monitor.Zachował powiększenie naszywki na ramieniu żołnierza.–Ciekawe, czy bojówka zwabiła tam komandosów, żeby zgubili trop.96–Możliwe – powiedział Viens, – Wiemy, z którego kierunku przyszli komandosi?–Z południa – odparł Herbert.– Kiedy możesz zacząć przeszukiwać góry na północ od miejsca eksplozji?–Przemieszczenie satelity zajmie około pół godziny.Ale przedtem chciałbym się upewnić, czy nie tracimy czasu.Jeśli ktoś opuścił grotą, musiał najpierw pójść w górą, żeby potem móc zejść w dół.Chcę się dokładniej przyjrzeć temu miejscu.–Poszukać śladów stóp na śniegu? – zapytał Herbert.W tym momencie zadźwięczał bezpieczny telefon przy jego wózku inwalidzkim.–Właśnie – przytaknął Viens.–Dobra, zaczekam.– Herbert odjechał od biurka i odebrał telefon.–Tu Hank Lewis – usłyszał.– Mam na linii Rona Fridaya.Mówi, że to ważne.Dam go na tryb telekonferencji.–Dawaj.– Herbert zastanawiał się, co Friday znalazł na kurzej fermie.Miał nadzieję, że nie potwierdzą się obawy, że w zamach w Śrinagarze była zamieszana policja albo rząd.Wolał nie myśleć o implikacjach.–Mów, Ron – powiedział Lewis.– Jest z nami na linii Bob Herbert, szef wywiadu Centrum Szybkiego Reagowania.–Rozumiem – rozległ się głos Fridaya.– Panie Herbert, jestem z moim łącznikiem z Czarnych Kotów w Kargilu na kurzej fermie niejakiego Kuma-ra.Chciałbym wiedzieć, czy ma pan jakieś informacje wywiadowcze o nim i jego wnuczce.–Co pan tam znalazł? – zapytał Herbert.–Słucham?–Co pan znalazł na fermie? – powtórzył Herbert.–Co to ma być? – Friday zirytował się.– „Pokaż mi twoje, to pokażę ci moje"?–Nie – odparł Herbert.– To ma być raport z terenu.Niech pan mówi, co pan ma.–Mam dupę na pieprzonej linii frontu, a pan siedzi bezpiecznie na swojej w Waszyngtonie! Potrzebuję informacji!–.Siedzę na dupie, bo nie mogę chodzić – wyjaśnił Herbert spokojnie.– Straciłem władzę w nogach, bo zbyt wielu ludzi ufało niewłaściwym ludziom, panie Friday.W drodze do pana jest cały nasz oddział komandosów i może im grozić poważne niebezpieczeństwo.Jest pan częścią mojej układanki, moim terenowym pracownikiem operacyjnym.Niech więc łaskawie mi pan powie, co ma, a potem ja panu powiem to, co musi pan wiedzieć.97Friday milczał.Herbert miał nadzieje., że formułuje przeprosiny.Wreszcie Friday przerwał milczenie.–Czekam na informacje, panie Herbert.Okay, pomyślał Herbert, skoro facet lubi grać w piłkę ręczną granatem, nie ma sprawy.–Panie Lewis – powiedział – proszę podziękować swojemu pracownikowi terenowemu za przeprowadzenie rozpoznania na fermie.Niech pan mu przekaże, że uzyskamy potrzebne informacje bezpośrednio od Czarnych Kotów, a nasza wspólna operacja jest zakończona.–Ty biurokratyczny palancie… – warknął Friday.–Pan Herbert ma prawo zerwać współpracę – przerwał mu Lewis.– 1 szczerze mówiąc, nie zachęcasz mnie, żebym o nią walczył.–Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni! – odparował Friday
[ Pobierz całość w formacie PDF ]