[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Błaganie.a może nadzieja, dwie kilka cali od jego, pełnych wściekłości.By oszukać kierowcę cięktóre zabrzmiały w jego głosie, nabierały w pocałunku treści, dokonywały tego, czego nie osiągnął wściekłymi groźbami: niemal mu uwierzyła.liesłychaną trudność i opór wypadł dość blado.Wystraszona trudną do wytłumaczenia słabością, pchnęła mocniej.Czując zamęt w głowie, poświęciła swą szansę w imię uratowania kie- Przestań! - zawołała cicho.- Przestań, on odjechał.rowcy ciężarówki.Wiedziona potrzebą ocalenia tamtego człowieka Benedict, oszołomiony, usłyszał w jej głosie płacz.Uniósł głowę i czymś jeszcze, mniej sensownym, zupełnie niemożliwym do wytłumaz pożądaniem, nad którym z trudem panował, pożerał wzrokiem mo-czenia, Julie powstrzymała łzy zawodu, położyła dłonie na ramionach Za-krą - od łez? od śniegu? - twarz i miękkie usta.Cudowna słodycz ulecka i poddała się pocałunkowi.W tej samej chwili wyczuł jej kapitulację; głości Julie, delikatność jej dotyku sprawiły, że Zack niemal pragnąłprzeszedł go dreszcz, wargi stały się czułe.Nieświadoma odgłosu śniegu wsiąść ją w śniegu, tutaj i teraz.Powoli rozejrzał się wokół i z ociąga-skrzypiącego pod stopami, stopniowo cichnącego, Julie pozwoliła, by niem wstał.Tak do końca nie wiedział, dlaczego nie zdecydowała się Zack wargami rozwarł jej usta.Z własnej woli objęła go za szyję i zatopivezwac na pomoc kierowcę ciężarówki, ale cokolwiek to było, z pew-ła palce w miękkich, gęstych włosach na karku.Poczuła, jak gwałtownie lością nie powinien wyrażać wdzięczności przez próbę gwałtu w śniewestchnął, gdy odwzajemniała pocałunek, i nagle wszystko się zmieniło.gu.W milczeniu, z trudem powstrzymując uśmiech, wyciągnął rękę.Teraz całował ją namiętnie, głaskał po ramionach, wilgotnych włosach; kobieta, która ledwie chwilę temu rozpływała się w jego ramionach, podnosił jej głowę ku swoim zgłodniałym, natarczywym wargom.najwyraźniej zebrała siły, bo zignorowała przyjazny gest i sama się Gdzieś daleko, ponad nią, męski głos z teksańskim akcentem zapytał niepewnie: podniosła.Jak mogła unikała jego wzroku.- Lady, potrzebuje pani pomocy?- Jestem cała mokra - poskarżyła się, otrząsając włosy.Zack odruchowo wyciągnął rękę, by strząsnąć z Julie śnieg, ale ona, Julie słyszała i próbowała potrząsnąć przecząco głową, gdyż usta, unikając jego dotyku, sama otrzepała kurtkę i dżinsy.które tak mocno napierały, uniemożliwiały wyartykułowanie słowa.Gdzieś w głowie zakołatała myśl, że to tylko gra przed szoferem; było- Nie myśl, że możesz mnie dotykać tylko z powodu tego, co się stato dla niej równie oczywiste jak to, że musi brać w niej udział, chce czy ło przed chwilą! - ostrzegła.Ale Zack nie słuchał, zajęty podziwianiem nie.Ale jeżeli tak, to czemu nie może choćby potrząsnąć głową czy rezultatów, jakie wywołał pocałunek: ogromne, ocienione gęstymi rzę-otworzyć oczu?sami oczy błyszczały, białą, delikatną cerę ozdabiał rumieniec ciągnący się wysoko, aż po kości policzkowe.Widok Julie Mathison w chwilach- Jak widzę, nie - zaciągający z teksańska głos brzmiał wesoło.-takich jak ta, wzburzonej i lekko podnieconej, zapierał dech.A jeszcze A pan? Potrzeba panu asysty przy tej robocie? Mógłbym pomóc.io tego była odważna i miała dobre serce - to, czego nie zdołał osiągnąć Zack uniósł głowę na tyle, by uwolnić usta.groźbami i gwałtownością, spowodował rozpaczliwą prośbą.- Znajdź sobie własną kobietę, bo ta należy do mnie - powiedział- Pozwoliłam ci na pocałunek, bo przekonałeś mnie: nie było powo-miękkim, ochrypłym głosem.Ostatnie słowa musnęły wargi Julie, potem ustami opadł na nie i próbował rozewrzeć językiem; jego ramiona iu, by ktoś ginął tylko dlatego, że ja się boję.A teraz już jedźmy, miejobjęły ją ciaśniej, biodra napierały twardo.Z cichym jękiem uległości my w końcu tę mękę za sobą.Julie poddała się gorącemu, zmysłowemu pocałunkowi, jakiego nigdy- Wnioskuję z tonu, panno Mathison, że znów jesteśmy przeciwniwcześniej nie zaznała.kami? - Zack westchnął.- To oczywiste.Zawiozę cię, dokąd zechcesz, teraz już bez żadnych Pięćdziesiąt metrów od nich otworzyły się drzwi ciężarówki i męski głos zawołał:sztuczek.Ale postawmy sprawę jasno: jak tylko znajdziemy się na- Hej, Peter, co się dzieje?miejscu, pozwolisz mi odejść.Czy tak?- Naturalnie - skłamał.- Człowieku, wiesz, jak to tutaj wygląda? Para dorosłych zabawia się jak dzieciaki, rzuca do siebie śnieżkami i obłapia w śniegu.- No to ruszajmy.Zack otrzepał śnieg z rękawów kurtki i poszedł za Julie do samo- Dzieciak to może z tego dopiero być, jak trochę nie zwolnią tempa.chodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]