[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani jedna gwiazda nie świeciła na niebie.W takich ciemnościach trudno było znaleźć drogę, lecz mężczyźni jadący obok Brenny znali ją na pamięć.Nie minęła nawet godzina, kiedy zatrzymali konie.Brenna dojrzała ledwo widoczny zarys domu na płaskiej przestrzeni.Wysilała wzrok, chcąc się trochę rozejrzeć, ale niczego więcej nie mogła dostrzec, bo wikingowie ściągnęli ją z konia i wepchnęli do chaty.Wewnątrz było zupełnie ciemno, a w powietrzu wisiał kwaśny zapach dymu.Mężczyźni rozpalili ognisko i wtedy przyjrzała się skromnie urządzonej izbie, której całe umeblowanie stanowił siennik, niewielki stół i dwie ławy.W pobliżu ogniska leżało kilka sprzętów przydatnych do warzenia strawy.Ściany i podłogę pokrywały skóry, co łagodziło nieco prymitywny charakter pomieszczenia.Gdy wzrok Brenny nawykł do półmroku, odkryła parę przedmiotów osobistego użytku.Na stole stał miedziany kufel, w uchwytach na ścianach pyszniły się cztery pięknie malowane szklane talerze.Dwa skrzyżowane topory o styliskach wyłożonych bursztynem wisiały nad wejściem.Półkę w rogu zajmowały gliniane czarki, wazy i misy zdobione pogańskimi ornamentami.Brenna skierowała wzrok na wikingów.Arno zajęty był uwalnianiem się z chroniących go skór, Cedric natomiast przyglądał jej się z nie ukrywanym zadowoleniem.Zadrżała pod wpływem tego spojrzenia.- Może odwlekę trochę mój wyjazd – zastanawiał się na głos Cedric, nie odrywając od niej oczu.- Twoje przyjemności mogą poczekać – upomniał go Arno, marszcząc czoło.- Wszystko dokładnie ustaliliśmy, kiedy staliśmy na czatach pod jej domem, sprawdzając, czy jest sama.- Tak, wiem - zgodził się Cedric.- Adosinda mówiła, że niewolnica jest urodziwa, ale nie spodziewałem się takiej piękności - zauważył po chwili.- Cedric!- Dobrze, już dobrze! - żachnął się.- Pojadę na ucztę do ojca.Ale rano wrócę.Ona najpierw musi być moja.Pamiętaj o tym, Arno!Arno pokręcił głową.- Dziewczyna w ogóle mnie nie interesuje.Mam złe przeczucia w związku z tą całą sprawą.- Nie wierzę własnym uszom! - roześmiał się Cedric.- Mów, co chcesz.Dziewczyna należy do innego mężczyzny i nie opuściła jego domu dobrowolnie.Obawiam się, że on nie spocznie, dopóki jej nie odnajdzie.- Co ty opowiadasz?- Czuję, że nasz postępek doprowadzi do rozlewu krwi.Zobaczysz!- Jeżeli tak dokładnie wiesz, co przyniesie przyszłość, to w takim razie wyjaśnij mi, jak niby on ją odnajdzie - rzekł drwiąco Cedric.- Coś mi się zdaje, że mam tchórza za przyjaciela.- Tylko dlatego, że jestem twoim przyjacielem, daruję ci te słowa.Uwaga Arna nie zrobiła na Cedricu wrażenia.Z dumną miną ruszył do drzwi, posyłając Brennie pożegnalne spojrzenie.Zamarła, czytając okrutną obietnicę w jego zimnych oczach.- Dobrze ją dla mnie strzeż, Arno! - rzucił, wychodząc.Brenna była zdruzgotana.Spojrzała na Arna z nadzieją, lecz on umknął oczyma w bok.Ten wiking jej nie pomoże.Usunie się po cichu, kiedy jego przyjaciel będzie się na niej wyżywał.Nie, ona nie może na to pozwolić.Nie dopuści do tego!Powoli nabierała odwagi.Przeciwstawiła się Garrickowi.Poniekąd udało jej się z nim wygrać.W takim razie pokona również tego Cedrica.Wiking widzi w niej swoją ofiarę, a nie przeciwnika.Działanie przez zaskoczenie będzie jej atutem.Ma sztylet.Z jakichś powodów jej nie odebrali.Być może nie wyobrażali sobie, iż mogłaby go użyć przeciwko nim, albo uznali, że połyskująca na jej biodrze rękojeść jest po prostu ozdobą.Nieważne, czym się kierowali.W każdym razie była im za to wdzięczna.Arno kręcił się po izbie, przygotowując posiłek.Kiedy w saganie nad ogniem gotowała się zupa, przyszykował derki dla Brenny.Potem rozłożył futrzak w pobliżu ogniska, przywołał ją ruchem ręki, pokazując, że tam będzie spała, i wyszedł na zewnątrz zająć się końmi.Brenna podeszła do swego legowiska.Mdliło ją ze zdenerwowania.Jutro albo zabije człowieka, albo poniesie konsekwencje nieudanego zamachu.Obie możliwości napawały ją równym przerażeniem.Zupa pachniała bardzo apetycznie.Cały dzień nie miała nic w ustach.Zrezygnowała jednak z jedzenia w obawie, że chwycą ją torsje.Położyła się na futrzaku.Drażniły ją sznury wpijające się w nadgarstki.Przez chwilę się zastanawiała, czy ich nie rozciąć, lecz postanowiła nie ryzykować.Szkoda byłoby stracić sztylet tylko po to, żeby sprawić sobie ulgę.Wyciągnęła kordzik z pochwy i wsunęła pod futrzak, żeby mieć go w zasięgu ręki.Zanim Arno wrócił do izby, zapadła w sen.Rozdział 36Cedric nie wrócił ani nazajutrz, ani następnego dnia.Jak się później okazało, na jego powrót czekali ponad tydzień.Pierwsze dni były dla Brenny torturą.Każdy hałas, nawet wycie wiatru brała za przyjazd Cedrica
[ Pobierz całość w formacie PDF ]