[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Są wykonane z jasnego piaskowca.–Jasnego, czy białego?–No, żółtawego, ale z pewnością nie ciemnego.–Zżółknąć mógł pod wpływem czasu.Trzysta lat temu był pewnie biały.–Myśli pan, że pod płytą nagrobną…?–Między innymi właśnie dlatego chcę otworzyć te cholerne sarkofagi otoczone przez moich tubylców jakimś dziwnym nimbem, estymą może lękiem.One stanowią, a raczej stanowiły do wczoraj tabu.Przełamaliśmy ten lęk, to tabu.Pan i ja.Cha, cha, cha! – roześmiał się tak straszliwie, że aż gołębie drepczące sennie zerwały się spłoszone i trzepocząc zataczały krąg nad dachami kamieniczek.Staruszek rozejrzał się niespokojnie, ale wszędzie było pusto.Jedynie po przeciwległej stronie rynku jakiś człeczyna poganiał chudą krowę.On raczej nie mógł słyszeć tryumfalnego ryku historyka.W każdym razie nie zwrócił nań uwagi: jego krowa porykiwała jeszcze głośniej.–Wyeliminowałem już wszystkie większe białe kamienie w okolicy.Omal nie ma kamienia, którego bym nie przewrócił na drugą stronę proszę pana.Kamienny stół z podziemi odpada.Pod nim nic spoczywać nie może, poza tym jest zbyt ciężki, by można go było poruszyć.Chcę się dowiedzieć, o co chodziło autorowi zacytowanego wierszyska.Z tym fragmentem może się wiązać praprzyczyna wszystkich katastroficznych legend i podań powstałych w okolicy.Ta z kolei musi być związana z grobowcami na Atrtrox.Czułem to intuicyjnie od dawna.–Dziś będzie pan mógł zrealizować swe zamiary.–Dzięki panu.–Oooch, nie mówmy o tym.Sam jestem ciekaw, co znajdziemy.–Prawdopodobnie zmurszałe szczątki ludzkie i nieco przedmiotów osobistych.–Więc właściwie, po co je otwieramy?–Proszę pana.Być może tylko obalamy sens i zasadność istnienia określonego mitu.Ale też nie jest wykluczone, że znajdziemy coś, czego nie spodziewamy się zupełnie, a co rzuci nowe światło na moje prace, na dzieje naszego miasta przede wszystkim.–A jeśli faktycznie uwolnimy jakieś bliżej nieokreślone zło?–Na spotkanie z ewentualnymi zarazkami jesteśmy przygotowani.Nasz doktor sprokurował specjalne maseczki.Przed samym otwarciem nasączy je odpowiednim środkiem odkażającym.Może mi pan wierzyć, nie spodziewam się, że wypełznie stamtąd jakiś potwór.Zaznaczam zresztą, że oprócz ciekawości, powoduje mną autentyczna chęć dokonania renowacji starych sarkofagów.–Czy nie odniósł pan wrażenia, że komuś bardzo zależało na tym, by ktoś kiedyś zainteresował się tematem?–Przepraszam, a czy pan takie odniósł?–Tak.–Niby na jakiej podstawie?–Czy nie łatwiej było zniszczyć wszystkie dokumenty, niż niszczyć je wybiórczo? Mówił pan, że wszystkie adnotacje i wzmianki dotyczące ostatniego dziedzica Atrtrox zostały usunięte z wszelkich papierów.Taki zabieg tylko podnieca ciekawość potencjalnego czytelnika, zachęca go do zainteresowania się zagadnieniem i osobą, której dotyczą zniszczone fragmenty.Dużo prościej byłoby spalić w całości, choćby cytowany przez pana ostatnio tekst, zamiast urywać go tworząc tajemnicę niejako na zamówienie, a z pewnością na siłę.A potem dla wzmocnienia efektu wyryć raz jeszcze dziwacznie brzmiące słowa w kamieniu.–Co pan insynuuje? – nastroszył się.–Niczego nie insynuuję.Rzucam kolejną hipotezę.Wydaje mi się po prostu, że ludzie zawsze byli do siebie podobni i zawsze w danej populacji występowała pewna ilość wesołków i błaznów, określona ilość ponuraków i nudziarzy, trochę okrutników, trochę kaznodziejów i tak dalej, i tak dalej.Być może akurat wtedy znalazł się i nabierca, któremu przyjemność sprawiało tworzenie swoistych artefaktów.–Osobliwy punkt widzenia – wzruszył ramionami.Oczywiście to nie jest niemożliwe, proszę pana.Ktoś taki mógł istnieć.Owe – jak pan określa – „artefakty” mogłem stworzyć nawet ja sam.Tylko że ja tego nie zrobiłem, gdyż nie zdążyłbym sporządzić ich tylu w ciągu jednej nocy po to, by zabawić lub przestraszyć, a może tylko zaintrygować właśnie pana.Nie chciałoby mi się tego robić.Niech pan się nie obraża, ale to nie byłaby gra warta świeczki.Za to bardzo, ale to bardzo wyczerpująca przez swą pracochłonność.Poza wszystkim jednak, dokumenty, o których wspomniałem powstały w okresie dwóch stuleci.Ludzie tak długo nie żyją.Dlatego nie sądzę, by miał pan rację.Tajemniczy nieznajomy przygotowywujący łamigłówki dla potomnych? Też pomysł.Co by mu z tego przyszło?–A co pan zrobi, gdy już skończy pan dzieło? – uznałem, że najwyższa pora uciekać z drażliwego tematu.–Słuszne pytanie.Otwarcie sarkofagów zakończy pewien etap w mej pracy, w mym życiu – westchnął.– Ale ja i tak będę miał sporo do zrobienia.Gdy już zinwentaryzuję zawartość sarkofagów, będę prowadził badania neolitycznego obiektu położonego za Przełęczą Oślego Grzbietu.–Rzeczywiście.Wspominał pan o jakiejś kolosalnej i budowli.Czy to o nią panu chodzi?–Tak.Przed wielu laty zaintrygowało mnie wzgórze po drugiej stronie przełęczy.Tam jest głęboka i szeroka dolina, pośrodku której znajduje się ciekawy obiekt.Długo sądziłem, że jest to porośnięty roślinnością pagór, przypominający odwróconą do góry dnem misę.Jego ściany są bardzo strome, a jednocześnie spowite gęstą roślinnością, dodatkowo uniemożliwiającą wspięcie się na szczyt.Tam nikt nie zachodzi.Miejscowi nazywają ten pagórek Czarcim Łajnem i omijają go z daleka.Jest to zatem miejsce wyjątkowo odludne.Zapuściłem się tam pewnej zimy przed laty.Pamiętam jak dziś.Przez dłuższy czas trzymał mróz.Niezbyt wielki, ale jednak.To odbiło się bardzo niekorzystnie na roślinności, proszę pana.Poniekąd dzięki temu zorientowałem się, że mam do czynienia z fortecą.–Z fortecą? W każdym razie z dziełem istot rozumnych i potężnych.Gruba warstwa zieleni okrywająca domniemane wzniesienie przemarzła.Ze zbitej ściany kłączy, pnączy i liści ostała się prześwitująca gdzieniegdzie nieregularna sieć łodyg i gałęzi.Tam nawet rośliny są inne niż gdziekolwiek w okolicy.Mają grube, mięsiste liście o szczególnym odcieniu.Ale nie o nich miałem mówić, bo nie one są ważne, a raczej ich brak.Otóż gdy liście pomarzły, zwinęły się albo poopadały, dostrzegłem przez gałęzie jakiś otwór w litej – zdawałoby się – skale.Zajrzałem tam, a potem wcisnąłem się do środka.Okazało się, że jest to początek korytarza zablokowany dużym głazem, który osunął się chyba stosunkowo niedawno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]