[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tematy i osoby wpisują się same.Połamańce - ale nie po indywidualnych wypadkach drogowych na wygodnych siedzeniach samochodów, ale ci-po gigantycznej kraksie Narodu i Państwa!Pierwszy cios spadł w 39.Potem posypały się dalsze.Jeden za drugim.Jakiż to był straszliwy szok! Nie sądzę, by mogły to sobie wyobrazić następne generacje rodaków, wychowane już w realnym poczuciu, a nawet w kompleksach przynależności do krajów drugiego, trzeciego, czy czwartego świata! Chłopcy do bicia i w boksie i w piłce nożnej i lekkoatletyce, wywodzący się z zapóźnionego cywilizacyjnie kraju, który wniósł iście minimalny wkład do zdobyczy kultury i nauki świata.Ale dla nas, wtedy, wychowanych w radosnym klimacie wolności, rozwoju, w poczuciu siły i męstwa.Gdy nagle okazało się, że nasza domniemana potęga - to tylko iluzja.Rozproszone, rozbite wojska! Uciekające za granicę dowództwo!?.Ten cios powalił nas na ziemię.Cios drugi: konfrontacja wyobraźni o Niemcach, jako o narodzie nienawistnym, ale prawym, rycerskim-z jakże zaskakującą rzeczywistością.Legenda o wozie Drzymały, o deutsche Gerechtigkeit - jeszcze żyła.A tu - podłe prowokacje, zbrodnicze ataki na ludność cywilną, masowe egzekucje, mordy! Bo przecież ludobójstwo to jest zwykła zbrodnia kryminalna, tylko powielona tysiąckrotnie! I łapanki - polowania na bezbronnych ludzi.Mordowane kobiety, dzieci - i żelazne krzyże na piersiach zwycięzców, bohaterów?.O jakże przerażająco szybko zdołał Hitler zdeprawować wspaniały naród, który wydał Bacha, Mozarta, Beethovena.To był Blitzkrieg.Lecz kiedyż nadejdzie pomoc.I tu cios trzeci: nie ma przyjaciół.Nie ma i nie będzie! I zamiast spodziewanej pomocy sojuszników - zdrada i cios czwarty! Nożem w plecy, śmiertelny.I znów kibitki, tylko że teraz zamienione na ciężarówki.Szedłem ulicą Mostową.Słyszę głos ciotki, cioci Kizi, woła:- Heniu! - I ona, i Marylka, i wujek Kostek na węzełkach w ciężarówce, a za nimi w burych szynelach dwóch armiejców z bagnetami na sztyk.Znikają za zakrętem.Ja stoję znieruchomiały, ogłupiony, niezdolny do myślenia i odczuwania.Reakcja psychiczna na poziomie krowy.Aha! (Jak już wspomniałem, odwiedziłem ich potem, dopiero w 70, w Toronto).A tam, wtedy, zaraz potem - Niemcy w Wilnie i kolejny szok straszliwy! Znów stoję jak krowa.Po raz pierwszy widzę, jak prowadzą ludzi z żółtymi gwiazdami na plecach! I Gurwicz, mój Gurwicz.Boże, gdzie jesteś? Boże.- "Gott mit uns!" - krzyczą szyderczo klamry na brzuchach niemieckich żołnierzy.Co robić? Gdzie się skryć? Jak przeżyć, zachowując resztkę godności, na którą polują wytrwale, zaciekle?I wtedy pojawia się śmiech.Humorek.Ten humorek, którego cień i tu jeszcze Państwo dostrzegą.Humorek lekarstwo, humorek ratunek.Humorek - jak piosenka Przybory.Humorek - sposób na życie, a może wtedy - jedyny sposób na przeżycie! Hi, hi! Ha, ha!Ale szczerze radzę: jeśli spotkają Państwo człowieka nazbyt wesołego, takiego niesfornego dowcipnisia, kalamburzystę o niezwykłym i trwałym, a lekko przesadzonym poczuciu humoru, takiego śmieszka-chichotka - proszę wycofać się czym prędzej! Dać nogę! A żywo, bo będą kłopoty! Na pewno tam jest coś nie w porządku, a może i duża bieda, nieszczęście.Na pewno! I on może potrzebować pomocy.A nawet jeżeli nie będzie potrzebować, to i tak będą Państwo musieli przed wycofaniem się zająć stanowisko, świadczyć, nawet wobec siebie, wobec choćby sumienia.Też czasem bardzo nieprzyjemnie, już przez samo zestawienie - per analogiam.Więc dobrze radzę!A nasz wesołek?.O niego nie warto się martwić.Jest jak w puklerzu z gęsich piórek.Nic go nie dosięgnie.Wszystko po nim spływa.Więc i Państwu radzę spłynąć!12Dla mnie, dla nas, dla całej mojej generacji - ten humorek był wtedy nieocenioną pomocą, koniecznością, jedynym ratunkiem wobec oferty losu, kategorycznej, nie do odrzucenia propozycji - przeprowadzenia na sobie, na własnej skórze, doświadczalnie, metodą porównawczą, badań naukowych nad specyfiką organizacji lagrów i łagrów, tj.obozów hitlerowskich i stalinowskich.Przeprowadzane osobiście przeze mnie wizje lokalne nieco się przeciągnęły i do lutego 1946 korespondencję do mnie należało kierować pod adresem: Maskowskaja obłaść, Korobowskij rejon, sieło Sieredniaki, 361-yj zapasnyj połk, czetwiortyj sztrafnyj bataljon, pocztowyj jaszczik nomier 13, Gienrichu Cziżu (cyrylicą).To właśnie próbka tego humorku.Zachował on i do dziś niewątpliwe, terapeutyczne walory.Bo wciąż jest mnóstwo różnych spraw do śmichu.I wcale nie trzeba gdzieś, aż hen, u Arabów, co się od tysięcy lat leją - szukać.- Masz pan słusznego - z jeszcze gorszym humorkiem wtrąca sąsiad - Weź pan ten Iran z irakiem i do tego Turcja, a patrz pan - na trzy podzielonych Kurdów za mordę trzymają i puścić nie chcą!- Widzi pan? A Irlandia Północna, a Szkocja, Walia, Katalonia? A Baskowie?- I jeszcze bliżej znajdziesz pan i bez szukania.Tyle tych uciskanych.- Bo jak się człowiek chce pośmiać, to zawsze znajdzie z czego.Tylko pytanie- do łez, czy od łez?.- Znowu pan, panie Heniu, odbiegasz.Wróć pan do nurtu po kolei! No!.- Po kolei? No, cóż.Zaświadczenie z pracy w orkiestrze radia litewskiego okazało się niewystarczające [ Pobierz całość w formacie PDF ]