[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Energia była dobra - powtórzył Helge.- To będzie hit.- Koniec na dziś? - zapytałem, zdejmując gitarę.- Trochę boli mnie głowa.Ogarnę sięw tygodniu, okej?Skończyliśmy.Byłem niespokojny.Nazajutrz w drodze do szkoły ogarnęły mnie spokój i radość większe niżpoprzedniego wieczoru.Dokładnie jak w sobotę przepełniała mnie arogancja i głupotazakochania.Próba się skończyła, roztrzęsienie opuściło ciało, a ja nie widziałem przed sobąprzeszkód, jedynie radość.Życie, w którym dostrzega się tylko radość, jest nawet dobre,chociaż głupie.Tym właśnie cechuje się życie dzieci, które powinny zachować tę radość tylkodla siebie, zamiast dzielić się nią z zakochanymi i pijanymi.Helge, Katrine i ja spędzaliśmy właśnie przerwę pod murami katedry, gdyzauważyłem Yngvego, który stał pod tym samym wejściem co w piątek.Bez namysłuuniosłem rękę, uśmiechnąłem się i pomachałem.Helge zerknął w stronę Yngvego.Zmrużył oczy, mocno zaciągnął się papierosem izmarszczył brwi.Helge zawsze sceptycznie odnosił się do nowych ludzi, a że Yngve byłtypowym drętwiakiem, mój gest wydał mu się dziwny.Również Katrine spojrzała w tamtymkierunku.Odmachał mi i się uśmiechnął.Staliśmy na górze w przemoczonych czarnychpłaszczach, Helge w arafatce i ciężkich butach, wszyscy z przypinkami na piersi.NIE dlaEWG, Punk’s not dead, Front Kobiet.Yngve miał na sobie ładną niebieską kurtkę, dżinsy,półbuty i machał do mnie.Zamarłem.Helge posłał mi surowe spojrzenie.Nic nie powiedział, tylko na mnie patrzył.- Kto to? - zapytała Katrine.- Co?- Ten chłopak, do którego machałeś.- Wskazała palcem.- Ten tam.To chłopak, w którym jestem zakochany, Katrine.- Kto? - starałem się brzmieć spokojnie.Spojrzałem w jego stronę.- A, on.Spotkałem go w piątek w drodze do domu.Ma chyba na imię Yngve -powiedziałem.- Yngve czy Erlend.Nowy.Chyba z klasy C.A może A?Kiedy mówiłem, przekonany, że podaję im proste i dobre wyjaśnienie, kim jestYngve, zauważyłem, jak wzrok Helgego przesuwa się z mojej twarzy w innym kierunku.Odwróciłem się.Stał tam Yngve w dużej puchowej kurtce.- Cześć.- Spojrzał na mnie.Uśmiechnął się do Helgego i Katrine.Poczułem lekkiedrżenie palców.Jego czerwone policzki wyglądały dziś jeszcze bardziej świeżo, może przezpogodę?- Cześć - odpowiedziałem.Helge nawet nie mrugnął.Katrine uśmiechała sięprzyjaźnie i grzecznie.Był taki piękny.- To.- Yngve przestąpił na drugą nogę.- Odwiedziłeś ojca?Helge znów zmarszczył brwi.Zacząłem się denerwować i spojrzałem na zegarek.- Tak.To jest Katrine i Helge - przedstawiłem ich.- A to Yngve.Katrine podała mu dłoń.Uścisnął ją.Katrine i Yngve się dotknęli.Poczułem ukłucie,widząc, jak ich dłonie się obejmują, stykają.Helge skinął tylko głową.- Byłem w niedzielę na łyżwach.- Yngve spojrzał na mnie.Zaśmiał się.- Nalodowisku miejskim.Zaciekawiłeś mnie.Helge znów na mnie popatrzył.Uśmiechnąłem się rozbrajająco i skinąłem głową doYngvego.Musiałem skierować tę rozmowę na inne tory, czułem zdenerwowanie, byłem wcoraz większych opałach, zapędziłem się w kozi róg, a Yngve dolewał jeszcze oliwy doognia.Zaryzykowałem.- Może chciałbyś pograć z nami w tenisa? - zapytałem nagle Yngvego.Helge westchnął demonstracyjnie za moimi plecami.Wyraźnie powiedział już, comyśli o tych moich „megadurnych pomysłach”.- Gram już w tenisa - odparł Yngve.- Zresztą widziałeś - dodał, uśmiechając się.Popatrzył na Katrine i Helgego.Z tym swoim dobrym, niewinnym uśmiechem.- A wygracie?Miarka się przebrała.Podejrzliwość Helgego została zanadto podsycona.Spojrzał namnie.- Co to ma, kurwa, być, Jarle? Tenis, łyżwy i.co to ma być?Yngve wyglądał niepewnie.Katrine odwróciła się do mnie.Zaśmiałem się, zwracając się do Yngvego.- Nie przejmuj się nim - powiedziałem.- On już taki jest.Trochę wkurzony.Ogólniewkurzony i agresywny.Ale to dobry człowiek.Odwróciłem się znów do Helgego.- Nic, kurwa, okej? Zaczynamy grać w tenisa, a to jest Yngve, nowy w szkole, i pytamsię go, czy nie zagra z nami, okej? Jeśli ty nie chcesz, to twoja sprawa, możesz każdą przerwęspędzać w Folken, jeśli o mnie chodzi, to możesz tam sobie przesiadywać po szkole iwieczorami, ale my chcieliśmy czasem pograć w tenisa.Okej? Czy to takie trudne? Podrzucićpiłkę, uderzyć ją i zobaczyć, co się stanie?Odwróciłem się do Katrine.- Co nie, Katri?Pokiwała energicznie głową.- Boże, jasne, że tak!Miałem pełną kontrolę.Zdenerwowanie minęło, odparłem podejrzenia Helgegoarogancją i pewnością siebie.Pokręcił głową.- Coś mi tu śmierdzi, Jalla, nie kupuję tego, a już na pewno nie kupię pieprzonejrakiety tenisowej, Helge Ombo za Chiny tego nie zrobi.- Można wypożyczyć - usłyszałem za sobą głos Yngvego.- Co? - powiedział Helge.- Nie.ee, można wypożyczyć i zobaczyć, czy ci się spodoba.Katrine się zaśmiała.Widziałem, że podoba jej się Yngve.Jego bezpośredniość i to, żenie daje się uszczypliwościom Helgego.- Kurwa - zaklął Helge.- Gdzie cię zrobili?Zadzwonił dzwonek.Yngve dał do zrozumienia, że chce już iść.Uniósł rękę i uśmiechnął się zamkniętymiustami.Piękny Yngve.- Ćwiczę w środy - powiedział.- W sali gimnastycznej, ale mogę też pograć później,to znaczy z wami.Możemy zagrać debla? O ósmej?Katrine i ja skinęliśmy głowami.Yngve odwrócił się i podbiegł do wejścia.- Co to, kurwa, jest? - oburzył się Helge [ Pobierz całość w formacie PDF ]