[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Percy miała nadzieję, że z rozkloszowanymi koronkowymi mankietami, dekoltem w łódkę i dwuwarstwową spódnicą wygląda wystarczająco wytwornie, cokolwiek ją tego wieczoru czekało.Nagły przebłysk sprawił, że zadrżała.Czyżby Alexi planował gdzieś ją zabrać? Czy był przygotowany na to, jak ludzie będą się na nią gapić?Powstrzymała cisnące się łzy strachu, po czym na wszelki wypadek wepchnęła do torebki cienki szal i okulary.Narzuciwszy na ramiona ciemną pelerynę z kapturem, wymknęła się z holu tylnymi drzwiami.Przebiegła przez dziedziniec, trzymając się miejsc tonących w półmroku i unikając zewnętrznych drzwi, których pilnowali strażnicy.Dopadła do gabinetu profesora i zastukała.Zamiast krzyknąć, żeby weszła, Alexi otworzył drzwi i wciągnął ją do środka.Dotyk jego dłoni sprawił, że ciało Percy przeszył dreszcz.- Dobry wieczór, Persefono.- Dobry wieczór, panie profe.ach, Alexi - szepnęła.Profesor Rychman miał nieprzenikniony wyraz twarzy,ale oczy były pełne blasku.Niechętnie - chyba się nie myliła - puścił jej rękę i sięgnął po pelerynę.Jego mocna dłoń spoczywała przez chwilę na jej ramieniu.Percy wstrzymała oddech.W kominku płonął ogień, świece paliły się w kandelabrach.Alexi zaniósłjej pelerynę na wieszak, gdzie wisiała już jego profesorska toga.Tym razem miał na sobie luźną jedwabną szarą koszulę, a na niej grubą kamizelkę z czarnego aksamitu, skrojoną tak, że idealnie opinała jego szeroki tors.Z fonografu, wśród lekkich trzasków, płynęła muzyka.Bach.Alexi podał swemu gościowi kieliszek białego wina.Zdawało się, że nie dostrzega, jak Percy na niego patrzy.- Dziękuję, że przyszłaś.Oczywiście dzisiaj nie będzie lekcji.- A więc co, Alexi?- Pomyślałem, że porwę cię do opery.Wyglądasz zachwycająco.- Do opery?! - wykrzyknęła.- Jaka wspaniała niespodzianka! Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? - Nagle jej oczy zmącił gwałtowny i niespodziewany atak paniki.- Och, Alexi, powiedz, że to nie jest z twojej strony gra, jakiś przelotny kaprys, który nie cofa się przed skandalem i okrucieństwem.Jestem zbyt wrażliwa na taką zabawę.- Mogę się ważyć na wiele, Percy, ale nie na okrucieństwo - odparł.-Żałuję, że nie jestem w stanie zrobić nic, oprócz tego, co zostało mi przeznaczone.- Brzmi tajemniczo - mruknęła.- Wybacz, moja droga, ale nie mogę mówić w inny sposób.Percy była coraz bardziej rozgorączkowana.Pocałował jądelikatnie w policzek, zbyt długo nie odrywał ust jak na zwykłą uprzejmość.Wreszcie odsunął się, zaniepokojony.O mało nie upadła, nazbyt łatwo słabnąc pod jego dotykiem.- Przepraszam - szepnął.- Za co? - zapytała, zaciskając opuszczone dłonie, żeby ich do niego nie wyciągnąć.- Za to, że nie mogę się powstrzymać, żeby cię nie dotykać - powiedziałprzez zaciśnięte zęby.Cofnął się i chwycił krawędź marmurowego blatu biurka, jakby miało mu ono pomóc utrzymać równowagę.- Och, Alexi, proszę! Nigdy nie marzyłam, że jakikolwiek mężczyzna będzie miał podobny problem ze mną.- Mimo woli zachichotała.- Nawet nie wiesz, jak bardzo.- Umilkła, widząc na jego twarzy ból.- Nie przepraszaj za to, co zrobiłeś.co zrobiłeś dla mnie.- Zaczerwieniła się.-Nie miałam pojęcia, że życie może być tak porywające, dopóki po raz pierwszy nie wszedłeś do klasy.Jego twarz kryta sekrety, które doprowadzały Percy do szaleństwa.Teraz tylko pokręcił głową i zauważył:- Trudno mi uwierzyć, że moje wejście do klasy mogło wywołać takie wrażenie.- Och, ale tak było - zapewniła go, śmiejąc się nerwowo.- Przeraziłeś mnie.- I nadal cię przerażam?- Zawsze - szepnęła, ale kąciki ust zadrżały jej z rozbawienia.Alexi uśmiechnął się szeroko.Był to uśmiech rzadko widywany i piękny.Zachwycona, Percy odpowiedziała tym samym, czując się tak szczęśliwa, że nigdy jeszcze nie wyglądała równie promiennie.- Nie do wiary, profesorze, zobaczyć taki uśmiech na pana twarzy!Sądziłam, że jest pan na to zbyt chłodny.- Teraz nie jest odpowiedni moment, żeby sprawdzać moją temperaturę, panno Parker - mruknął i podał jej kieliszek.- Za numer siódmy - wzniósłtoast, kiedy obydwoje spróbowali po łyku.- Cokolwiek miałoby to znaczyć - odparła, nie spuszczając wzroku z Alexiego.Ostrożnie sączyła wino, nienawykła do jego smaku w żadnych okolicznościach, poza komunią.- Gdyby nie to, że przez całe życie przydarzają mi się dziwne rzeczy, mogłabym podejrzewać, że sugerujesz coś nikczemnego.- Uważasz, że jestem nikczemny? - Nieznaczny uśmieszek wykrzywił mu usta.- Zniewalający, przebiegły i, obawiam się, dla mnie nie do objęcia.myślą.- przerwała, zagryzając wargę.Może posunęła się zbyt daleko i nie powinna wspominać o żadnych objęciach.Jednak wzięła oddech, pochyliła się do przodu i kontynuowała: - Nie tylko tobie ciąży los.Widzę nowe, przerażające rzeczy.Za twoim oknem galopują po niebie jacyś jeźdźcy.Słyszę głuchy łoskot kopyt i straszliwe ujadanie psów! Coś się wkrótce wydarzy, Alexi.Czemuś, czego nie rozumiem, pisane jest się wydarzyć.Czuję to w kościachi muszę ci powiedzieć, że równie jak się cieszę, że jestem tu z tobą, tak też się boję.Rozległo się głośne stukanie do drzwi.Aż podskoczyła.Wymienili z Rychmanem szybkie spojrzenia, po czym Percy bez słowa podbiegła do biurka, narzuciła na głowę szal, chwyciła jakąś książkę i schowała kieliszek.- Tak? - zawołał Alexi.Do pokoju wkroczyła panna Thompson.Wbiła wzrok w Percy, która robiła, co mogła, żeby wyglądać na pogrążoną w nauce.- No proszę.- Przełożona obrzuciła profesora nieufnym, gniewnym wzrokiem.- Czyżbym natknęła się przypadkiem na lekcję.o takiej porze?- Tak.- Ale jest weekend.- Przyjrzała się ślicznej sukience, która raczej nie wyglądała na strój szkolny.Serce Percy waliło jak młotem.Z pewnością zostali zdemaskowani i panna Thompson ją wyrzuci!- Panna Parker potrzebuje mojej pomocy.jak już mówiłem - stwierdziłAlexi.- A w czym pani mogę pomóc?W jego głosie słychać było przykre napięcie.- Ma pan gościa, który chce zamienić z panem słówko, profesorze.Pannę Linden - oznajmiła Rebecca Thompson.W jej głosie było napięcie.Za przełożoną stała piękna kobieta, ta sama, która była na balu.Percy dostrzegła ją kątem oka i coś w niej eksplodowało.Buntownicza część jej natury pragnęła ogłosić, że oto profesor Rychman i jego studentka wcale nie zajmowali się lekcją, tylko raczej omawiali odpowiedni sposób rozpoczęcia skandalicznego romansu.i czy obie panie mogłyby uprzejmie zostawić ich w spokoju? Ale spojrzawszy na Alexiego z wybuchową mieszaniną paniki i zakłopotania, tylko pokręciła głową.Wyglądało na to, że on też nie wie, co począć i się waha.- Panno Thompson, proszę dać nam jeszcze chwilę.Doradzam pannie Parker w sprawie osobistej, w związkuz ewentualnym powrotem do klasztoru.Ponieważ nie ma rodziny, która odpowiedziałaby na jej wątpliwości, uważam za swój obowiązek dokończyć naszą rozmowę.Czy panna Linden byłaby tak uprzejma i zaczekała na ławce na zewnątrz? Panna Parker, wychodząc, zawoła ją do gabinetu.- Cóż, trudno - najeżyła się przełożona.- Do widzenia obojgu państwu.Drzwi zatrzasnęły się za dwójką nieproszonych gości.Percy odwróciła się do Alexiego i zanim zdołała pomyśleć, wyrwały się jej gorzkie słowa:- Dziękuję, że ofiarowałeś mi jeszcze chwilę.Wiem, że ta kobieta ma urodę, o jakiej ja nie śmiałabym nawet marzyć, ale, Alexi, błagam, nie igraj z moim sercem.Gdyby coś pomiędzy wami było.- Percy, doprawdy!Jednak ona nie potrafiła się powstrzymać [ Pobierz całość w formacie PDF ]