[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sięgała do worka po kartofle i, oskrobując je temperówką, zdejmowała łupiny wstążkami, które narastały w szarą kupkę.Poczułem, że muszę się wytłumaczyć:– Przepraszam, zastała tu pani niezły bałagan, zaraz wszystko wymiotę, uprzątnę.Dziewczyna wrzuciła obrany ziemniak do miski i powiedziała:– Daj że spokój.– Może, jeśli by mi pani pomogła.– odezwałem się albo też zrobiła to ta część mnie samego, która nadal rozumowała tak jak zawsze.(Właśnie poprzedniego wieczoru powiedzieliśmy sobie z Xha: „Pewnie, gdyby znalazł się ktoś do pomocy, byłoby zupełnie inaczej!”)– Sam pomóż mi obierać – powiedziała dziewczyna, ziewając i przeciągając się.– Nie bardzo już wiadomo, jak się pozbywać rzeczy, które na nas spadają.– tłumaczyłem.– Niech pani spojrzy – i uniosłem odkrytą beczkę, którą w tej chwili dostrzegłem.– Ciekawe, co jest w środku.Dziewczyna powąchała i odparła:– Sardele.Zjemy fish and chips.Chciała, żebym usiadł przy niej i pokroił ziemniaki w cienkie plasterki.Na całym tym wysypisku znalazła czarniawą puszkę pełną oliwy.Rozpaliła na ziemi ogień, używając materiałów pakunkowych, i zaczęła smażyć rybki oraz plasterki ziemniaków w pordzewiałej misce.– W tym nie można, jest brudne.– zaprotestowałem, myśląc o kuchennych naczyniach Xha, lśniących jak lustra.– A, dajże spokój.– ona na to, nakładając gorącą smażeninę do rożków z gazety.Wiele razy stawiałem sobie potem pytanie, czy źle zrobiłem, nie mówiąc tego dnia Xha, że na Ziemię spłynęła także inna osoba.Ale musiałbym jej się przyznać do własnego lenistwa i że pozwalam gromadzić się tylu rzeczom.Najpierw dobrze posprzątam, pomyślałem, pojmując mimo wszystko, że sprawy się skomplikowały.Każdego dnia szedłem odwiedzić dziewczynę imieniem Wha, siedzącą pośród lawiny nowych przedmiotów, które zalewały już całą półkulę.Nie rozumiałem, jak Wha może mieszkać w tym rozgardiaszu i jak może pozwolić, żeby rzeczy piętrzyły się jedne na drugich, liany na baobabach, romańskie katedry na kryptach, wyciągi towarowe na pokładach węglonośnych, a potem jeszcze inne rzeczy, które osadzały się na tym wszystkim, szympansy na lianach, autokary typu sight-seeing-tour, zaparkowane na placach przed romańskimi katedrami, wyziewy metanu w kopalnianych korytarzach.Za każdym razem wpadałem w gniew; ta piekielna dziewczyna rozumuje zupełnie inaczej niż ja.A jednak musiałem czasami przyznać, że lubię patrzeć, jak ona się w tym bałaganie krząta, nieuważna w ruchach, zupełnie jakby wszystko, co robiła, przytrafiało jej się przypadkiem; i za każdym razem byłem zaskoczony, że wychodzi jej to nieoczekiwanie dobrze.Wha wrzucała do jednego garnka rzeczy, które miała pod ręką, jak na przykład fasolę i słoninę, i kto by przypuszczał? Wychodziła z tego świetna zupa; układała w stos fragmenty egipskich posągów, jakby to były naczynia do umycia – kobiecą głowę, dwa skrzydła ibisa, korpus lwa – i wychodził jej wspaniały sfinks.Słowem, sam byłem zaskoczony myślą, że mógłbym całkiem dobrze się poczuć w jej towarzystwie.Tym, czego nie potrafiłem jej wybaczyć, było roztargnienie, bałaganiarstwo, niewiedza, gdzie zostawiła daną rzecz.Porzucała meksykański wulkan Paricutin między bruzdami zaoranego pola, rzymski teatr z Luni między szpalerami winnicy.Fakt, że potem zawsze odnajdywała je we właściwej chwili, nie wystarczał, żeby uciszyć moją irytację, ponieważ była to jeszcze jedna przypadkowa okoliczność, która dołączała do poprzednich, zupełnie jakby nie było ich już dość.Z pewnością moje życie nie toczyło się tutaj, moje życie toczyło się u boku Xha i polegało na wyrównywaniu i oczyszczaniu powierzchni drugiej półkuli.Pod tym względem rozumowałem tak jak Xha, to nie ulegało wątpliwości, chciałem utrzymać Ziemię w stanie doskonałym, mogłem spędzać godziny z Wha tylko dlatego, że miałem pewność, że zdołam potem wrócić do świata Xha, gdzie wszystko szło takim trybem, jakim iść powinno, gdzie można było zrozumieć wszystko, co było do zrozumienia.Powinienem oznajmić, że z Xha osiągałem wewnętrzny spokój przy nieustannej zewnętrznej aktywności; z Wha natomiast mogłem utrzymać zewnętrzny spokój, robić tylko to, co w danej chwili chciałem robić, ale ten spokój był okupiony nieustanną irytacją, ponieważ miałem pewność, że ten stan rzeczy nie może długo trwać.Myliłem się.Przeciwnie, najbardziej różnorodne meteorytowe fragmenty łączyły się ze sobą, choćby powierzchownie, układając się w mozaikę, choćby niepełną.Węgorze z Comacchio, źródło na Monviso, zespół książęcych pałaców, hektary pól ryżowych, syndykalne obyczaje najemników rolnych, przyrostki celtyckie, wskaźnik wzrostu produkcji przemysłowej – były to materiały rozproszone i osobne, które stopiły się w gęsto utkany zbiór wzajemnych relacji w tej samej chwili, gdy na Ziemię niespodziewanie spadła rzeka, i był to Pad.I tak, każda nowa rzecz, która spadała na naszą planetę, znajdowała w końcu swoje miejsce, zupełnie jakby zawsze tam była, jej stosunek współzależności z innymi rzeczami i bezpodstawna obecność jednej z nich znajdowała podstawy w bezpodstawnej obecności innych, tak że powszechny nieład można było uznać za naturalny porządek rzeczy.W tym aspekcie można rozpatrywać także inne fakty, o których ledwie napomykam, ponieważ należą do mojego życia prywatnego: z pewnością pojęliście, że mam na myśli mój rozwód z Xha i mój drugi ślub, z Wha.Życie z Wha, jeśli przyjrzeć mu się z bliska, także odznaczało się pewną harmonią.Rzeczy wokół niej zdawały się naśladować jej styl w rozmieszczaniu się i łączeniu, i ustępowaniu sobie miejsca, jej brak metody i obojętność dla surowców, i niepewność ruchów, która w punkcie kulminacyjnym kończyła się błyskawicznym i zdecydowanym wyborem, już niepodważalnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]