[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzej pozostali mężczyźni wstali i weszli z powrotem do baru.* Bądź dżentelmenem, Buziba * rozkazał Ed.* To moi przyjaciele.Twarz Buziby rozjaśniła się w uśmiechu.* Przyjaciele pana Eda są moimi przyjaciółmi * rzekł.* Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał * zgromił go Mitchell, po czym zwrócił się do Sama i Remi: * Widział powtórki tego serialu.Bawi go porównywanie mnie do gadającego konia.* Pański angielski jest bardzo dobry * pochwaliła Remi Buzibę.* Lepszy niż wasz suahili, co? * rzekł.* Bez wątpienia * zgodzit się Sam.* Nasza znajoma dzwoniła do pana w sprawie łodzi.Buziba przytaknął.* Pani Selma.Wczoraj.Mam dla was łódź.Czterysta dolarów.* Za dzień?* Co?Ed wtrącił coś w suahili i Buziba mu odpowiedział.* Sprzeda łódź za czterysta * wyjaśnił Mitchell.* Zrezygnował z łowienia ryb w zeszłym roku i od tamtej pory szuka na nią kupca.Bar przynosi mu niezły dochód.Fargowie wymienili spojrzenia.* Prawdopodobnie tyle zapłacilibyście komuś innemu za wypożyczenie łodzi na dwa dni * dodał Ed.* Obejrzyjmy ją * zaproponował Sam.Poszli plażą do miejsca, gdzie na sześciu kozłach stała pięcioipółmetrowa niebieskozielona dawa.Dwaj mali chłopcy siedzieli na piasku obok kadłuba.Jeden go skrobał, a drugi malował.* Obejrzyjcie ją * zachęcił Buziba.Fargowie okrążyli dawę, żeby ocenić, w jakim jest stanie.Sam sprawdził szwajcarskim scyzorykiem spojenia, Remi ostukała drewno w poszukiwaniu próchna.Potem Sam podszedł do rufy i wspiął się po drabince opartejo pawęż na pokład rufowy.Wrócił po dwóch minutachi zawołał w dół:* Żagle są trochę przegniłe!* Co? * zapytał Buziba.Ed przetłumaczył, wysłuchał odpowiedzi Buziby i oznajmił:* Dorzuci nowe za pięćdziesiąt dolarów.* Jaka jest kabina? * spytała Remi męża.* Bardzo przytulna.To nie Moevenpick, ale widywaliśmy gorsze.* A silnik?* Stary, ale dobrze utrzymany.Powinniśmy wyciągnąć sześć, siedem węzłów.Remi podeszła do rufy i obejrzała śrubę i wał.* Założę się, że łożyska są do wymiany.Ed przetłumaczył, wysłuchał odpowiedzi Buziby i rzekł:* Mówi, że za następne pięćdziesiąt będziecie mieli to zrobione w dwie godziny.* Dwadzieścia pięć * targował się Sam.* Niech da mi narzędzia i części, a sam to zrobię.Buziba wysunął dolną wargę, uniósł podbródek i zastanowił się chwilę.* Pięćdziesiąt * zdecydował.* Dołożę wodę pitną i jedzenie na dwa dni.* Na trzy * odparła Remi.Buziba rozważył propozycję i skinął głową.* Niech będzie.Rozdział 16Ocean IndyjskiOkej, wyłącz go! * zawołał Sam.Remi przekręciła kluczyk w stacyjce i silnik dawy umilkł.Sam postawił żagle i oboje wstrzymali oddech.Po kilku sekundach wiatr wydął płótno, dziób uniósł się lekko i łódź ruszyła naprzód.Sam przeszedł na rufę i opadł na pokład obok Remi.* Wystartowaliśmy * powiedział.* Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli dzwonić do Houston z jakimś problemem * odrzekła i podała mu butelkę wody.Dawno minęło południe, a oni byli zaledwie pięć mil morskich na północ od Mafii.Bystre oko Remi dostrzegło zużyte łożyska wału śruby, ale dopiero gdy Sam wszystko rozebrał, uświadomili sobie, ile czasu zajmie naprawa.Chłopcy już kończyli malować kadłub i wymieniali żagle, a Sam i Ed wciąż pracowali w cieniu prowizorycznego zadaszenia z plandeki.Kiedy skończyli, zjawił się Buziba z następną gromadką wyrostków, którzy zanieśli dawę do morza.Fargowie sprawdzili silnik i przepłynęli się na próbę po porcie.Godzinę później pomachali Edowi i Buzibie z załadowanej zapasami wody i prowiantu łodzi i odbili od brzegu.* Kiedy tam będziemy? * zapytała Remi.Sam przyniósł mapę, którą znaleźli w kabinie.Rozłożył ją na kolanach, spojrzał na wskazania swojego kieszonkowego GPS*u i zaznaczył ich pozycję.* Zostało nam jeszcze trzydzieści dziewięć mil morskich.Płyniemy z prędkością około pięciu węzłów.Jeśli będziemy żeglować bez przerwy, dotrzemy tam krótko po północy.Ale możemy też gdzieś przenocować i wyruszyć dalej jeszcze przed świtem.Mniej więcej dwanaście mil morskich na południe od Fanjove jest jakaś wyspa bez nazwy.* Głosuję za tą drugą opcją.Bez radaru prosimy sięo kłopoty.* Zgadzam się z tobą.I tak nie zobaczymy Sukuti wcześniej niż o wschodzie słońca.Żeglowali jeszcze pięć godzin, przez ostatnią z wiatrem w rufę, i znaleźli bezimienną wyspę, gdy słońce znikało za horyzontem.Sam wprowadził dawę do zatoczkii rzucił kotwicę.Remi dała nura do kabiny.Wróciła po kilku minutach z lampą kempingową, kuchenką turystyczną i dwiema puszkami.* Co pan woli, el capitdn? Pieczoną fasolę czy pieczoną fasolę z frankfurterkami?Sam pokręcił głową.* Trudny wybór.Uczcijmy to, że nie zatonęliśmy.Zjedzmy jedno i drugie.* Słuszna decyzja.A na deser świeże mango.Zadziwiająco wygodna podwójna koja, słone powietrze i łagodne kołysanie dawy na kotwicy sprawiły, że zapadli w głęboki, spokojny sen.O czwartej rano zadźwięczał budzik w zegarku Sama.Wstali, zjedli na śniadanie resztę mango, popili je mocną czarną kawą, podnieśli kotwicę i ruszyli w drogę.Początkowo płynęli bardzo wolno z powodu słabego wiatru, ale gdy tuż przed wschodem słońca przybrał na sile, pożeglowali na północ ze stałą prędkością sześciu węzłów i o siódmej zobaczyli Fanjove Północną.Pół godziny później zrównali się z atolem, który pokazywał im Mitchell.Opuścili żagle, odpalili silnik i przez czterdzieści nerwowych minut wybierali drogę między rafami, aż dotarli do południowej strony Małej Sukuti
[ Pobierz całość w formacie PDF ]