[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mnie by na dziewki niestarczyło.Dla mnie hojniejszy jest, widno mniema, że mido końca żywota starczy co noc z inną ladacznicą sypiać.Zadość mi ich już, mogę ci je darmo odstąpić.— Nie proszę o to — warknął Bezprym, podrażniony.Otto zaśmiał się znowu i ciągnął:— Nie sierdź się! Rad bym ci wygodził, boś się w klaszto-rze wypościł, a mnie już się przejadły.Ale może ty świę-tym chcesz ostać? Pono obwołać nim mają cesarza Hen-ryka, przeto że z małżonką sypiać nie wydolił.Parsknął śmiechem, ale Bezprym pięścią w stół uderzył:— Zadość! Drwić ze mnie przyszedłeś?— Nie sierdź się — powtórzył Otto.— Podpiłem, tedymi wesoło.Tobie takoż radzę nie stronić od dziewek nibiesiady.Cóże zdziałasz siedząc samotnie jako puchacz nadzwonnicy? Przy miodzie i winie łacniej o druhów, czekaćlżej a nie w ostatku piaskiem w oczy Mieszkowi sypnąć,że ci to za wszytko starczy.— Odwykłem — mruknął Bezprym ponuro.— Odwykłeś, to przywykniesz.Sposobności nie brak.Jaci rzekę, czego ja chcę: zadość mi na braterskiej łasce sie-dzieć, jako na narowistej szkapie, nie wiada kiedy tobąpraśnie.Małżonkę chcę pojąć królewskiego rodu, a dadząmi to, gdy niczym nie jeśm!— Cóże ja ci pomóc mogę?— Nie ty mnie, jeno ja tobie, ale nie darmo.— Czemużeś sobie nie pomógł, skoroś taki mocny?— Czekałem.Mieszko dziesięć godów ode mnie starszyi nietęgiego zdrowia.Kazimierz takoż słabowity, prawiena mnicha zdatny.Iście Mieszko postrzyc go niechał.Aliścipo to, by niewzdanego Bolka na następcę sobie sposobić.— To już wiem, po co mi to gadasz?— Bo pytasz, czemu sobie nie pomogłem.Nie spiesznomi było.Jako rzekłem przy dziewkach i miodzie nie dłużysię czekanie.I ninie czekać trzeba sposobności, ale za so-jusznikami zawczasu się obejrzeć.Wiem, po coś wrócił.Z rodu jeś najstarszy, najdą się tacy, co za tobą staną.Miast działać przeciw sobie, działajmy pospołu.Za postron-nym oparciem rozejrzeć się należy.Tobie na ręce patrzećbędą, mnie nie.Bezprym słuchał ze zmarszczoną brwią.Gdy Otto skoń-czył, milczał przez chwilę, jakby się namyślał czy wahał.Zaczął:— Mnie czekać nie pora, by Mieszka nie stało.Starszymod niego, zdrowie ostawiłem w bagnach Pereum.Chcę od-zyskać, co mi z prawa należy i z nim się policzyć za zmar-nowany żywot.Ty prawisz o poplecznikach, ale raniej wro-gów policzyć.I ty, i ja duchowieństwo będziem mieć prze-ciw sobie.A postronnych sojuszników najdziem takich, jakja nalazłem.Swojej będą patrzeć korzyści.Otto lekceważąco ramionami wzruszył:— A my czyjej? O duchowieństwo się nie troskaj.Jesz-cze prosty naród starych bogów nie poniechał, ciężary, ja-kie na rzecz nowego dźwigać musi, rad zrzucić.Za po-stronna poparcie zasię iście będzie trzeba zapłacić.Jaro-sław za Grody Czerwieńskie ani chybi udzieli pomocy.Konrad za Milsko i Łużyce, Oidrzych za Morawy lubo na-wet Śląsk.Zapłacić możem, tobie o pomstę jeno idzie, jazasię wolę coś niż nic.— Rycerstwo krzywe będzie — mruknął Bezprym.— Zazłe ma Mieszkowi, że bez walki kraj Stefanowi ustąpił.— Nadtoś przezorny.Tedy trzeba ci było w Camaldoliostać, bo tam najbezpieczniej.O czym tedy ze mną chceszuradzać? Co czynić, by wszytkim dogodzić?Blada twarz Bezpryma nabiegła krwią, ale się pohamo-wał i odparł:— Nie o bezpieczność dbam, choćbym żywot miał stracić,swego nie poniecham.Ale że mam jeden jeno, nie chcęgo stracić za nic, wrogom na uciechę.Przeto z tobą rozwa-żyć chciałem, jak swoje osiągnąć, a pirwe czego ty wzajemczekasz?— Juści nie tego, by miast Mieszka ciebie mieć nad sobą.Mnie takoż nie pilno wygodny żywot na wygnanie zamie-nić lubo oczy postradać.Tedy sposobności wypatrywać na-leży, ale gotowym być, gdy nadejdzie.A czego chcę? Współ-rządów i następstwa po tobie.Mamci ja popleczników i tybyś nalazł, jeno nie na bezludziu siedząc.— Gdybym ninie na dwór wrócił, żupan mógłby powziąćpodejrzenie, a tam będzie miał mnie na oku.— Pozór masz dogodny, bo Mieszko zjazd zwołał do Po-znania i sam przybywa.Pono wyprawę gotuje na Morawy,które Brzetysław naszedł, a naród tamtejszy mści się wo-jackiego ucisku i załogi nasze wycina.Zastaniesz jeszczeMieszka, żądaj, by ci gród jakowy wyznaczył na siedzibę,nie zastaniesz, takoż pozór, że czekasz na niego.Na pod-grodziu najdzie się dla ciebie gospoda, gdzie nie będzieszsterczał na oczach żupanowi.Przeto jak? Stoi zmowa?Bezprym głową skinął, ale zapytał:— Jeno jak znosić się będziem, by nie pomiarkowali,iżeśmy zmówieni?— Przez niewiasty.Wszytkim wiadomo, po co do mniezachodzą — zaśmiał się.— Ty zasię nie musisz wszemwobec głosić, że nie wiesz, co z nimi poczynać.Bezprym żachnął się, ale jedynie odburknął:— Pono zdradliwe bywają.— Ja mam takową, co ani by się skrzywiła, gdybym jejobwiesić się kazał — rzekł Otto.— Ty zasię, jeśliś zabył,czym się jedna białe głowy, starkę sobie wyszukaj, któranie ma nikogo.Takie już są, że muszą serce do kogoś przy-lepić.Za dobre słowo i byle świecidełko możesz ją kupić.I bez tego jakowąś zmówić sobie winieneś, coby zadbałao twoje potrzeby.Wierzaj mi, bo na niewiastach się wy-znawam.Ninie żegnaj.Ja za swoimi w las, ty zasię zbierajsię do Poznania.Zostawił Bezpryma w zamyśleniu i wyszedł.W Poznaniu wpadł Bezprym w wir przygotowań do mo-rawskiej wyprawy, w mieście i na grodzie przewalały siętłumy.W starym dworcu izba, w której poprzednio stałgospodą, zajęta była przez przyjezdnych dostojnikówprzybyłych na zjazd.Bezradny, z trudem dopytał się o żu-pana Dobromira, który przyjął go z niecierpliwym zdzi-wieniem.Zagadnięty o pomieszczenie, które Bezprym mógł-by zająć, odparł porywczo:— Wżdy nikto was stąd nie wyganiał.A nie udał wamsię leśny dworzec, można było w nim choć przeczekać, bysię tu przewaliło.Bezprym pohamował gniew i powiedział spokojnie choćostro:— Leśny dworzec iście dobry, by w nim wypocząć połowach lubo zejść ludziom z oczu, jak sami wiecie.Niniezjechał tam królewic Otto ze swymi, ni miejsca, ni spokoju.Przeto przybyłem, bo z królem gadać muszę, by mi gródjakowy na siedzibę wyznaczył.— Wybaczcie — rzekł Dobromir.— Sam nie wiem, gdziemi głowa stoi.A do miłościwego pana ani podobna się do-pchać.Nawet posłowie księżnej Matyldy i palatyna Ezzonapo dziś dzień na posłuchanie czekają.Na jutro miłościwypan wyjazd zapowiedział, tedy pewnikiem odprawić ichzechce, gdy wróci z przeglądu wojsk, a jeszcze innychspraw nie brak.Gdzie mu ninie zajmować się waszą, skoronic nagłego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]