[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W przeciwnym wypadku ja sam ciebie dopadnę.Będę miał przy sobie piołun, którego zapachu nie możesz znieść Za pierwszym i za drugim razem wysmagam cię.Kiedy zawinisz po raz trzeci, przybędę, pobłogosławiony przez kapłana, z wodą święconą, żeby wysłać cię do piekła.I będziesz gorzeć w piekle, ty istoto z liści, mgły i wody.Ogień piekielny będzie trawił cię bez końca i nigdy nie dotrze do ciebie nawet jedna kropla rosy ani nawet jeden płatek śniegu, żeby zmniejszyć twoje męczarnie.Czy zrozumiałaś?— Tak! — wrzasnęła i uciekła.Pozostał tam, gdzie był, do chwili az zniknęła mu z oczu i przestał ją słyszeć, jakby rzeczywiście zapadła się w nicość.IVWczesną wiosną, a więc w porze roku, kiedy kapitanowie nie lubili wypływać w morze — jeszcze przed zrównaniem dnia z nocą — pewien statek opuściłKopenhagę kierując się ku wyspie Bornholm.Po ciężkiej podróży przez Bałtyk zarzucił kotwicę w Sandvig, na północym brzegu wyspy, gdzie urwiste wybrzeże podnosi się aż do stóp twierdzy zwanej Hammer House.Załodze pozwolono zejść na ląd.Mąż i niewiasta, którzy wynajęli statek, wyruszyli konno w stronę pewnej bezludnej zatoczki.Pod bladym niebem wiatr wzdymał szare, zwieńczone białą pianą bałwany.Kiedy fale się cofały, kamyki na plaży grzechotały niczym wielkie żarna.Mewy krążyły w górze, kwiląc przenikliwie.Porozrzucane na piasku brązowe kłębowiska morszczynu pachniały morską głębią.Za wydmami rozciągało się wielkie wrzosowisko, gdzie dawno zapomniany lud ustawił niegdyś wysoki kamienny blok.Tauno i Eyjan wyszli z morza na brzeg, by powitać swoich gości.Jeśli nie liczyć broni, talizmanów i tego, co pozostało z ich złotych bransolet, oboje byli nadzy.Mokre kędziory Tauna miały zielonozłotą barwę, a loki Eyjan kasztanowatą, z lekkim, zielonkawym odcieniem.Ingeborga i Nils rzucili się im w ramiona.— Boże mój, to trwało bardzo długo — powiedział drżącym głosem młodzieniec.Niewiasta, niezdolna wymówić choćby słowa, tuliła się tylko i płakała.Gdy się trochę uspokoili, Tauno, trzymając Ingeborgę za ramiona, cofnął się o krok i obejrzał ją uważnie.— Widzę, że dobrze ci się powodziło — rzekł.— Masz na sobie porządny strój, zniknęły także wszystkie ślady nędzy.Zaznałaś wreszcie prawdziwego spokoju, czyż nie tak?— Dopiero teraz, gdy się tu zjawiłeś — odrzekła lekko drżącym głosem.Pokręcił głową.— Nie o to mi chodziło.Obejmując cię, czuję, że już się nie boisz, iż świat w każdej chwili może cię zmiażdżyć.A zatem dobrze ci się powodziło?Skinęła głową i powiedziała:— Dzięki Nilsowi.— Hm — odparł Tauno.— Wydaje mi się, że i Nils wiele ci zawdzięcza.Ingeborga przyjrzała mu się znacznie uważniej niż on jej— Z wami było gorzej, prawda? — szepnęła.— Jesteś zmizerowany i… wyczułam, że drżysz.Czy wasze poszukiwania się nie powiodły?— Jeszcze ich nie zakończyliśmy.Ale tu wreszcie będziemy mogli odpocząć.— Znów wziął ją w objęcia.— Brakowało mi ciebie.Uścisnęła go tak mocno, że jej paznokcie stały się białe.Mimo wszystko nie uszło całkowicie ich uwadze, jak przywitali się Nils i Eyjan.Córka wodnika pocałowała ciepło młodzieńca, a potem zapytała go:— Jak się ma Iria?— Małgorzata — odparł Nils krzywiąc się.— Teraz jest ona tylko Małgorzatą.— Starannie dobierał słowa.— Przekazaliśmy waszej siostrze przeznaczoną dla niej część skarbu.Nie było to łatwe.Odkąd junkrzy zwęszyli złoto, widmo kata towarzyszyło nam przez cały czas, dopóki nie znaleźliśmy schronienia.Dopięliśmy jednak swego i teraz Małgorzata przebywa w rodzinie, która zadba o jej przyszłość.Ale… Nie to, że nie jest wam wdzięczna… tylko że… ona jest bardziej pobożna niż większość ludzi.Rozumiesz? Jest szczęśliwa, ale najlepiej będzie, jeśli nie będziecie jej szukać.Eyjan westchnęła.— Nie oczekiwaliśmy niczego innego.Przestało nam to sprawiać ból.Zrobiliśmy dla Irii wszystko, co byliśmy w stanie uczynić.Niech więc odtąd będzie naprawdę Małgorzatą.Spojrzała na niego uważnie, a potem zapytała:— Jaką pozycję zajmujesz obecnie w świecie? Jakie masz plany na przyszłość?— Dobrze mi się powodzi — odrzekł.— Jeżeli nie zakończyliście poszukiwań… jeśli mogę wam w tym lub w czym innym pomóc… powiedzcie tylko… — Głos mu się załamał.— Nawet gdyby to oznaczało, że mamy się rozstać na zawsze.Córka wodnika uśmiechnęła się i znów go pocałowała.— Nie mówmy teraz jeszcze o tych sprawach — powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]