[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słuchaj - zaczęła delikatnie - chciałam ci powiedzieć coś bardzo ważnego! - Zrobiła odpowiednią pauzę i przystąpiła do wykładania kawy na ławę.-Ona może nam pomóc złapać sprawcę - wskazała na roślinę.- Widziała mordercę i.no cóż.zamierzam ją przesłuchać!- Słucham?! - Do Halwasa wypowiedź koleżanki dotarła z pewnym opóźnieniem, ale jednak dotarła.Zareagował może zbyt emocjonalnie, ale co, do diabła, miał zrobić? Pogłaskać po głowie i odprowadzić do szpitala? - Już ci całkiem na mózg padło?! -pieklił się, miotając się po pomieszczeniu jak zraniony noso-rożec.Lidia za każdym razem przezornie schodziła mu z drogi.-Nie dość, że wrobili mnie w beznadziejną sprawę, to jeszcze zamiast partnera dostałem nawiedzonego żółtodzioba! - komisarz nie przebierał w słowach.Musiał się wyładować, a że trafiło właśnie na Lidię, to sama sobie winna - rozgrzeszył się w my-ślach.Złość powoli ustępowała miejsca uszczypliwej złośliwości.- A może jeszcze pożyczymy do kompletu gadającą papugę i tresowaną małpę? - rzucił ironicznie.Lidia cierpliwie czekała na zmianę klimatu rozmowy.Uszczypliwości nie zrobiły na niej większego wrażenia.W końcu miała do czynienia z dyletantem.- Skończyłeś? - zapytała grzecznie.- Jeśli tak, to pozwól mi jednak dokończyć zdanie.Nie czekając na odpowiedź, przystąpiła do wykładu: - Z przykrością muszę przyznać, że pomysł z przesłuchaniem rośliny nie wyszedł ode mnie.Jakiś czas temu jeden facet z CIA wpadł na fenomenalny pomysł.Podłączył roślinę do urządzenia podobnego do wykrywacza kłamstw.- Zawiesiła głos w celu zbudowania większego napięcia, ale najwyraźniej wysilała się na próżno.Karol odgrywałrolę urażonego, znudzonego i zamkniętego na wiedzę.Ta bajka wcale go nie interesowała i nie zamierzał tego ukrywać.Lidia oczekiwała od pana komisarza Karola Halwasa jedynie odrobiny uwagi.Przedstawione argumenty miały zdziałać cud i dotrzeć do jego ciasnej czaszki.- Posłuchaj mnie przez chwilę, do cholery! - krzyknęła rozdrażniona jawnym lekceważeniem.- Dobra, dobra, nawijaj - ustąpił komisarz.Jak większość mężczyzn nie lubił wysłuchiwać kobiet, nawet jeśli rzeczywiście miały coś do powiedzenia.Prelegentka streszczała się jak mogła.- No więc ten gliniarz kazał jednemu facetowi na „oczach" tej rośliny ukatrupić inną roślinę, potem pokazał jej kilku podejrzanych i ona bezbłędnie wskazała na winnego.Słyszałeś -wskazała winnego! I co ty na to?! - zawołała triumfalnie.Karol nie wyglądał na wstrząśniętego; spokojnie zapaliłpapierosa i z pobłażliwym uśmieszkiem czekał na ciąg dalszy.-Wprawdzie w tym doświadczeniu ofiarą była roślina, ale człowiek wcale nie jest gorszy - gorąco zapewniała Lidia.- Ta dracena na pewno kochała Karpińską i zrobi wszystko, żeby nam pomóc złapać mordercę.- Boże! - Halwas teatralnie złapał się za głowę.- W życiu nie słyszałem podobnego steku bzdur.Skoro masz taki pociąg do nauki, trzeba było zostać profesorem.Mogłabyś do woli mordować kwiatuszki albo gonić studentów depczących trawniki.Nie rozumiem, po jakiego diabła pchałaś się do policji?- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo, bo się nie mieściłam w sztywnych ramach uczelni.Chciałam coś robić naprawdę.Nauka może pchnąć przestarzałe metody policyjne o całe lata świetlne do przodu, tylko najpierw muszą usunąć takich konserwatystów jak ty!Karol podszedł do draceny i z sadystycznym zacięciem wypuściłw jej kierunku kilka kłębów dymu.- No i jak myślisz, już mnie nie lubi? Zapytaj ją w moim imieniu, co myśli o wpływie palenia na żywe organizmy i czy.Prowokacja odniosła skutek.- Jesteś za głupi, żeby być policjantem.Zapewne wybrałeś ten zawód, mając na uwadze swoje sadystyczne skłonności, ale zapewniam cię, te czasy już minęły! Nie nadążasz za własną epoką! Naprawdę jesteś tak zadufany w sobie, że tego nie widzisz?- Chcesz rozmawiać poważnie? Proszę bardzo! Ciekawe, jak sobie wyobrażasz to wszystko w praktyce? Powiedzmy, że masz rację, roślina wskaże mordercę i co?! Pójdziemy do sądu i prokurator spali się ze wstydu, sędzia dostanie czkawki ze śmiechu, a obrońca oskarżonego w ogóle nie będzie potrzebny.Zejdź na ziemię, dziewczyno, albo wracaj do przekładania papierków.A najlepiej zacznij pisać kryminały, bo do niczego innego.Dalszej części monologu komisarza Halwasa Lidia już nie słyszała.Trzasnęła drzwiami i opuściła budynek w tempie ekspresowym.Nie zamierzała się poddawać, chciała tylko dopaść szefa, zanim zrobi to Halwas.W samochodzie jeszcze raz przemyślała wszystko dokładnie, wyciągnęła wnioski z nieudanej rozmowy i wprowadziła do planu niezbędne poprawki.Uwag komisarza Halwasa o dowodach i sądzie niestety nie można było zlekceważyć.Inspektorowi Reszce przedstawiła sprawę obrazowo i w miarę możliwości przystępnie.Zademonstrowała osiągnięcia amerykańskich kolegów i wskazała analogie ze sprawą Karpińskiej.Na koniec przybliżyła techniczne aspekty doświadczenia i zadeklarowała pomoc wybitnego specjalisty.- Panie inspektorze - przekonywała - zdaję sobie sprawę, że jeśli poznamy nazwisko mordercy, nie będziemy mieć jeszcze dowodów zbrodni niezbędnych dla sądu.Ale będziemy mogli skierować cały nasz wysiłek na konkretną osobę.Na razie mamy dwudziestu podejrzanych i kręcimy się w kółko.Proponuję, żeby operację z draceną przeprowadzić w ścisłej tajemnicy, nie zaprzestając jednocześnie normalnych procedur śledczych -zakończyła i zawisła wzrokiem na ustach szefa.W gabinecie zapadła męcząca cisza.Reszka sięgnął po artykułopisujący eksperyment Baxtera i zatopił się w lekturze.Co jakiś czas wydawał z siebie mruknięcia typu „nie do wiary", „hm",„ciekawe", „niemożliwe", „no, no"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]