[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak Valek wiedział, że spotkamy ją mniej więcej pół dnia drogi od granicy Iksji.Po ustaleniu, gdzie czają się sycjańscy szpiedzy, włożył strój doradcy Iloma i w środku nocy wśliznął się do obozowiska.Ja natomiast odczekałam jakiś czas, zjawiłam się tam już za dnia.Nie miałam powodu się ukrywać, a jeśli wrócę do Iksji, szpiedzy doniosą Twierdzy Magów i Radzie, że opuściłam Sycję.Iksjanie zwijali obóz, gdy wjechałam na Kiki.Jeden namiot jeszcze stał, ale zanim do niego dotarłam, Ari i Janco podbiegli, by mnie powitać.– A nie mówiłem, Ari? – rzekł Janco.– Jednak przyjechała się pożegnać.A ty od kilku dni snujesz się obrażony i nieszczęśliwy.Ari tylko przewrócił oczami.Domyśliłam się, że z nich dwóch to właśnie Janco czuł się nieszczęśliwy z powodu mojej nieobecności.– A może doszłaś do wniosku, że nie zniesiesz rozstania z nami, więc zamierzasz przebrać się za żołnierza i wrócić do Iksji? – spytał Janco z pełnym nadziei uśmiechem.– Dawanie ci każdego dnia łupnia w walce na kije to naprawdę kusząca perspektywa – odrzekłam.– Znam już twoje triki – rzucił kpiąco.– Teraz nie wygrasz tak łatwo.– Na pewno chcesz, żebym wróciła? Przecież nieustannie powoduję kłopoty.– Właśnie na to liczę – odrzekł Janco.– Bez ciebie życie stało się okropnie nudne.Ari potrząsnął olbrzymią głową.– Nie potrzebujemy już więcej kłopotów.Atmosfera między naszą delegacją a sycjańską Radą z każdym dniem stawała się coraz chłodniejsza i bardziej napięta.Przed naszym wyjazdem jeden z radnych oskarżył ambasador Signe, że potajemnie przywiozła Valka do Sycji, by wymordowałczłonków Rady.– To niedobrze – stwierdziłam.– Sycjanie cały czas się boją, że komendant zamierza podbić ich kraj.Ja też zdaję sobie sprawę, że Valek potrafiłby zamordować radnych, a także mistrzów magii, i w ten sposób wywołać wystarczający chaos, by Sycja nie zdołała skutecznie odeprzeć napaści Iksji.Z westchnieniem potrząsnęłam głową.Iksjanie i Sycjanie tak odmiennie postrzegają świat.Potrzebują kogoś, kto pomoże im zrozumieć siebie nawzajem.Poczułam dziwny skurcz żołądka.Strach? Ekscytacja? Mdłości? Nie potrafiłam rozstrzygnąć.Być może wszystko naraz.– A skoro mowa o Valku – odezwał się Janco – to jak rozumiem, nic mu już nie grozi?– Znasz go przecież, i to nie od dzisiaj.– Gdy przytaknąłz uśmiechem, dodałam: – Lepiej pójdę porozmawiać z ambasador.Zeskoczyłam z Kiki, lecz nim zdążyłam się ruszyć, Ari złapał mnie za ramię swym wielkim łapskiem.– Tylko pamiętaj, żeby pożegnać się z Jankiem –napomniał mnie.– Wiesz, że jest irytujący nawet w dobrym humorze, a co dopiero kiedy wpadnie w zły nastrój.– Tak, oczywiście – rzuciłam lekko, jednak gdy zmierzałam do namiotu ambasador Signe, dziwne uczucie w żołądku stało się niemal bolesne.Pożegnania są takie ostateczne i nieodwołalne, pomyślałam.Jeden z gwardzistów pełniących wartę przed namiotem wśliznął się do środka i zaanonsował mnie.Po chwili wyłoniłsię z powrotem i przytrzymał dla mnie klapę, żebym mogła wejść.Ambasador Signe siedziała przy składanym stoliku i piła herbatę z Valkiem, wciąż przebranym za doradcę Iloma.Ujrzawszy mnie, oddaliła go gestem ręki.Zanim wyszedłz namiotu, pochwyciłam jego spojrzenie i rzucone do mnie cicho dwa słowa:– Dziś wieczorem.Po powitalnych uprzejmościach Signe zapytała prosto z mostu:– Zdecydowałaś się odwiedzić Iksję?Wyjęłam z plecaka mój wyrok śmierci podpisany przez komendanta Ambrose’a.Ręce nieco mi zadrżały.Odetchnęłam głęboko, by opanować nerwy.– Zważywszy na niefortunną niezgodność stanowisk i poglądów pomiędzy Iksją a Sycją, doszłam do wniosku, że zwaśnione strony potrzebują rozjemcy.Osoby neutralnej, która zna oba kraje i może ułatwić negocjacje oraz pomóc w lepszym wzajemnym zrozumieniu.– Innymi słowy chodziło o to, że wprawdzie nie zamierzam szpiegować dla Iksji, ale oferuję pomoc.Wręczyłam Signe wyrok.Komendant musi zdecydować, co z nim zrobi.I oto stanął przede mną w uniformie Signe, mierząc mnie władczym, przenikliwym spojrzeniem złotych oczu.Przemiana w komendanta była tak kompletna, że dostrzegłam jedynie nikłe podobieństwo do rysów Signe.Zwinął dokument w rulon i uderzał nim w dłoń, a jego wzrok stał się nieobecny.Wiedziałam, że zawsze rozważa wszystkie możliwości i nigdy nie podejmuje pochopnych decyzji.– To cenna propozycja – powiedział wreszcie i zaczął się przechadzać po ciasnym wnętrzu.Dostrzegłam zwinięte posłanie i lampę.Stolik to jedyny luksus, na jaki sobie pozwolił.Wreszcie przystanął, podarł mój wyrok śmierci na małe kawałeczki, cisnął je na ziemię, po czym wyciągnął do mnie dłoń.– Zgoda, rozjemco Yeleno.Omówiliśmy plany komendanta dotyczące Iksji i rozszerzenia handlu z Sycją.Nalegał, abym dokończyła w Twierdzy Magów szkolenie w dziedzinie magii, zanim zostanę oficjalnym rozjemcą.Przed opuszczeniem namiotu zobaczyłam jeszcze, jak Ambrose zmienił się z powrotem w ambasador Signe.Właśnie wtedy przyszło mi na myśl, że zamieszkują w nim dwie dusze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]