[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po pierwsze, Nalia postanawia, że pójdą po lunchu do sklepu po słodycze.Wyruszają zatem, z brykającymi z tyłu dzieciakami, wykrzykującymi bardzo niegrzecznie.Kiedy Maude odwraca się, by je zrugać, robią do niej miny, a Nalia wybucha śmiechem.Kiedy wracają i Nalia kładzie się, żeby odpocząć, jest już za późno na spotkanie z Sonnym.Niemniej Maude idzie na umówione miejsce.Usiłuje robić na drutach, nie może się jednak powstrzymać, by co chwilę nie zerkać, czy on nadchodzi.A potem przybiega do niej pies tej nowej, skacze i drze jej pończochy.- Nie skacz! - krzyczy Maude.- Wynoś się, ty brzydalu!Nowa kobieta go przywołuje, woła go i woła, ale pies, zupełnie jak szczur, odbiega w przeciwnym kierunku.To beznadziejne.Sonny nie przyjdzie, teraz, kiedy jest tutaj ta nowa.Maude już ma złożyć robótkę, gdy słyszy jej krzyk, wysoki, głośny i straszny.Wstaje, żeby zobaczyć, co się stało.Kiedy dochodzi do szczytu schodków, Nalia też już jest na werandzie, nadal w szlafroku.- Co się dzieje? - woła.Po drugiej stronie murku zebrał się tłum - kilkoro dzieci i Sonny, i dwóch ogrodników - wszyscy patrzą w niebo i coś wykrzykują.Jest tam również ta nowa kobieta, wrzeszczy, a w ręku trzyma psią smycz.- Halo? - Nalia przechodzi przez bramę, zbliża się do tłumu.Przygląda się wrzeszczącej kobiecie w taki sam sposób, w jaki obserwuje biegnącego po obrusie pająka.Nalia nigdy nie pozwoli Maude zabijać pająków, nawet tych dużych.- Kelner! - woła.- Proszę do mnie!Maude widzi, jak Sonny do niej podbiega, widzi, jak ze smutkiem kręci głową i wskazuje na nową kobietę, i mówi, mówi.Nalia przerywa mu szorstko.- Dwie podwójne brandy, proszę.Chodźmy - mówi, ujmując ramię kobiety.- Proszę wejść ze mną do środka.- No to orzeł dopadł psa - szepcze Sonny, przechodząc obok Maude.- Tam, przy skale.Maude nie jest pewna, czy to dowcip.Spogląda w niebo.Widziała przecież wcześniej te krążące jak diabły orły.- Hau, szkoda psa - mówi.- Kogo szkoda?! - obrusza się Sonny.- Sonny! - Pojawia się kierownik.- Co ty tutaj robisz?- Przyjmuję zamówienie na trunki, baas.- No dobrze, tylko przestań się guzdrać.Maude wbija wzrok w kierownika.Nalia jest dobrze znana ze swoich krzyków, ale ona krzyczy tak samo na wszystkich, tych maluczkich i tych wielkich.Tymczasem mężczyzna krzyczy na Sonny'ego, jakby ten był śmieciem, a Sonny jedynie się uśmiecha i biegnie potulnie jak pies.Kiedy Maude wchodzi do domu, ta nowa leży na kanapie.Teraz, gdy jest zapłakana, Maude widzi, że jest starsza, niż sądziła.Przypomina starą kobietę, która straciła dziecko.- Proszę zdjąć buty - mówi Nalia.Zawsze, gdy wydarzy się coś złego, staje się apodyktyczna.Raz, kiedy Maude złamała sobie nogę, zbiegając ze wzgórza do autobusu, Nalia siłą wepchnęła ją na początek kolejki czekających w szpitalu.Potem zapakowała ją do łóżka i kazała elektrykowi zainstalować w kuchni dzwonek, taki sam jak jej.Maude musiała dzwonić na służącą, jeśli potrzebowała nocnika czy czegokolwiek innego.Musiała leżeć jak nieboszczyk, czy jej się to podobało czy nie, dopóki noga nie wydobrzała.Stara kobieta zaczyna rozsznurowywać wysoki but.- Świetnie.- Nalia upuszcza go na podłogę.- Teraz drugi.- Jest pani bardzo dobra - mówi kobieta.Głos ma wysoki, jak dziewczynka, a jej pończochy są całe w dziurach.- Wcale nie jestem dobra, nigdy nie byłam.Sonny puka i wnosi brandy.Potem usuwa się w cień pod ścianą.Dobrze wie, gdzie się wycofać, żeby nikt go nie zauważał.- Co się stało? - pyta szeptem Maude.- Poszłyśmy do sklepu - odpowiada mu również szeptem.- Może ona ma już dość tego miejsca.Może niedługo wyjedziemy.- Ja też już mam go dosyć.Daj mi swój numer w mieście.- Po co ja tu wróciłam? - zawodzi kobieta, wypijając jednym haustem swoją brandy.Nadal trzyma w rękach smycz i patrzy na nią żałośnie.- Tak naprawdę nigdy nie miałam ochoty tu wracać - mówi.Nalia pomrukuje.Żal to luksus, na jaki nigdy sobie nie pozwalała.Ludzie, którzy powtarzają: „Gdybym tylko mógłraz jeszcze przeżyć swoje życie", powinni być do tego zmuszeni, z pełną świadomością tego, co ich czeka.- Czym się pani zajmowała za granicą?- Niczym udanym, niczym udanym.Alkohol robi swoje.Kiedy ta kobieta pojawiła się z wrzaskiem, niczym Medea, wydawało się, że pozbawiona swojej kawy w ziarnkach i szalonych cudzoziemskich strojów zostaje zesłana prosto w ręce Nalii.Wieczorem Nalia zamówi kolację dla obu u siebie.Telefony nie będę działały do wtorku, mówi kierownik, ale teraz już jej to nie przeszkadza.Może nawet pozwoli tej kobiecie posłuchać, jak ćwiczy.Nalia może zrobić wiele rzeczy, by pokazać tamtej, kim jest i jak doszło do tego, że jest stracona dla świata w tym zapomnianym przez Boga miejscu.Rozdział dziewiątyDroga w dół nie jest tak stroma, jak wydawało się to z kolejki linowej.Ścieżka biegnie zygzakiem po skale, wzdłuż krawędzi rozpadliny.Dopiero teraz słońce wzeszło w całej pełni; zatrzymuję się przy strumieniu, żeby się napić.Potem strząsam kurz z sandałków i ruszam dalej, podśpiewując.Ponad godzinę zabiera mi dotarcie do podnóża skały, gdzie ścieżka wiedzie do położonej nad miastem, nie brukowanej drogi.Gdyby była tu Maude, razem śpiewałybyśmy jej hymny.Z Maude mogę śpiewać wszystko, co zechcę, a ona zawsze towarzyszy mi dyszkantem.Uśmiecham się.Idę drogą, śpiewając jak ktoś zwyczajny, i czuję się tak wolna, jak byłam jedynie w snach.Kiedy dochodzę do skraju miasta, milknę.Z cienia wyłazi kilka kundli i obszczekuje mnie.Obwąchują moje stopy, spódnicę, wyczuwając zapach psów z willi.Potem odskakują i szczekają z bezpiecznej odległości.Poza tym panuje zupełna cisza.Drzwi i okiennice domów są zamknięte.Może ludzie jeszcze śpią.A może to dzień ich odpoczynku.Kiedy spytałam Naima, jakiego jest wyznania, odpowiedział, że wielu, tak jak i wieloma językami potrafi mówić.Moja matka też mówi wieloma językami i uwielbia nowe słowa, nowe idee.Może to jej się tak podobało w pomyśle zaproszenia na kolację Syryjczyka - samo to słowo, idea za tym słowem stojąca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]