[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem wyrwała się, zirytowana, i poszła.Odprowadzając ją oczyma, Anetka pozwoliła jej się oddalić.Rozumiała ją: tak, nie ma się prawa ofiarowywać litości komuś, kto o nią nie prosi.Kilka dni potem wchodząc do mleczarni ujrzała tam Rut.robiącą zakupy.Wyciągnęła do niej rękę.Rut ją przyjęła tym razem, ale z miną lodowatą.Mimo to starała się być mniej na-dąsana; wyrzekła kilka banalnych słów – i Anetka, ucieszona tym nikłym wyrazem sympatii, odpowiedziała na nie.Obie kobiety zaczęły rozmawiać o tym, co kupowały.Anetka dziwiła się skrycie, że Rut więcej od niej wydaje na świeże jaja i butelkowane mleko.Rut z pewną ostentacją płaciła tak, aby Anetka to widziała.Anetka rzekła:– Jak drogo życie kosztuje!I nieomal przepraszając za te jaja, które kupiła, dodała:– To dla mojego malca.A Rut odrzekła pyszniąc się:– Ja kupuję dla mojego męża.Anetka nic nie wiedziała o jej życiu.Zapytała:– Czy jest chory?– Nie, ale bardzo delikatny.Z dumą opowiadała o staraniach, których wymagało jego zdrowie.Anetka, znając już drażliwość Rut, nie zadawała jej żadnych pytań, czekając, co powie.Ale Rut nie powiedziała nic więcej – i właśnie miały się pożegnać, gdy nagle Anetka przypomniała sobie.Zaproponowała Rut pewną robotę – korektę pracy jakiejś cudzoziemki; robotę ową zamówiono u niej, ale z powodu braku czasu nie mogła się tego podjąć.Rut okazała natychmiast żywą wdzięcz-ność: pieniądze grały dla niej rolę najważniejszą.Anetka zapytała o jej adres, na wypadek gdyby mogła odstąpić jej jeszcze inne zamówienia.Rut zawahała się, odpowiedziała wymi-jająco.Anetka rzekła, zniecierpliwiona:– Chciałam pani dopomóc.W każdym razie ja mieszkam.I podała swój adres.Rut niechętnie podała swój.Anetka, zrażona, postanowiła nie troszczyć się o nią więcej.Jednak Rut przyszła do niej po kilku tygodniach.Usprawiedliwiała się ze swego braku uprzejmości – i tym razem opowiedziała trochę (niewiele) o swoim życiu.Pochodziła z rodziny bogatych rolników; z ojcem poróżniła się z powodu swych zamiarów udania się do Pa-ryża, aby tam zostać nauczycielką.Ojciec uraził jej miłość własną i wtedy przysięgła, że nigdy już nie przyjmie od niego pomocy.Sama chciała zarabiać na życie.Wyczerpała się tym.Mimo całej energii praca umysłowa męczyła ją.Nad książką trudziła się jak wół przy orce, aż krew pulsowała jej w skroniach, tak że musiała przerywać pracę.Początki neurastenii zmusiły ją do zrezygnowania z egzaminów.Wtedy przerzuciła się na lekcje prywatne.Z trudem zarabiała na własne utrzymanie, gdy zakochawszy się wyszła za mąż za człowieka, który stał się dla niej jednym ciężarem więcej.Ale tego oczywiście nie powiedziała; Anetka dowiedziała się o tym skądinąd.Zresztą była dość sprytna, by przejrzeć część prawdy, w miarę jak zadawała dyskretne pytania swojej nowej przyjaciółce.Wywnioskowała, że mąż jej nie ma.żadnego fachu: jest „intelektualistą”, „artystą”, „pisarzem”, Nie zdołała dowiedzieć się dokład-189niej, co on właściwie pisze.Wiersze? Jeśli chodzi o poezję, to Rut tyle się na niej znała co prowincjonalna mieszczka, ale poezja imponowała jej.Rut nie pilno było pokazać swojego „artystę”.Zamykała go w domu.Ale odtąd widywała Anetkę często – za często.W końcu zaczęła ją zasypywać objawami przyjaźni, kwiatami, grzecznościami, rzadko kiedy dobrze pomyślanymi i drażniącymi Anetkę.Bez umiaru! Ta namiętna natura uznawała tylko wszystko lub nic.Nigdy dotąd nie miała przyjaciółki.Nigdy nie zwierzała się przed nikim.Z chwilą gdy postanowiła kochać Anetkę, zagarnęła ją na własność.Anetka, zmęczona tą miłością, pojęła, że i.dla męża nie musi być ona lekka.W końcu Anetce udało się niespodziewanie przyjrzeć temu rzadkiemu ptakowi: mdły, pospolity człowiek, o błękitnych mętnych oczach, zrobił na niej wrażenie cichego czciciela ab-syntu.Bardzo próżny i bardzo mało pewny siebie, doskonale przeciętny – był niespokojny, jakie zdanie poweźmie o nim Anetka.Żony nie kochał, lecz uważał, że wygodnie jest być rozpieszczanym, i mówiąc o swoim zdrowiu, swoich zapoznanych talentach, o zazdrości kolegów przybierał miny tęskne, gorzkie, cierpiętliwe.Anetka na wskroś przejrzała go swymi jasnymi oczyma.On w stosunku do niej zachowywał ostrożność i powściągał jeremiady, na które czyhała jej milcząca ironia.Ale Rut, niezdolna do wyrobienia sobie zdania, była zachwycona i dumna jak Artaban45.„Zostawmy jej złudzenia! Ona musi mieć kogoś, kogo mogłaby kochać, mężczyznę, którym mogłaby się opiekować.Ona ma duszę namiętnej służą-cej.Położyłaby się u jego stóp.” Zdarzało się też, że łajała go szorstko; a raz idąc po schodach Anetka usłyszała wrzaskliwe zawodzenia „poety”, który jęczał głośno: to Rut policzkowała męża.Anetka nie miała wątpliwości, że lwią część pieniędzy Rut pochłaniały lumpki i absynty Joségo.José grał na wyścigach.Rut nie skarżyła się nigdy: zaciekle składała grosz do grosza, by zebrać, ile potrzeba, na wydanie zbioru jego wierszy.Ale on nie śpieszył się z ich napisa-niem; a gdy pewnego razu obliczała swą kasę, okazało się, że ściągnął trzy czwarte pieniędzy: sam siebie okradł!Tego dnia duma jej się załamała i wyznała Anetce swoją niedolę.Nie byłaby nic powiedziała, gdyby chodziło o nią samą.Ale od lat wyczerpywała się pracą dla niego („dla jego sławy” – jak się wyraziła).I oto on sam ją niszczy!Jedno zwierzenie pociąga za sobą dalsze.Anetka w końcu wiedziała niemal wszystko o cierpieniach Rut.Zdrowie jej było zniszczone.Rut, z dniem każdym słabsza, coraz mniej umiała ukrywać swoje myśli.W miarę zbliżania się śmierci oczy jej otwierały się; jasno widziała nicość tego człowieka i to, że jej nie kocha.José prawie nigdy nie był teraz w domu.Wymykał się, uważając, że niemiłe jest towarzystwo kobiety chorej i zgorzkniałej.W ostatnich dniach życia Rut straciła wszelkie złudzenia.Utrzymywała jednak ż dumną szczerością, że nie żałuje nić, że na nowo uczyniłaby to samo.– To mnie zabiło.Ale tym żyłam.Nie wierzyła w nic, niczego nie oczekiwała ani na tym, ani na tamtym świecie.Anetka sama była przy niej, gdy umierała, powalona uderzeniem krwi do mózgu.José, który uciekł na widok nadchodzącej śmierci, w chwilę potem ukazał swoją wylękłą twarz – gdy już było po wszystkim.Doznał krótkiego wzruszenia.Gdy skończył popłakiwać, pierwsze jego słowa brzmiały:– Ależ, u diabła, co teraz będzie ze mną?! Anetka odrzekła:– Znajdzie sobie pan inną, żeby pana żywiła.Obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem.Ale pozwolił jej zapłacić koszta pogrzebu.Anetka stojąc u łoża zmarłej myślała:„Otóż to!.Była potęgą dumy, woli, ascetycznego poświęcenia.A na.co przydało się to wszystko? Cóż za marnotrawstwo! Ofiara z samej siebie dla psa!.Biedna Rut była twarda.Nie dość twarda.Trzeba stać się jeszcze twardszą.”45 Artaban – bohater romansu pt.Cleopâtre pióra la Calprenede’a; duma jego stała się przysłowiowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]