[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z naszym dyrygentem grywał on kilkakrotnie, jeszcze w Polsce, zanim wyjechał na stałe do Anglii, gdzie wkrótce zdobył znakomitą renomę i rękę córki Menuhina.Pogratulowali sobie nawzajem, pogadali.Anglicy spoglądali z niekłamanym podziwem:- Ten nasz polski gość, to nawet po chińsku gadać umie?!- Fenomenalny!- I co? Koniec? - zapytałem.- Uhm.- O, nie! Na taki koniec to ja się nie zgadzam!- Ostatecznie to pańska książka.- mruknął urażony.- Więc bardzo przepraszam!.- Bezceremonialnie odepchnąłem sąsiada i uśmiechnąłem się grzecznie - Chciałbym najserdeczniej podziękować wszystkim wspaniałym Postaciom, których wciąż żywe wspomnienie - ich czyny, gesty i słowa wypełniły karty tej książki.Chciałbym podziękować wszystkim Redaktorom, szczególnie pp.Jerzemu Sito („Czytelnik”), Irenie Durbajło („PAX”), Zofii Pańkowskiej (PIW), Grzegorzowi Michalskiemu (PWM), Jarosławowi Skowrońskiemu (Wydawnictwo Łódzkie), Tadeuszowi Urbaniakowi („Omnipres”), Pawłowi Potoroczynowi („Zebra”), lektorom wydawnictw „Res Publica” i „Nova”.Ich trzeźwy sceptycyzm i realne spojrzenie na aktualne możliwości wydawnicze, na problematyczną wartość tego dzieła - bardziej, niż pomocna dłoń Janusza Cegiełły w przemijających chwilach słabości, pobudziły moją aktywną przekorę, w wyniku której, pokonując wszelkie trudności natury organizacyjnej, formalnej i finansowej, mogę dziś Państwu zwycięsko przedstawić ten wolumen.Dziękuję przede wszystkim mojej kochanej, miłej Żonie, dzięki której książkę tę pisałem zamiast trzech miesięcy prawie dwa lata.Ale przecież wszyscy dobrzy mężowie lubią, chcą, no i powinni poświęcać żonom trochę czasu! Czasu - cudownego daru losu, o nieodwracalnej niestety przemijalności; daru najwspanialszego, który i tak najczęściej marnotrawimy, oddając się jego w miarę miłemu „spędzaniu”, albo wręcz „przepędzaniu”.Na szczęście - zachowuje on cudowną cechę rozciągliwości! Wydłużenie „cyklu produkcyjnego” książki umożliwiło mi staranniejszą, głębiej przemyślaną, choć daleką niestety od ideału, redakcję tego tomu skonstruowanego „szkatułkowo” - (tzn.lekturę można przerywać, zaczynać i kończyć w dowolnym miejscu, przeskakując fragmenty zdające się nam mniej atrakcyjnymi - bez żadnego uszczerbku dla utworu, ze szkodą wyłącznie Czytelnika).Chciałbym wyrazić szczery żal, że w okresie dzielącym powstanie tej książki od ukończenia jej druku zmarło kilku artystów, z których poglądami się nie zgadzałem i atakowałem ich mocno.Dziś bym tego nie czynił - „De mortuis nihil nisi bene”.Nie było już, niestety, możliwości zmian, korekt, czy skreśleń.O wybaczenie proszę.Mam cichą nadzieję, że przy lekturze tej książki uśmiechnęli się Państwo choć parę razy, ówdzie - głębiej zadumali, a może i czasem w oku zaszkliła się łza?.Nie śmiem marzyć.Czy zechcieli Państwo łaskawie zauważyć niezwykle korzystną relację między rzeczywistą wartością dzieła, a jego stosunkowo niską ceną rynkową, mimo znacznych kosztów papieru, druku, kolportażu itd.? Stało się to możliwe tylko dzięki kategorycznej odmowie wypłacenia autorowi honorarium.W ogóle! Zresztą nie ma podstaw prawnych.Więc nie może dochodzić.Tak więc z tego starcia z wolnym rynkiem wyszli państwo na pewno zwycięsko.A jal.To będzie zależało od reklamy, sprawności kolportażu, chłonności szeroko pojmowanego tzw.środowiska, a w końcu - od obliczeń Izby Skarbowej przy Urzędzie Gminnym.Dziękując za łaskawą uwagęKreślę się z szacunkiemWarszawa, dnia 5.VI.1991 [ Pobierz całość w formacie PDF ]