[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.***O osmej pietnascie pielegniarka oddzialowa Carol Mileham zauwazyla, ze Timothy Watson zaczyna ruszac sie niespokojnie przez sen.Podeszla do niego, odsunela mu wlosy z czola i stwierdzila, ze jest rozpalony.Juz miala sie odwrocic, zeby wezwac lekarza dyzurnego, ale zaniepokoil ja odglos bulgotania dobywajacy sie chlopcu z gardla; nachylila sie, zeby dokladnie tego posluchac, a wowczas z ust malego pacjenta chlusnal jasnoczerwony strumien, zalewajac jej fartuch i rozbryzgujac sie cicho na przescieradle.Zespol operacyjny znow spotkal sie z Timothy Watsonem na sali numer cztery, tym razem jednak atmosfera byla zupelnie inna.Zadnych usmiechow, zartow, muzyki.Nierytmiczne pikanie elektrokardiografu draznilo chirurgow niczym wiertlo dentystyczne, krzywa na monitorze miala nieregularny przebieg.Rogan zjawil sie prosto z domu, tuz po telefonie."Intensywny krwotok wewnetrzny" – brzmiala diagnoza, ktora przygnala chirurga z powrotem do szpitala.Mial jeszcze kapcie na nogach.Ponownie otwarto chlopcu klatke piersiowa, a cialo przytrzymano hakami.–O Boze – mruknal Rogan – topi sie… Odsaczanie prosze.Asystent Rogana zaczal usuwac krew przy pomocy pompy prozniowej, podczas gdy chirurg zbieral ja tamponami.Pielegniarka juz po raz drugi zmienila worek z krwia.–Wytrzyj! – Rogan pochylil glowe w strone Rose Glynn, zeby otarla mu zroszone czolo, ale niemal natychmiast kropelki potu pojawily sie od nowa.Przegrywal batalie – napiecie w jego glosie swiadczylo o tym jednoznacznie.A napiecie, podobnie jak smiech, bywa zarazliwe.–Przecieka jak sito.– Wyczerpanie bralo gore nad niepokojem, w miare jak Rogan uswiadamial sobie, ze nic sie nie da zrobic.– Jest cos nie tak z jego krwia.Do diabla, nie moge jej zatrzymac.Cztery minuty pozniej pikanie elektrokardiografu zmienilo sie znienacka w dlugi, niezmienny ton.Napiecie zniknelo, pozostawiajac po sobie gluche milczenie.–Dziekuje, siostro – powiedzial cicho Rogan.Opuscil maske i sciagnal rekawiczki, tym razem powoli i z rozmyslem.– Przeslijcie troche krwi do laboratorium hematologicznego.Asystent skinal glowa.Rose Glynn spojrzala na mloda pielegniarke i zobaczyla, ze dziewczyna ma wilgotne oczy.Poczatkowo zamierzala ja zbesztac za wczesniejszy chichot.Teraz zdecydowala, ze nie bedzie zawracac sobie tym glowy.Malcolm Baird, konsultant do spraw hematologii, osobiscie zadzwonil do Rogana nastepnego ranka, lecz jedynie po to, zeby poinformowac go – dosc tajemniczo, jak sie chirurgowi wydawalo – ze na jedenasta trzydziesci zwolano zebranie wszystkich lekarzy konsultantow w gabinecie dyrektora, oczywiscie w celu przedyskutowania przypadku Watsona.Przekazal Roganowi, ze ma przyniesc ze soba opis operacji.Charles Tyson zjawil sie na zebraniu ostatni, dlatego dostalo mu sie najmniej wygodne miejsce.Przeprosil za spoznienie, ale nie podal zadnego powodu.Cyril Fenvick, od siedmiu lat dyrektor medyczny szpitala, rozpoczal zebranie przypomnieniem krotkiej historii choroby Timothy Watsona, poprzedzajacej przyjecie chlopca do szpitala.Rogana poproszono, zeby kontynuowal, przedstawiajac dokladnie przebieg operacji, wraz z tragicznym i – jak sie okazalo – smiertelnym krwotokiem wewnetrznym.Kiedy chirurg skonczyl, podniosl sie Baird, zeby przedstawic swoj protokol.–Dokladne badanie hematologiczne probki krwi pobranej od chlopca o nazwisku Watson wykazalo, ze nastapila calkowita utrata zdolnosci krzepniecia, tak jak w przypadku Daniels.Nie mozna wykluczyc dzialania silnej dawki antykoagulantu.Tyson pochylil sie, kladac lokcie na stole i podpierajac glowe.–A zatem dran dobral sie teraz do pacjentow – stwierdzil.Gniew obecnych rywalizowal z uczuciem przygnebienia.–Co u diabla robi policja? – dopytywal sie George Miles z radiologii.–Kreci sie w kolko, jesli koniecznie chcesz wiedziec – odparl Rogan.–To nie jest prosta sprawa – zauwazyl chirurg z ortopedii, Gordon Clyde.–A czy mowilem, ze jest? – warknal Rogan.Interweniowal Fenvick, zapobiegajac dalszym nieporozumieniom.–Panowie, musimy przedyskutowac pewien pilny problem – stwierdzil.Zwrocily sie na niego wszystkie oczy.– Nie mozemy dopuscic, zeby prasa zaczela grzebac w sprawie Watsona.Jesli dorwa sie do tego gazety, to wsrod ludzi, ktorych krewni leza w szpitalu, zapanuje poploch.–Trudno sie dziwic – zauwazyl Tyson.–Zechcialbys wyrazac sie jasniej? – spytal Rogan.–Nie udawajmy, ze probujemy cos zrobic, zeby powstrzymac niepotrzebna panike.Prawda jest taka, ze nie mozemy zapobiec kolejnemu morderstwu.Ten szpital jest na lasce psychopaty.Wsrod kolegow Tysona zamarla wszelka chec do dyskusji; Fenvick pierwszy przerwal milczenie:–Oczywiscie rozmawialismy z policja i wladzami lokalnymi o zamknieciu szpitala, ale nie mozemy tego zrobic.Nie jestesmy szpitalem polowym, trudno przeniesc tak wielka liczbe pacjentow.Poza tym policja twierdzi, ze zabojca najprawdopodobniej ukrywa sie wsrod personelu, ktory i tak towarzyszylby chorym w nowym miejscu.–Mamy wiec siedziec na tylku i nic nie robic?–Zgadza sie.I miec nadzieje, ze policja cos odkryje – powiedzial Fenvick.Grymas na twarzy Rogana swiadczyl wymownie o uczuciach, jakie panowaly wsrod obecnych.–A co z rodzicami malego Watsona? – spytal Tyson.– Sa zdecydowani rozmawiac z prasa.Fenvick wiercil sie niespokojnie.Przez chwile bawil sie swoim piorem, a w koncu powiedzial cicho, prawie bezglosnie:–Nie wiedza.–Co?! – wykrzykneli jednoczesnie Tyson i Clyde.–Nie znaja wszystkich faktow zwiazanych ze smiercia syna; wiedza tylko, ze chlopiec zmarl na skutek powiklan pooperacyjnych.–Ale to… – zaczal Rogan.–Nie rob mi wykladu z etyki – przerwal mu zdecydowanie Fenvick.– To pomysl policji, a ja sie zgodzilem.Nie mozemy liczyc, ze rodzice malego zapomna o wszystkim i nie narobia szumu.A jesli chodzi o waszych podwladnych, sami zdecydujcie, ile jestescie gotowi im powiedziec.–Proponuje w ogole nic nie mowic – stwierdzil Clyde.–Mysle, ze Tyson sie z toba nie zgodzi – zauwazyl Fenvick.Tyson spojrzal sponad okularow i przytaknal powoli.–Jak dotad ucierpielismy najbardziej z calego szpitala – powiedzial.– Stracilismy dwoje ludzi, a ponadto zyjemy w obawie, ze ten psychopata szczegolnie upatrzyl sobie laboratorium, albo co gorsza, ze moze byc jednym z nas.Choc ostatni przypadek raczej temu przeczy.Mysle, ze niektorym osobom nalezy powiedziec prawde i tym samym rozladowac napiecie.Pokoj wypelnil sie gwarem wyrazajacym aprobate.–Przepraszam, Tyson – powiedzial Clyde.– Nie pomyslalem.Tyson wyszedl z zebrania i ruszyl glownym korytarzem.Minal po drodze pokoj, w ktorym zmarla Susan Daniels.Przed drzwiami staly dwie pielegniarki, zartujac z jakiejs kolezanki.Tyson przeprosil je, przeciskajac sie w waskim przejsciu.Obie znizyly glos do szeptu.Przypomnial to sobie z przeszlosci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]