[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz muszę się cofnąć.Całą autobiografię piszę właściwie po to, żeby odpowiedzieć hurtem na wszystkie pytania, dotyczące książek, i nie mogę pominąć dzieci i młodzieży.W jakimś momencie, parę lat wcześniej, namówiono mnie do napisania powieści dla młodzieży.Kto namawiał, nie pamiętam, ale wyszło z tego Zwyczajne życie, po nim zaś Większy kawałek świata.Co do Większego kawałka świata, to Heniek, mój kuzyn, obsobaczył mnie za skandaliczne pomyłki, mianowicie trzciny na Darginie rosną w innym miejscu, niż napisałam, to po pierwsze, po drugie zaś, ciemną nocą wypłynęłam na jezioro w Piławkach i wrażenia są mi znane osobiście.Gdyby nie to, że na pomoście mój mąż i Donat zapalili papierosy, pętałabym się po tej wodzie chyba do rana, bo głos niesie myląco, ale nie o to chodzi w tej chwili.W Większym kawałku świata objawiła mi się Janeczka.Stanęła ta upiorna dziewczynka za Tereską i z miejsca zrobiła się tak straszliwie realna i prawdziwa, że sama już nie wiem, znam ją czy nie.Obydwoje z Pawełkiem wymknęli mi się z rąk, pisząc o nich nie panuję nad tekstem, okropne dzieci robią, co im się podoba, a ja to mogę tylko rejestrować.W dodatku Chaber jest autentyczny, miałam z nim kontakt bezpośredni, tyle że jego losy potoczyły się trochę inaczej, przeszedł w ręce prawdziwego myśliwego.Wielkie zasługi uległy się na Mierzei, krajobraz się zgadza, z mrowiskiem włącznie, a rozwalony cmentarz oglądałam na własne oczy.Nieco wcześniej wybuchła na tym tle cała afera i niemal konflikt międzynarodowy, bo przyjeżdżający z NRD Niemcy zgłosili pretensje i złożyli skargę na ludność miejscową, która jakoby sprofanowała miejsce na złość i dla pahańbienia.Ludność miejscowa zaprotestowała z oburzeniem, twierdząc, że oni sami rozwalali, zapewne szukając czegoś, a może specjalnie, dla prowokacji.Kwestia została rozstrzygnięta na szczeblach niedostępnych społeczeństwu, a cmentarz uporządkowali harcerze.Marek był dobry w różne dziwne klocki.Raz wypłynął na Zalew na połów ryb z Waldemarem i dziadkiem i potem był przez nich usilnie zachęcany do powtórki.Namawiali go z wielką mocą, pełni szacunku dla jego umiejętności, więc widocznie rzeczywiście potrafił.Nie chciał jednak, nie wiem dlaczego.Wymyślał rozmaite inne rzeczy, negatywnie ocenił gospodarkę leśną na całej Mierzei i zasygnalizował chęć zatrudnienia się tam w charakterze leśnika.Pomysłpoparłam gorąco, z wielką radością spędziłabym nad morzem cały okrągły rok, gotowa nawet przyrządzać obiady, ale nie zrealizował go, poprzestając na gadaniu.Krytykował Waldemara, który wykańczał dom, Marka zdaniem nieudolnie, aż mnie to zgniewało i zaproponowałam, żeby mu pomógł i pokazał jak trzeba.Też nie chciał.Nie chcieć mógł, miał prawo, ale wobec tego czego się czepiał? Moje idiotyczne skłonności, głębokie przekonanie, że jeśli coś jest źle i trzeba to natychmiast naprawiać, przeszkadzały mi znosić jego krytyki spokojnie, w dodatku wcale nie uważałam, że Waldemar zasługuje na potępienie, jego dom, do licha, niech robi, jak chce i jak mu wygodnie, a że trochę niedokładnie, to co to szkodzi? Strzelał z tego nie będzie.Pedanteria przez całe życie omijała mnie szerokim łukiem.Dopiero znacznie później zrozumiałam, że Marek prezentował szkołę partyjną.Miliony zebrań, potężna ilość gadania i żadnej konkretnej roboty.Nazywało się to „działalnością”, niech nas ręka boska broni przed działalnością, już Dickens opisał zjawisko w książce p.t.Nasz wspólny przyjaciel i nic się pod tym względem od tamtych czasów nie zmieniło.W Warszawie natomiast od samego początku usiłowałam wedrzeć się w te jakieś krew w żyłach mrożące, potężne tajemnice i wydarzenia wagi światowej którymi żyło moje bóstwo.Sama siebie uznałam za niedorozwiniętą kretynkę, ponieważ nic z tego nie mogłam zrozumieć.Wyszło mi, że cała ta wiekopomna praca ogranicza się do jednej sprawy sądowej rzędu pyskówki, bo dwie panie poszarpały się trochę za kudły koło Super Samu.Małżonkiem jednej z tych pań, a konkubentem drugiej, był facet nawet interesujący, tyle że z obcego mi środowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]