[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Przecież można kupić sztuczne mleko – powiedziała Cynthia i przy okazji spiorunowała męża wzrokiem.– Similac i wiele innych.Pójdę się przebrać, skoro mamy wychodzić.– Odwróciła się i poszła do sypialni.–Wiesz co – krzyknął za nią Ian – gdyby tylko istniał jakiś sposób zakwalifikowania mnie do kategorii przedludzi, na pewno byś z tej możliwości skorzystała.Trafiłbym natychmiast do Ośrodka.„I założę się, dodał już w myśli, że nie byłbym osamotniony.Z pewnością znalazłoby się tam więcej mężów przybyłych z całej Kalifornii.I problem byłby z głowy”.–To nawet niezły plan – z oddali dobiegł go głos żony.–Tu nie chodzi tylko o nienawiść skierowaną przeciwko bezbronnym istotom – powiedział Ian Best.– Chodzi o coś więcej.Ta nienawiść obejmuje chyba wszystko, co żyje.„Niszczycie je – pomyślał – zanim wyrosną na tyle, by wykształcić wszystkie mięśnie, posiąść umiejętność prowadzenia walki, opanować taktykę.Zanim staną się tak duże jak ja w stosunku do ciebie, z moją w pełni rozwiniętą muskulaturą i wagą dorosłego człowieka.Zadanie jest o wiele prostsze, gdy ta druga osoba – a właściwie powinienem chyba powiedzieć: protoczłowiek – pływa sobie beztrosko w płynie owodniowym i nie ma pojęcia o tym, w jaki sposób można by odwzajemnić cios, ani nawet nie czuje takiej potrzeby.Gdzie się podziały matczyne przymioty? Co się stało z matkami, które szczególnie chroniły to, co było małe, słabe i bezbronne? Wszystkiemu winne jest nasze społeczeństwo oparte na rywalizacji.Przetrwają tylko najmocniejsi.Wcale nie ci najlepiej przystosowani.Przeżyją tylko ci, którzy posiądą władzę.W dodatku wcale nie mają zamiaru przekazać jej młodszemu pokoleniu.To walka, którą toczą potężni i źli starzy, przeciwko bezradnym i łagodnym nowym, tym którzy dopiero mają nadejść”.–Tato – odezwał się Walter.– Czy my naprawdę pojedziemy na tę wyspę Vancouver w Kanadzie i będziemy uprawiać prawdziwe rośliny, i nie trzeba będzie się już nigdy bać?Ian odpowiedział, niby to synowi, a właściwie samemu sobie:–Jak tylko będę miał pieniądze.–Wiem, co to oznacza.To tak, jakbyś powiedział: „zobaczymy”.Znam ten tekst na pamięć.Tak naprawdę to nigdzie nie pojedziemy, prawda? – Bacznie przyglądał się wyrazowi twarzy ojca.– Ona nam nie pozwoli, nie zgodzi się na zabranie mnie ze szkoły i tym podobne rzeczy.Ona zawsze wyciąga takie sprawy… mam rację?–Kiedyś wreszcie nam się uda – z uporem powtórzył Ian.– Może jeszcze nie w tym miesiącu, ale któregoś dnia, za jakiś czas, na pewno.Obiecuję.–I nie będzie tam żadnych ciężarówek aborcyjnych?–Żadnych.Kanadyjskie prawo jest inne od naszego.–Tato, postaraj się, żeby to nastąpiło szybko.Proszę.Ojciec przygotował sobie następną szkocką z mlekiem i nic nie odpowiedział.Był w ponurym nastroju i czuł się nieszczęśliwy.Wyglądał tak, jakby za chwilę miał wybuchnąć płaczem.Wewnątrz ciężarówki siedziała skulona trójka dzieci i jeden dorosły.Za każdym razem, kiedy samochód wchodził w zakręt, podskakiwali i uderzali o siatkę, która rozdzielała ich od siebie.Ed Gantro odczuwał wielkie przygnębienie, bo nawet tu, w środku, odseparowano go od własnego syna.„Koszmarny sen na jawie”, pomyślał.Zamknięci w boksach jak zwierzęta.Jego szlachetny gest przysporzył mu tylko cierpień.–Dlaczego mówisz, że nie rozumiesz algebry? – zapytał w pewnym momencie Tim.– Przecież wiem, że znasz nawet rachunek różniczkowy i trygono… coś tam.Przecież byłeś na Uniwersytecie Stanforda.„Chcę udowodnić, że powinni zabić albo nas wszystkich, albo nikogo.Te podziały, które wprowadzili, to czysta biurokracja, czyjaś arbitralna decyzja.„Kiedy dusza wstępuje do ciała?” – czy w dzisiejszych czasach to pytanie w ogóle ma rację bytu, jest racjonalnie uzasadnione? Takie kwestie rozważano w średniowieczu.Tak naprawdę, to tylko pretekst – pomyślał.– Doskonały pretekst do tego, by prześladować bezbronne istoty”.Ale on nie był tak bezradny [ Pobierz całość w formacie PDF ]