[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno sobie wyobrazić, ile się nacierpiałem, zanim skończyłem to zadanie.Dumny ze swego dzieła i nawet jeszcze nie myśląc, do czego mi posłuży, zacząłem przede wszystkim zastanawiać się.jak by je ukryć, aby uszło uwagi przy najskrupulatniejszej rewizji.Przychodziły mi do głowy tysiące pomysłów, wszystkie niepewne, aż nagle wzrok mój padł na fotel i tu ukryłem sztylet w sposób nie budzący najmniejszych podejrzeń.Tak oto Opatrzność dopomogła mi w przygotowaniu ucieczki, która miała być niezwykłą, jeśli już nie cudowną.Przyznaję się do próżności, jednakże ta próżność nie wypływa z powodzenia ucieczki, albowiem największą rolę odegrało w niej szczęście: wynika ona natomiast z tego, że uważałem rzecz całą za możliwą i że miałem odwagę podjąć ją mimo wszystkie przeszkody, które, gdyby zniweczyły moje plany, znacznie pogorszyłyby też i mój los, być może na zawsze pozbawiając mnie wolności.Po trzech, czterech dniach rozmyślań nad sposobem użycia rygla, który stał się teraz jakby rodzajem piki, wielkiej niby kij i długiej na dwadzieścia cali, osądziłem, że najprościej będzie wydłubać nim otwór w podłodze pod moim łóżkiem.Byłem pewny, że sala pod spodem jest tą, w której widziałem pana Cavalli.Nie było dla mnie tajemnicą, że otwierają ją codziennie rano, i nie wątpiłem, że gdy już wydłubię dziurę, zdołam łatwo opuścić się przez nią na prześcieradle skręconym w sznur i przywiązanym jednym końcem do nogi łóżka.W sali schowam się pod stół, przy którym zasiada Trybunał, a rano, skoro tylko otworzą drzwi, wyjdę i zanim pogoń wyruszy, zdążę ukryć się w bezpiecznym miejscu.Wziąłem też pod uwagę, że w owej sali może stale czuwać jeden ze zbirów, jednakże mój sztylet winien był szybko mnie od niego uwolnić.Podłoga mogła być z podwójnych lub nawet potrójnych desek.Nie lada kłopot! Jak powstrzymać zbirów od zamiatania celi przez owe dwa miesiące, bo tyle mogło mi zająć wydłubywanie otworu? Wyraźnym zakazem wzbudziłbym podejrzenie, tym bardziej że chcąc się uwolnić od robactwa, nastawałem na codzienne zamiatanie, a miotła wnet ujawniłaby moje plany.Trzeba więc było znaleźć jakiś sposób, aby ominąć tę trudność.Zacząłem od tego, że zabroniłem zamiatać nie podając powodów owego zakazu.W tydzień potem Wawrzyniec zapytał o nie.Wyjaśniłem, że kurz pobudzający mnie do gwałtownego kaszlu może wywołać jakieś tragiczne skutki w moim zdrowiu.- Każę skrapiać podłogę - rzekł na to.- To będzie jeszcze gorzej, bo wilgoć gotowa pobudzić humory.W taki to sposób zyskałem tydzień zwłoki, aliści po tym czasie Wawrzyniec kazał zbirom znów zamiatać.Polecił wynieść łóżko na poddasze i pod pretekstem staranniejszego sprzątania zapalił świecę.Stąd wywnioskowałem, że łajdak powziął jakieś podejrzenie, ale zdobyłem się na obojętność wobec tych poczynań i bynajmniej nie rezygnując ze swoich planów myślałem tylko o tym, jak by je jeszcze mocniej obwarować.Nazajutrz rano zakłuwszy się w palec okrwawiłem całą chustkę i leżąc w łóżku czekałem na Wawrzyńca.Ledwie wszedł, po wiedziałem, że w gwałtownym ataku kaszlu pękło mi parę żyłek i stąd ta krew, którą widzi.Zażądałem też sprowadzenia lekarza, który, gdy przyszedł, puścił mi krew i zapisał jakiś lek.Oznajmiłem mu, że to wina Wawrzyńca, bo nastawał na zamiatanie celi.Robił mu z tego powodu wyrzuty i - jakbym go był o to prosił - opowiedział, że pewien młody człowiek umarł od takiejże przyczyny, tudzież oświadczył, że nie ma nic niebezpieczniejszego nad wdychanie kurzu.Wawrzyniec zaklął się na wszystkie świętości, iż kazał zamieść jedynie z uwagi na moje zdrowie, i obiecał, że to się już więcej nie powtórzy.Śmiałem się w duchu, bo lekarz nie mógłby lepiej uczynić, nawet gdybym go we wszystko wtajemniczył.Po wyjściu lekarza Wawrzyniec poprosił mnie o wybaczenie i zapewnił, że wszyscy inni więźniowie czują się dobrze, choć zamiata się u nich dość regularnie.Puszczenie krwi dobrze mi zrobiło przywracając sen i lecząc z gwałtownych kurczy, które już zaczęły napawać mnie strachem.Odzyskałem też apetyt i z każdym dniem nabierałem sił.Ale moment zabrania się do pracy był jeszcze dość daleki, albowiem wciąż panował dotkliwy chłód i nie mogłem dość długo utrzymać sztyletu w rękach, które zaraz mi grabiały.Moje przedsięwzięcie wymagało wielkiej przezorności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]