[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybym był komisarzem, ustaliłbym u operatora numery, z którymi Emilio rozmawiał.Jeśli technika sięga tu tak daleko.Może doszedłbym, czy Musa do niego dzwonił.Przede wszystkim próbowałbym jednak namierzyć sam telefon.Komórka wysyła sygnał, można go odebrać i ustalić położenie.- Safaricom, to jakaś sieć? - Lutka widziała reklamy z takim napisem w Nairobi i Mombasie.- Skoro to takie łatwe z tym telefonem, czemu Jenga tego nie sprawdzi?- Może już sprawdził i dlatego przypisuje Musie jedynie porwanie? Może telefon Emilia jest wyłączony? W każdym razie numer leży u mnie w kieszeni.Newsy z gazet też nie zaszkodzą.Niech brat Toma szuka, złapiemy szerszy kontekst.Ale proponuję nie przyznawać się do naszych planów profesorowi.Mógłby tego nie przełknąć.- Jasne, że.- Lutka nie dokończyła.Coś włochatego dotknęło przed chwilą jej nogi.- Fryga! - wykrzyknęła, widząc u swoich stóp pupilkę.Ale w jaki sposób fretka wyszła z klatki? Przecież zaglądała do niej niedawno i odruchowo sprawdziła zamknięcie.- Co tu robisz?- O, tchórzoszczur na wolności.Siemka, lady! - Czarek przywitał zwierzę z niewymuszoną kurtuazją.Mało brakowało, a ukłoniłby się, co Lutka odnotowała z rozbawieniem.- Co słychać?Fryga wiedziała, że się o niej mówi.Przystanęła i wykręciła zabawnie głowę w stronę rozmówcy.- Widzisz? Ona mnie lubi.Jak wszystkie kobiety zresztą.Mam w sobie coś takiego, czemu nie potraficie się oprzeć.- To coś ma nazwę.- Lutce cisnęły się na usta rozmaite synonimy zarozumialstwa.- To coś ma ścisły związek z moim imieniem, kochanie.Czar jak Czarek! Wdzięk i magia jak Cezary Trębacz.To ja!Lutka pozwoliła sobie na pobłażliwy uśmieszek.- Czar już dawno się zdezaktualizował.Przyćmił go egocentryzm, mój drogi przyszywany mężu.Egocentryzm! To masz w sobie.Pyszałek z ciebie pierwszoligowy.Słowa zaczęły przelatywać nad głową Frygi jak pociski o różnej mocy, ale ona przestała zwracać na nie uwagę.Niech sobie pogadają.Zainteresowała się czymś innym.Czymś, co już znała.Czymś, co pachniało ziemią, solą i innymi zwierzętami.Obwąchała rozrzucone na podłodze drobiazgi i zdecydowała się.Złapała w pyszczek kostkę krokodyla i dalej! W nogi!- O, cholera! - Pierwszy zorientował się Czarek.- Widziałaś, co zrobiła?- I co z tego? To chyba nie był hiper-super-turbo-stary okaz homo czegoś?- Zabrała kość! - powtarzał.- Zabrała! Skoro zabrała.- Sugerujesz, że.- Tak! Może gwizdnęła też gnykową?!Popatrzyli na siebie w oszołomieniu.Przypuszczenie nie było pozbawione sensu.- Profesor jeszcze nie śpi.- Czarek spojrzał w okna domku przy akacji.Dwa rozświetlone kwadraty jaśniały pośród ciemności.- To co? Idziemy po niego?Pokój państwa Trębaczów został ponownie przeszukany w ciągu kwadransa.Trzy osoby sprawdziły domek bardzo dokładnie.Oprócz klatki i transportera ze szczególną uwagą przejrzeli miejsca odwiedzane przez Frygę najczęściej, czyli szafę, gdzie lubiła ucinać sobie w ciągu dnia drzemkę, i przestrzeń pod łóżkiem.Znaleźli jednak tylko skradzioną z tarasu kość krokodyla i kolczyk, który leżał w klatce.- Najgorszy sezon w moim życiu - stwierdził profesor i usiadł załamany na podłodze.- Trupy, afery i największy okaz.po prostu przepadł.Co robić?! Zawiadomić Antona? To koniec mojej kariery! „Munson zgubił kość gnykową”, już słyszę ten śmiech.- Nie, nie.- Czarek przeszedł na rzeczowy ton, który najlepiej sprawdzał się w takich rozmowach.Nie będzie przecież profesora otwarcie pocieszał, ale staruszka trzeba postawić do pionu.- Wstrzymajmy się.Mam pewien pomysł.- Znowu? - Lutka uniosła brwi, ale Czarek ją zignorował i mówił dalej:- Jak nie wypali, polecę do Nairobi i powiem Antonowi, co się stało.- Nie, ja mu powiem - sprzeciwił się profesor.- To moja wina, nie dopilnowałem.Jaki pomysł?- Od momentu, kiedy zginęła kość, Fryga była poza obozem tylko w jednym miejscu.Tak nam dała wtedy popalić, że od tamtej pory zostaje w klatce.- Mombasa! - zawołała Lutka, której stanęły przed oczami słoniowe kły i cela na posterunku policji.- Tak, Mombasa.Zabraliśmy Frygę w transporterze.Uciekła z niego na głównej ulicy, a potem Lutka wypuściła ją w areszcie.Tam moglibyśmy zapytać.- A jeśli kość wypadła gdzieś po drodze?- Niemożliwe.- Lutka podeszła do transportera i zaprezentowała go.- Proszę zobaczyć.Za gęsty splot.- Naprawdę uważacie, że jest jeszcze szansa?- Przeszukaliśmy obóz.- Czarek trzymał się faktów.- Kości tu nie ma, to stwierdzam z całą stanowczością.Chyba że Fryga zakopuje swoje skarby pod ziemią?- Nie - zapewniła Lutka [ Pobierz całość w formacie PDF ]