[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego to robisz? - zapytał.- Wyjaśniłem ci przecież.Pomyśl o planach w twej głowie.Jesteś tu i nie możesz rozstrzygać przyszłości w obecnym położeniu.Są dwie rzeczy, które wyraźnie nie pasują do siebie - teraźniejszość i przyszłość.Ale jeżeli znasz naprawdę przeszłość, jeżeli obejrzysz się za siebie i zobaczysz, gdzie byłeś, być może jeszcze raz zatryumfuje rozum.W przeciwnym wypadku przyniosę ci śmierć.Leto zauważył, że ton Namriego brzmiał spokojnie, ale równocześnie stanowczo, w zgodzie z wcześniejszą zapowiedzią mordu.Namri kołysał się na piętach, patrząc na skalne sklepienie.- W dawnych czasach Fremeni spoglądali na wschód.Eos, znasz to? Znaczy "świt" w jednym z dawnych języków.- Mówię tym językiem - powiedział dumnie Leto.- Zatem mnie nie słuchałeś - rzekł Namri, a w jego głowie Leto usłyszał zgrzyt noża.-Noc była czasem chaosu, dzień porą ładu.Tak właśnie było w okresie panowania tego języka, którym ponoć mówisz: ciemność - chaos, światło - ład.My, Fremeni, zmieniliśmy porządek.Eos był światłem, któremu nie ufaliśmy.Woleliśmy światło księżyca albo gwiazd.Światło dnia wyglądało zbyt uporządkowanie.Mogło okazać się śmiercionośne.Widzisz, co zrobiliście wy, Eos-Atrydzi? Człowiek jest stworzeniem tylko tego światła, które go ochrania.Słońce jest naszym wrogiem na Diunie.- Namri opuścił wzrok na Leto.- Jakie światło wolisz, Atrydo?Leto wyczuł, że pytanie miało olbrzymią wagę.Czy Namri mógłby go zabić, gdyby odpowiedział błędnie? Mógłby.Widział palce Namriego, spoczywające obok wypolerowanej rękojeści krysnoża.Na prawej dłoni Fremena błyszczał pierścień w kształcie magicznego żółwia.Leto wsparł się na łokciach, sięgając umysłem do fremeńskich wierzeń.Ci dawni Fremeni ufali Prawu i uwielbiali rozmowy o przykazaniach, wyjaśnianych przez analogie.Światło księżyca?- Wolę.światło Lisanu L'haqq - odrzekł Leto, wypatrując najdrobniejszych zmian w wyrazie twarzy Namriego.Mężczyzna wydawał się rozczarowany, ale cofnął dłoń od noża.- Jest to światło prawdy, światło doskonałego człowieka, w którym jasno widać wpływ al-Mutakallim -kontynuował.- Jakie inne światło mógłby wybrać człowiek?- Mówisz jak ktoś, kto recytuje, nie jak ktoś, kto wierzy - stwierdził Namri."Owszem, recytuję" - pomyślał Leto.Zaczął pojmować tok myślenia Namriego.Wdawnej fremeńskiej szkole krążyło tysiące takich zagadek.Musiał tylko nagiąć umysł, by znaleźć przykłady.Inwokacja: Cisza?; Respons: Druh ściganego.Namri kiwnął głową, jakby się z nim zgadzał, a następnie powiedział:- Istnieje grota, która jest jaskinią życia dla Fremenów.To prawdziwa jaskinia, którą ukryła pustynia.Szej-hulud, wielki pradziad Fremenów, zamknął sobą wejście do środka.Mój wuj, Ziamad, mówił mi o tym, a on nigdy nie kłamał.Jest taka jaskinia.Gdy Namri skończył, zaległa wyzywająca cisza.Jaskinia życia?- Mój wuj, Stilgar, również mi mówił o tej jaskini - rzekł Leto.- Została zamknięta, by nie kryli się w niej tchórze.Odbicie kuli świętojańskiej zabłysło w ocienionych oczach Namriego.- Czy wy, Atrydzi, otworzylibyście tę jaskinię? - zapytał.- Pragniecie kontrolować życie przez ministerstwo, wasze Centralne Ministerstwo Informacji, Auqaf i Hadżdż.Człowiek piastujący najwyższe stanowisko nazywa się Kausarem.Powiedz mi, Atrydo, co jest nie w porządku z waszym ministerstwem?Leto usiadł, świadom, że dał się wciągnąć w starą grę zagadek, w której fantem było życie.Namri robił wrażenie, że bez wahania skorzysta z krysnoża przy pierwszej błędnej odpowiedzi.Fremen, widząc rozterki chłopca, rzekł:- Wierz mi, Atrydo, ja jestem tym, który otrząśnie z ciebie błoto.Jestem Żelaznym Młotem.Leto zrozumiał.Namri uważał się za Mirzabaha, Żelazny Młot bijący w zmarłych, którzy nie potrafią zadowalająco odpowiedzieć na pytania przed wejściem do raju."Co jest nie w porządku z centralnym ministerstwem, które stworzyła Alia i jej kapłani?"Leto pomyślał o powodach, które skłoniły go do wędrówki przez pustynię.Wróciła mu niewielka nadzieja, że Złota Droga mogła jeszcze zawitać we wszechświecie.To, co implikowałswoimi pytaniami Namri, nie było niczym więcej jak przyczyną, która przywiodła syna Muad'Diba na pustynię.- Drogę musi wskazać Bóg - powiedział Leto.Podbródek Namriego opadł i mężczyzna spojrzał ostro na chłopca.- Czy naprawdę w to wierzysz? - zapytał z naciskiem.- Dlatego tu jestem - odparł Leto.- By znaleźć drogę?- Znaleźć ją dla siebie.- Leto przełożył nogi przez krawędź pryczy.Na dole była goła, skalna posadzka.- Kapłani stworzyli ministerstwo, by ukryć drogę.- Mówisz jak prawdziwy buntownik - zdziwił się Namri i potarł pierścieniem w kształcie żółwia o palec.- Zobaczymy.Słuchaj znowu uważnie.Znasz wysoki Mur Zaporowy przy Dżalalud-Din? Ten mur nosi znaki runiczne mojej rodziny, wyryte w pierwszych dniach.Dżawid, mój syn, widział te symbole.Abedi Dżalal, mój siostrzeniec, widział je.Mudżahid Shafqat z Innych, on też widział nasze znaki.W porze burz w okolicach Sukkaru doszedłem w pobliże tego miejsca razem z przyjacielem, Yakupem Abadem.Wiatry cięły i parzyły jak trąby powietrzne, od których nauczyliśmy się tańców.Nie zdołaliśmy obejrzeć runów, ponieważ burza zamknęła przed nami drogę.Ale gdy przeminęła, na nawianym piachu ujrzeliśmy wizję Thatty.Twarz Shakira Alego spoglądała z góry na miasto grobowców.Wizja zniknęła w przeciągu chwili, ale wszyscy ją widzieliśmy.Powiedz mi, Atrydo, gdzie mogę znaleźć miasto grobowców?"Trąby powietrzne, od których nauczyliśmy się naszych tańców - pomyślał Leto.- Wizja Thatty i Shakir Ali".Słowa zapożyczone od Zensunnickich Wędrowców, tych, którzy uważali się za jedynych prawdziwych ludzi pustyni.A Fremenom zakazano stawiania grobowców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]