[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— To moja wina, Wania! Bahadur uciekł, bo go uderzyłem.—Stało się.Teraz samooskarżanie i użalanie się nic nie pomoże.Lepiej po-starajcie się stanąć na nogi.Jesteśmy pod rozkazami Mienszykowa i mamy za zadanie polować na wrogie patrole, by je rozbić lub, jeśli okażą się zbyt liczne, zwabić w okolice naszych oddziałów.Koniecznie chcieliście walczyć ze Szwedem, toteż wstawajcie i do dzieła! — powiedział Wania, a w jego głosie zabrzmiała wyraźna tęsknota za Syberią, gdzie można było natknąć się najwyżej na kilku niezdyscyplinowanych Tatarów, ale nie było tam żadnego żądnego krwi szwedzkiego potwora.Siergiej splunął, nie mogąc się pozbyć paskudnego posmaku oblepiającego mu gardło.Następnie ostrożnie uniósł powieki.Było południe i jasne promienie słońca ukłuły jego oczy niczym ostrza niezliczonych sztyletów.Jeszcze raz westchnął i zaczął stopniowo zapoznawać się z otoczeniem.Leżał na macie w pobli-żu spalonej wsi, koło której doprowadzono go do cara.Nie było śladu po namio-tach, które stały tu poprzedniego dnia.Żołnierze wyruszyli pewnie w dalszą drogę z Mienszykowem albo z carem.Drugie spojrzenie pozwoliło mu rozpoznać konie jego ludzi pasące się pod lasem, gdzie trawa nie została stratowana i ska-żona obornikiem.Spojrzał w górę i ujrzał zatroskaną twarz Wani.—Masz trochę wody, żebym mógł wypłukać usta?Wachmistrz krzyknął coś półgłosem i natychmiast pojawił się jeden z Kał-muków, podając mu skórzaną manierkę z ciepłą i zastałą wodą.Siergiejowi znów zebrało się na wymioty.Chciał poprosić o świeżą, ale przypomniał sobie, że źródła w tej okolicy zostały już zatrute.—Myślę, że mogę już usiąść w siodle — burknął i wstał.Zachwiał się, ale Wania natychmiast go podtrzymał.—Jesteście pewni, że zdołacie utrzymać się w kulbace?Siergiej mruknął tylko twierdząco, bowiem stawianie kolejnych kroków wymagało od niego zebrania wszystkich sił.Nie chciał pozwolić, by trans-TLRportowano go jak jakiś tłumok.Z pomocą Wani udało mu się wdrapać na Moszkę, lecz gdy wierzchowiec ruszył, Siergiej pożałował swej decyzji.Każde stąp-nięcie końskich kopyt odbijało się w jego głowie i żołądku niczym bicie młota.Zrobiło mu się niedobrze.Mimo złego samopoczucia myśli Siergieja krążyły wokół Bahadura.Zżerały go wyrzuty sumienia.Kochał młodego Tatara z jakąś bolesną mocą i miał poczucie, jakby stracił młodszego brata albo nawet jedynego syna.Ogarnęła go ogromna tęsknota i łzy napłynęły mu do oczu.Nie potrafił pogodzić się z myślą, że już nigdy więcej się nie zobaczą.Wszystko, co mógł teraz zrobić, to wznieść modły do wszystkich świętych, by pozwolili Bahadurowi cało wrócić do jego ojczyzny, bowiem jedynie bezkresne przestrzenie Syberii mogły uchronić chłopca przed zemstą cara.5.W szwedzkim obozie Szirinie trudniej niż dotąd przychodziło ukrycie swej płci.Ani na chwilę nie wolno jej było stracić czujnos'ci, toteż nie padła ofiarą owej obezwładniającej, a zarazem drażniącej nudy, trzymającej w szpo-nach pozostałych.Prośba Kirilina, by wraz z resztą podległych mu ludzi włączyć go do szwedzkiej armii, została przez króla odrzucona.W związku z tym zbie-gowie siedzieli bezczynnie w obozie, podczas gdy poszczególne oddziały wciąż robiły wypady, ścigając wycofujących się Rosjan.Na razie Szwedów od ich nieprzyjaciół dzieliła cała szerokość Dniepru, lecz dzień, w którym Karol XII miałzamiar przeprawić się przez rzekę, nadchodził coraz szybciej.Tymczasem Szirinie, która pilnie obserwowała Szwedów i przysłuchiwała się ich rozmowom, udało się dość dobrze nauczyć ich języka.Dzięki temu zorientowała się, z jakiego powodu król wstrzymuje pochód głównej armii.Oczekiwał mianowicie swego generała, Lewenhaupta, który miał dołączyć do nich z nowymi żołnierzami i obfitymi zapasami.Na razie, zgrzytając zębami, musiał się biernie przyglądać, jak Rosjanie pustoszą całą okolicę.Wymuszona bezczynność spowodowała eskalację napięcia między Rosjanami Kirilina a Sybirakami, wskutek czego dawni jeńcy bardziej zbliżyli się do siebie, przyjmując do swego grona również Bahadura.Tatarskiego księcia, do TLRktórego Ilgur wcześniej odnosił się z niejaką pogardą, traktował teraz jak najbardziej zaufanego sprzymierzeńca i w chwilach gdy w jego żyłach płonęła szwedzka wódka, zwana aquavitem, opowiadał mu o swych marzeniach, które miał nadzieję zrealizować z pomocą Szwedów.Szirina słuchała cierpliwie, powstrzymu-jąc cisnącą jej się na usta drwinę, bowiem Szwedzi traktowali Ilgura nie jak syna emira, lecz podobnie jak Kirilina, Szyszkina i pozostałych Rosjan, jako uciążliwego stołownika.Dawano im wprawdzie pod dostatkiem jadła, ale obrzucano ich niewyszukanymi obelgami, gdy stanęli komuś na drodze, na co dzień zaś zwracano na nich podobną uwagę jak na brud klejący się do podeszwy.Wiele razy Szirina miała ogromną ochotę wymknąć się z obozu i ruszyć w kierunku Syberii.Lecz mimo szykan Szwedzi nie spuszczali oka z nielubianych gości, przeganiając każdego, kto próbował opuścić przydzieloną im część obozowiska.Pewnego sierpniowego wieczoru Szirina i Ilgur przechadzali się wśród rzę-dów namiotów, w części obozu, po której pozwolono im się swobodnie poruszać.Ilgur dzierżył w dłoni butelkę wódki, z której co jakiś czas pociągał solidnego łyka, a jego gestykulacja stawała się coraz żywsza.W zapamiętaniu rzucałprzed siebie bezładne groźby pod adresem swego ojca i braci, których zamierzałpobić z pomocą Szwedów i mianować się chanem całej Syberii.Szirina tak często miała okazję słyszeć te słowa, iż zdało jej się, że ma przed sobą pewnego barwnego ptaka, którego widziała kiedyś w pałacu Apraksina w Sanki Petersburgu.O ile wiedziała, ptaka nazywano pleciugą, ponieważ bez przerwy powtarzał zdania, których go raz nauczono
[ Pobierz całość w formacie PDF ]