[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zdziwiłoby mnie, gdyby Gotfryd zu Limpurg osobiście się tu zjawił, żeby ugruntować swoje roszczenia - odparła Maria ze ściśniętym gardłem.— Ja nawet bym chciał, żeby tu przybył.W takim otoczeniu znalazłaby się sposobność porozmawiania z nim twarzą w twarz.Kto go odwiedza w jego rezydencji, musi prosić o audiencję i zostaje zdegradowany do roli petenta - rzekłrozgoryczony Michał, zaraz jednak przywołał jednego z parobków i kazałzaprowadzić Marię i panienki do wieży mieszkalnej.Przywołany sługa znał Kibitzsteinów z ich wcześniejszych wizyt i wiedział, że są miłymi gośćmi, którzy czasem odwdzięczą się jakąś monetą.Dlatego usłuchałpolecenia Michała gorliwie, nie tak jak jego kompan, który bez ceregieli pozostawiłMagnusa von Henneberga na placu.Maria i jej córki zostały zaprowadzone do budynku mieszkalnego i dostały coś do picia.Ponieważ Fuchsheim był wdowcem, powierzył zarządzanie domem jednej ze swych zamężnych sióstr.Niewiasta również czuła się przytłoczona liczbą gości i poprosiła Marię o pomoc.— Na Świętą Panienkę! — lamentowała.— Nie miałam pojęcia, że będzie tyle osób.Tego wesela długo się nie zapomni.Niech Matka Niebieska sprawi, żebyśmy się nie zbłaźnili.Wiecie, że nawet margrabia Albrecht Achilles von Brandenburg-Ansbach zapowiedział swoje przybycie? Ja doprawdy nie wiem, jak należy przyjmować tak wielkiego pana.Maria czuła się zobowiązana pomóc niewieście i udzielić jej kilku rad.Trzy Adlerówny stały w tym czasie w milczeniu, jednak wkrótce dołączyło do nich kilka młodych mężatek i panienek.Szybko rozwinęła się ożywiona dyskusja, jako że rozmawiały głównie o barwnie odzianych młodych panach.— Jeśli ojciec nie znajdzie tu dla mnie żadnego narzeczonego, to zostanę starą panną - narzekała chuda dwunastolatka, która z błyskiem w oku spoglądała w kierunku pewnego młodzieńca niedawno pasowanego na rycerza.Jedna z mężatek spojrzała na nią z zatroskaniem.- Niech ci się lepiej tak nie spieszy.Miałam czternaście lat, gdy znalazłam się w małżeńskim łożu.Jak mąż przychodził, by robić ze mną pewne rzeczy, za każdym razem przeżywałam koszmar i męczarnie.Straciłam troje dzieci jedno po drugim i miałam już zostać odesłana do klasztoru, bo mąż chciał się ponownie ożenić, ale na szczęście udało mi się urodzić syna, którego tak bardzo pragnął mąż.Teraz traktuje mnie trochę lepiej.Pewna dość urodziwa panna stwierdziła:- Ja nie miałabym nic przeciwko temu, by pójść do klasztoru.Tam na pewno bym się lepiej czuła niż jako żona mężczyzny, który może za mnie decydować, jakbym była jego inwentarzem.Pozostałe nie zaaprobowały tych słów, ponieważ większość panien pragnęła prowadzić swój dom i nie chciałaby się podporządkować surowym nakazom starych zakonnic.Lisa i Hildegarda słuchały rozmów z otwartymi ustami i czuły się dorosłe.Trudi natomiast szybko znudziła się paplaniną.- Nie wiecie, kto z młodych panów jeszcze przybył? - przerwała potok słów młodej damy, która chciała opowiedzieć o własnych doświadczeniach w łożu małżeńskim.- Nie, za dużo ich, by wszystkich spamiętać - odpowiedziała jej białogłowa rozdrażnionym tonem.Inna wskazała ręką dziedziniec, mówiąc:-Widziałam Steinsfelda i młodego Rotenhana z Eyrichshofu.Ach, jest tu również junkier Otto von Henneberg, ale jego już znasz, moja droga.Pełne wyrzutów spojrzenie spoczęło na Trudi.Chuda dwunastolatka również się oburzyła i zawołała:- Jak mogłaś tak zranić tego szlachetnego pana? Został naznaczony na całe życie.Lisa rozgniewała się:- Gdyby moja siostra tego nie uczyniła, to ten niegodziwiec by ją zhańbił!Pulchna piętnastolatka roześmiała się:- Ach, bzdura! Jako prawdziwy szlachcic pan Otto von Henneberg bez zwłoki poprosiłby o rękę twojej siostry.Zastanów się, jaki to dla niej byłby awans, wyjść za hrabiego!Kilka dziewcząt zachichotało ironicznie.Trudi usłyszała, jak niektóre po cichu wymieniały drwiące uwagi na temat pochodzenia Kibitzsteinów.Wprawdzie nikt już nie odważył się nazwać jej matki nierządnicą, jak to wcześniej bywało, ale jednoznacznie sugerowano, że na herbie rycerza powinien znajdować się właściwie kufel piwa.Co poniektóre z niewiast i panien pochodziły z rodzin ściśle związanych z biskupem z Wiirzburga.Teraz dogryzały tak niewybrednie, że Trudi poczerwieniała na twarzy.Na końcu języka miała już ostrą ripostę, gdy zobaczyła nadchodzącą Bonę.Jej przyjaciółka miała na sobie szeroką, niezbyt nową sukienkę.Na tle wystrojonych gości wyglądała jak pospolita kura w wolierze pełnej zdobnych bażantów.Trudi się zdziwiła, bo Bona zawsze przykładała dużą wagę do swego wyglądu [ Pobierz całość w formacie PDF ]