[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten list nie jest pożegnaniem.Ponieważ jesteście moimi jedynymi siostrzeńcami, poczułem ogromną chęć pozostawienia Wam tych paru słów na wypadek, gdyby zakręt w kierunku wieczności wyłonił się szybciej, niż przewidywałem.Raz jeszcze odwołuję się do mojej roli księdza, aby przypomnieć Warn dzieło św.Augustyna - które z pewnością znacie - i jego niezwykłe piękno i prostotę:Jeśli mnie kochasz, nie płacz!Gdybyś znał ogromną tajemnicę Nieba, w którym teraz żyję, ten bezkresny horyzont, tę światłość, która wszystko oświeca i przenika, nie płakałbyś, jeśli mnie kochasz!Jestem już pochłonięty przez chwałę Boga, przez Jego nieskończone piękno.Trwa we mnie twoja miłość, wielka czułość, której nawet ty nie umiesz sobie wyobrazić.Żyję w przeczystej radości.Wśród doczesnych trosk pomyśl o tym domu, w którym kiedyś spotkamy się poza śmiercią, gasząc pragnienie w niewyczerpanym źródle radości i nieskończonej miłości.Nie płacz, jeśli prawdziwie mnie kochasz-.To nieuniknione, abym w tym momencie mojego życia poczuł potrzebę spojrzenia za siebie i próby podsumowania, w pogłębiony i spokojny sposób, tego wszystkiego, co było moją przeszłością człowieka i księdza.Czemu dałem pierwszeństwo? Czy latom swojego życia, czy życiu, jakie wypełniło te lata? Na ile byłem przykładem dla Ciebie, Joachimie, mój kuzynie z krwi i kości, i dla Ciebie, Marianno, moja kuzynko przybrana i obdarzona uczuciem? Nasza ludzka słabość każe nam wyobrażać sobie, że jesteśmy niezastąpieni i w chwili odejścia chcemy widzieć to jako niepowetowaną stratę.Nie martwię się, że nie jest to prawdą, i nie jestem ani nie będę niezastąpiony.Smuci mnie natomiast, że nie dałem z siebie wszystkiego w najważniejszych momentach Waszego życia.Ciąży mi świadomość, że jako kapłan nie uczyniłem wszystkiego, co powinienem, aby pogłębić Waszą religijność.Czuję się nieszczęśliwy, myśląc, że jako człowiek nie wypełniłem obowiązku bycia wzorem.Kiedy się pobraliście, czułem, że wiara Marianny jest trochę osłabiona; czułem w niej nieustanne wątpienie i postawę życiową nakierowaną na karierę i sukces.Oczywiście, że wątpienie jest źródłem mądrości, że dzięki niemu zaczynamy szukać, a dzięki poszukiwaniu możemy dotrzeć do prawdy.Problem, moja droga Marianno, polega na tym, że w łańcuchu składającym się z trzech ogniw Ty pozostałaś przy pierwszym.Chciałaś wątpić, ale nie chciałaś się otworzyć na odpowiedź.Wyczuwam w Tobie to wyświechtane zdanie: „Msza nic mi już nie mówi”.Jednakże trzeba powiedzieć, że łaska, aby mogła działać w człowieku, potrzebuje jakiegoś otwarcia, jakiejś wewnętrznej gotowości.I nie wydawało mi się, byś spełniała ten podstawowy warunek nawrócenia.Obawiam się, że moja godzina nadejdzie, zanim będę mógł się cieszyć, że powróciłaś do świata nieskończonej miłości Boga.Odchodzę trochę zasmucony, że nie zdołałem Cię otworzyć na łaskę, nie umiałem wykorzystać sakramentu małżeństwa, aby Cię popchnąć do podjęcia prawdziwego wyzwania.Zwłaszcza kiedy mi odpowiadałaś, że czujesz, iż żyjesz po chrześcijańsku - „katoliczka niepraktykująca-, czyż nie tak się to teraz nazywa? - i że to się dla Ciebie liczy.To prawda, że dla niektórych chrześcijaninem jest ten, kto żyje w zgodzie z przykazaniami i prawem Bożym; dla innych z kolei to ten, kto żyje zgodnie z wartościami ewangelicznymi: miłością, przebaczeniem, tolerancją; dla jeszcze innych ludzi życie chrześcijanina jest nieustannym wyzwaniem do identyfikowania się z Jezusem Chrystusem, z jego sposobem bycia wśród ludzi, miłowania.Wszystkie te definicje są poprawne.Nie są jednak pełne, jeśli nie weźmiemy pod uwagę, że prawdziwym chrześcijaninem Ijest ten, kto przyjmuje sakramenty jako wyraźne i skuteczne znaki Bożei łaski, ustanowione przez Jezusa Chrystusa, aby uświęcić nasze dusze.Przyjęcie jakiejś osoby w naszym życiu oznacza, że musiImy przebudować cały nasz osobisty projekt i zgodzić się na propozycje, jakie formułuje ona pod naszym adresem, by żyć jak najlepiej.To właśnie jest celem małżeństwa i nikt nie może prawdziwie wzrastać inaczej, jak ze względu na drugiego.Jesteśmy zobowiązani wobec Chrystusa do spełnienia wymagań, które są przed nami stawiane - i które Ty przyjęłaś dobrowolnie, kiedy wzięłaś ślub kościelny.Między wiarą i sakramentami istnieje ścisła zależność.Sakramenty nie tylko zakładają wiarę tego, kto je przyjmuje, ale co więcej, karmią ją i umacniają.Wiara jest zawsze warunkiem wstępnym, gwarancją skuteczności.Niestety, Marianno, wiary nie można nikomu zaaplikować jak cudownego, uzdrawiającego lekarstwa ani narzucić jej dekretem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]