[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.31ROZDZIAŁNikodemus pomaszerował w zimną jesienną noc.Wiatr szeleścił w koronach drzew, zrywając z brzóz żółte i pomarańczowe liście.Rześkie powietrze pachniało wilgotną ziemią i butwiejącymi liśćmi.Biegnąca przed nim stroma górska droga skręcała w dół, do wioski Skrzyżowanie Graya.Za jego plecami rozciągał się czarny zarys Starhaven.Choć Nikodemus rzadko opuszczał akademię i nigdy nie podróżował tą drogą w nocy, niewiele dostrzegał z jej ciemnego piękna, ponieważ zbytnio rozpraszały go świeże wspomnienia i nowe emocje.Z początku czuł tylko euforię.Kakografia pomogła mu w ucieczce! Potem jednak pokonał zakręt i zobaczył przy drodze butwiejącą kłodę, przypominającą kobiece ciało, zwinięte i odwrócone plecami.Przebiegi go dreszcz.Pień drzewa robił się coraz większy, odsłaniającporastające go niczym brodawki blade grzyby,korzeniami sięgające pod korę.Przypomniał sobie zmasakrowaną twarz Devin.Pró-bował myśleć o szmaragdzie, jednak strach i żal nie chciały ustąpić.Devin i Kyran zginęli.Demon Tajfon zmienił Johna w mimowolnego zabójcę.Co gorsza, potworny Fellwroth wciąż żył.Obrażenia zadane przez Kyrana metalowemu golemowi nie miały większego znaczenia.Fellwroth mógł już tworzyć sobie kolejne ciało.Nikodemus zamknął oczy i znowu spróbował przy-wołać obraz szmaragdu, ale ponownie mu się to nie udało.Fellwroth mógł atakować wciąż na nowo i nie miało znaczenia, ile razy ucieknie, ile golemów zostanie zniszczonych.A jednak gdy golem chwyci! go za gardło, usłyszał głos szmaragdu przemawiający głosem dziecięcej wersji jego samego.Dowiedział się, że klejnot był brakującą częścią niego.Dowiedział się, że w koszmarach widział obrazy żywego ciała Fellwrotha.Jednak czy ta wiedza na coś mogła mu się przydać? Nie był Zimorodkiem.Przepowiednia twierdziła, że Zi-morodek urodzi się z keloidem o kształcie Warkocza.Keloid Nikodemusa został stworzony już po urodzeniu, gdy ojciec naznaczył go za pomocą szmaragdu.Co gorsza, Nikodemus wciąż nie miał pojęcia, gdzie może się znajdować prawdziwe ciało Fellwrotha.Ow-szem, wiedział, że spoczywa w jaskini z obeliskiem.zamieszkanej przez koszmarne żółwie? To nie miałosensu.Jego strach narastał, a keloid znów zaczął go piec.Blizny zrobiły się tak gorące, aż bał się, że przypalą mu włosy.Zatrzymał się, by powachlować podstawę karku.Czekając na ochłodzenie keloidu, wyciągnął z sa-kiewki przy pasie Ziarno Znalezienia i oderwał otaczający je korzeń.Tak jak poprzednio, artefakt stopił się, po czym oblał wierzch jego dłoni, tworząc warstwęprzypominającą żywą korę.Teraz Deirdre mogła go znaleźć.Drabina Głupców sprowadziła ją na ziemię od wschodu Starhaven i będzie musiała wykonać długi marsz dookoła twierdzy, by dotrzeć do drogi, którą wędrował teraz Nikodemus.Nawet gdyby druidka wyruszyłanatychmiast, nie mogła dotrzeć do niego wcześniej niż o świcie.Do tego czasu potrzebował jakiejś bezpiecznej kryjówki.Znowu ruszył drogą, mając nadzieję na szybkie dotarcie do Skrzyżowania Graya.Jednak noc się zmieniła, on nie był już taki sam.Las zrobił się wyższy i mroczniejszy.W świetle niebieskiego księżyca znajome kiedyś łąki stały się krajobrazami z innego świata.Wszędzie wokół niego czaiła się pustka.Potrząsnął głową i spróbował odsunąć od siebie myśli o Kyranie i Devin.Noc jednak nie pozwoliła się zignorować, ściągnęła na pomoc jego wyobraźnię.Wszystko się zmieniło.Pniak przybrał kształt wilkołaka, pozbawiona liści gałąź wyciągała otwarte palce, czekając, by go chwycić, wiatr w koronach drzew zaczął szeptać o krokach Chthoników.Przez większość życia Nikodemus marzył o wyruszeniu w te lasy, o walkach z potworami na drodze, którą właśnie szedł.Nigdy jednak nie przypuszczał, że mógłby się czuć tak samotny, że mogło tu być tak ciemno.zostawiając na niebie tylko białego brata.Świat zrobił się I wtedy niebieski księżyc schował się za chmurę, jeszcze mroczniejszy.Każdy spadający liść sprawiał, że Nikodemus podskakiwał.Każda łamana gałązka przywoływała obrazy czających się w mroku koszmarów.Czuł się, jakby serce podeszło mu do gardła.Droga wydawała się drżeć.Upuścił Indeks i padł na kolana.Ukryte za konarami i pod krzakami ciemnogranatowe koszmary rozrastały się, wzbogacając się o nogi i kły, przeciskając się przez wysoką trawę łąk, cały czas kryjąc się w cieniach.Zaczęły śpiewać chrapliwymi glosami, opowiadając o tym, jak przez wiele długich lat dryfowały wśród drzew jako pozbawione kształtów zjawy.Śpiewały o tym, jak od dawna wyczekiwana wyprawa Nikodemusa czyniła je silniejszymi.Nocne stwory zbierały się na skraju lasu.A kiedy odwracał wzrok, przebiegały przez drogę do drzew po drugiej stronie.Przeważnie były niewidoczne, ale od czasu do czasu dostrzegał sękaty łokieć lub parę świecących fioletowo oczu.Nie było dwóch takich samych, panoszyły się wszędzie wokół niego, mamrocząc i nucąc swoją cichą pieśń.Oddychający coraz szybciej Nikodemus uświadomił sobie, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo.Zda! sobie sprawę, że może wrócić do Starhaven.Obejrzał się na ciemne wieże.Gdyby wrócił, strażnicy wtrąciliby go do więzienia.Ale co z tego? W korytarzach mijałby innych ludzi i wiedziałby, że świat się nie zmienił.Mógłby im opowiedzieć o golemach.Akademia by go ochroniła.Zapewniłaby mu miejsce na złożenie swojego języka w odpowiedniej konwencji literackiej.Wciąż na kolanach i dłoniach odwróci! się twarzą pod górę.Wszędzie wokół niego strachy szeptały o swoim lęku, że ucieknie z powrotem do Starhaven i pozbawi je pożywienia.Minęła bezczasowa chwila, podczas której Nikode-mus klęczał, pogrążony w fantastycznym świecie.Nagle przed jego oczami pojawił się obraz małego szmaragdu.Wtedy zdecydował się pozostać.Wolał raczej zginąć, próbując odnaleźć brakującą część siebie.Ciemnogranatowe strachy wypadły na drogę, jęcząc z zachwytu.Otoczyły go, tworząc przerażającą plątaninę kończyn, brzuchów i zębów.Został na kolanach, zastygły z przerażenia.Niektóre potwory były dziwnie znajome - mały bezoki smok, olbrzymi owad z ludzką twarzą, troll o głowie z trzema rogami.Inne stanowiły tak fantasmagoryczną mieszaninę kończyn, płetw i szponów, że niemożliwe było ogarnięcie ich w całości.Jedne chwytały go za ubranie, inne przeciągały szpony przez włosy.Kiedy jednak nocne strachy go dotykały, Nikodemus zaczął wyczuwać ich myśli i uczucia.Wiedział, że jego decyzja o pozostaniu na drodze wpłynęła na nie w spo-sób, o którym nie miały pojęcia.W tej chwili wiatr przyniósł z dołu rytmiczne ude-rzenia kopyt na drodze.Nocne strachy zastygły niczym kamienne rzeźby.Niektóre przystawiły pazury do nie-toperzowych uszu.Teraz już wyraźnie dobiegały ich czterotaktowe dźwięki galopującego konia.Wszystkie potwory zadrżały - wiedziały, co nadciąga w górę od wioski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]