[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przechodnie przystawali, aby mu się przyjrzeć.Nadjeżdżające z przeciwka pojazdy z szacunkiem ustępowały mu drogi.Gdyby samochód był mniej widowiskowy - gdyby tak bardzo nie przyciągał wzroku, któryś z przechodniów zauważyłby w końcu bladą, nieruchomą postać Starszego na tylnym siedzeniu, zainteresował się, wyczuł niebezpieczeństwo.Ale dostrzegali jedynie pojazd.A czas płynął.Wreszcie drogę zastąpił im żołnierz.Tuż za jego plecami wznosiła się dumna, błyszcząca chromem brama garnizonu imperialnego.Wysokie, wystrzelające w niebo budynki - jakiż kontrast dla przysadzistych, posępnych gmachów Ziemian! Wartownik groźnym gestem uniósł pistolet i samochód zatrzymał się.Arvardan wychylił się z wozu.- Jestem obywatelem Imperium, żołnierzu.Chciałbym się widzieć z waszym dowódcą.- Muszę prosić o pańskie dokumenty.- Odebrano mi je.Nazywam się Bel Arvardan, z Baronna, sektor Syriusza.Spełniam pewną misję, powierzoną mi przez Prokuratora, i bardzo się śpieszę.Wartownik uniósł przegub do ust i powiedział cicho kilka słów do nadajnika.Chwilę czekał na odpowiedź, po czym opuścił broń i odsunął się na bok.Brama rozwarła się powoli.19.NADCHODZI GODZINA ZEROGodziny, które nastąpiły, były wypełnione zamętem zarówno w forcie Dibburn, jak i poza nim.Najgorszy chaos panował jednak w samym Chica.W południe najwyższy kapłan w Washenn zaczął poszukiwać Sekretarza przez komunikator i wkrótce stwierdził, że wszelkie próby skontaktowania się z nim zawiodły.To mu się nie spodobało.Wśród pomniejszych urzędników Dworu Pokuty zapanował niepokój.Z pierwszych przesłuchań strażników stojących przed salą zgromadzeń wynikało, że Sekretarz wyszedł wraz z aresztantami o dziesiątej trzydzieści rano.Nie, nie powiedział, dokąd się udaje, a pytanie go o to nie leżało w ich kompetencjach.Zeznania innych strażników również niczego nie wniosły.Atmosfera ogólnego zaniepokojenia gęstniała z każdą minutą.O drugiej po południu napłynął pierwszy raport donoszący, że tego ranka widziano w mieście pojazd Sekretarza.Nikt nie zauważył w środku jego osoby, choć niektórzy twierdzili, że prowadził osobiście, ale były to tylko domysły.O drugiej trzydzieści wiedziano już z pewnością, że pojazd Sekretarza wjechał do fortu Dibburn.Tuż przed trzecią zdecydowano się w końcu na telefon do dowódcy garnizonu.Zgłosił się porucznik.Odpowiedział natychmiast, że w danej chwili nie da się uzyskać informacji na interesujący ich temat.Wszelako oficerowie zaapelowali, aby zachować spokój i polecili chwilowo - bez dalszych konsultacji - nie rozpowszechniać informacji o zniknięciu członka Kręgu Starszych.Wystarczyło to jednak, by osiągnąć efekt przeciwny, niż życzyło sobie Imperium.Ludzie zaangażowani w działalność spiskową nie mogą ryzykować, kiedy jeden z czołowych przywódców konspiracji trafia w ręce wroga czterdzieści osiem godzin przed godziną zero.Oznaczać to mogło tylko dekonspirację spisku albo zdradę - dwie strony tego samego medalu.Obie zaś oznaczały śmierć.Zaczęły krążyć pogłoski.I ludność Chica zawrzała.Na rogach ulic pojawili się zawodowi podburzacze.Tajne arsenały zostały otwarte i sięgające do nich ręce otrzymały broń.Ludzkie potoki spłynęły przed fort i o szóstej wieczorem nowa wiadomość dotarła do komendanta.Tym razem przez posłańca.W tym samym czasie w forcie działy się rzeczy równie niezwykłe, choć na mniejszą skalę.Początkiem dramatycznych wydarzeń była chwila, gdy młody oficer, przyjmując na dziedzińcu pojazd, wyciągnął rękę po blaster Sekretarza.- Wezmę go - oświadczył krótko.- Oddaj mu go, Schwartz - powiedział Shekt.Ręka Sekretarza uniosła broń i wysunęła ją przez okienko.Odebrano mu ją i Schwartz z ciężkim westchnieniem uwolnił się od długo utrzymywanego napięcia.Arvardan był gotów.Kiedy Sekretarz skoczył naprzód niczym gwałtownie zwolniona stalowa sprężyna, archeolog spadł na niego, z całej siły uderzając pięścią.Oficer wydał rozkaz.Nadbiegli żołnierze.Kiedy bezceremonialne ręce chwyciły kołnierzyk koszuli Arvardana i wywlokły go z samochodu, Sekretarz zawisł bezwładnie na siedzeniu.Z kącika jego ust płynął cienki strumyczek krwi.Rozbity policzek Arvardana także krwawił.Archeolog poprawił włosy trzęsącą się ręką.Wskazując palcem powiedział:- Oskarżam tego człowieka o spiskowanie przeciwko rządowi Imperium [ Pobierz całość w formacie PDF ]