[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spod stołu wysunęła krzesło i usiadła, przyglądając się narzeczonemu.Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, przepływając pół świata do mężczyzny, który chrapie.Celnie wymierzyła i wykopała wysokim obcasem butelkę spod jego karku.Głowa śpiącego rąbnęła o podłogę.- Kobieto, co ci? jęknął.Podnosząc się, uderzył potylicą o stół.- Cońo! Me cago en la puta.- Zamknij się, Ramiro.Posłusznie zamknął usta, ale otworzył szeroko oczy.- Przyjechałaś.v Rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.- Nie dzięki tobie.- Przyjechałaś taki kawał, żeby wiercić mi dziurę w brzuchu? Potarł skronie.- Nie, nie po to.Wstał, poprawił krzesło i usiadł.Czoło miał pokryte kropelkami potu, a twarz - zzieleniałą.- To po co?- Żeby wziąć ślub.Ramiro uniósł brwi.- Naprawdę? A z kim? Teatralnie rozejrzał się po pomieszczeniu.Hilda spiorunowała go wzrokiem.Ramiro zrozumiał, że nie jest jej do śmiechu.Przyjrzał się tej drobnej kobietce siedzącej po drugiej stronie stołu.Miała niewiele ponad metr pięćdziesiąt wzrostu i, jeśli dobrze pamiętał, dawał radę unieść ją jedną ręką.A jednak dzielnie przepłynęła ocean i przemierzyła cały kraj; kto wie, ile przeciwności losu musiała pokonać, żeby go znaleźć.Tak łatwo się z tego małżeństwa nie wywinie.- Dobrze odparł w końcu pobierzemy się.- Za barem coś wystrzeliło, a po chwili stanęły przed nimi dwie lampki szampana.- I nie rób fochów - rzucił do kieliszka - łysej nie wypada.- Państwo narzeczeństwo! - wykrzyknął urwis, gdy wyszli z baru.- Kto to? zapytał Ramiro i zasłonił sobie oczy od słońca.- To jego po mnie wysłałeś.Ramiro podrapał się w głowę.- Pierwszy raz go widzę.Oboje popatrzyli na chłopca.- Ona jest łysa - zakomunikował.- A ty jesteś brzydki i bezczelny - skwitował Ramiro.- Jej włosy przynajmniej odrosną.Z zacienionej bramy po drugiej stronie ulicy idących pod ramię Hildę i Ramira obserwował David.Wynajął chłopca, żeby podsłuchiwał pod drzwiami, co ten zresztą i tak planował.- Łysa pani wychodzi za tego pijaka - oznajmił mały, kiedy przybiegł do kryjówki Davida.Zgarnął zapłatę i zniknął, zanim do Davida zdążyło dotrzeć znaczenie jego słów.-1 co zrobiłeś?David potrzebował chwili, by wrócić do teraźniejszości.- To, co na moim miejscu zrobiłby każdy rozsądny chłopak.Poszedłem do burdelu.- Davidzie! roześmiała się Amada.- Nie wiesz, że nasze zacne miasteczko słynęło z burdeli?- Wiem, wiem.Tylko że.musiał być z ciebie niezły rozrabiaka.- Miałem przy sobie srebrne monety, które zabrałem ojcu tamtego ranka, kiedy twoja babcia przyjechała do Veracruz.Wiesz, jaką karę dla złodziei przewiduje wiara mojego ojca? Obcięcie prawej dłoni - wyjaśnił, nie czekając na odpowiedź.- Tak, a gwałcicielom obcina się penis.Tyle że muzułmanie płci męskiej znaleźli sposób na obejście prawa\.Żeby oświadczenie kobiety miało moc, świadkiem gwałtu musi być trzech innych mężczyzn.Jak gdyby tych pozostałych trzech zamierzało zadowolić się samym patrzeniem! Zawsze można znaleźć odpowiedni kruczek, jeśli się szuka - skwitowała Amada sentencjonalnie.- Ale jesteś cierpka.- Lata ćwiczeń.- Ile miałaś lat, kiedy umarła Hilda?- Dziewięć.Czemu pytasz?- Byłaś wysoka jak na swój wiek.- Owszem.I bardzo mnie to niepokoiło.- Wzrost?- Tak.Ja się wyciągałam, podczas gdy koleżanki z klasy zaokrąglały się tam, gdzie trzeba.Nie spieszyłam się z kwitnieniem, że tak powiem.Ale mów, gdzie poszedłeś później, po burdelu.David przesunął wzrokiem po jej klatce piersiowej.- Warto było poczekać.Z niezrozumiałych dla niego względów twarz Amady przybrała odcień intensywnej czerwieni.- Wciąż noszę push- upy wyznała z zakłopotaniem i zamilkła.- Dwa lata tam mieszkałem.Załatwiałem sprawunki i tłukłem co oporniej szych klientów.- Naprawdę? Jej oczy rozbłysły.- Mniej więcej wtedy wyrzekł się mnie ojciec.Troskliwy znajomy pofatygował się aż do Veracruz, żeby opowiedzieć mu o moim rozwiązłym życiu.- A twoja matka?- Biedaczka zabrała ze sobą hańbę do grobu.- Davidzie, ale z ciebie bezwstydnik.- Ależ dziękuję za komplement.Potem pracowałem w gazecie.Nagle wstał, podszedł do szafki i wyjął płytę (należał do dinozaurów, którzy wciąż słuchają winyli).Położył ją na gramofonie, opuścił igłę, ustawił głośność.Usadowił się z powrotem w fotelu i otaksował Amadę wzrokiem.Cerę miała nieskazitelną, nadal lekko zaróżowioną ze wstydu.Uroczo przygryzała dolną wargę, co zaczynało go rozpraszać.Westchnął.Stare serce wciąż miało młode potrzeby.ROZDZIAŁ 7Wszechpotężny Al CaponeDwa dni po przyjeździe Hildy do Santa Juana nowożeńcy byli gotowi na podróż do San Francisco.- Gdzie masz paszport?- zapytał Ramiro.Hilda popatrzyła na niego pytająco.- Nie mam.- Co?- Ukradli mi.Nie posiadam żadnego dokumentu.- To mamy problem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]