[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U mnie każda rzecz ma swoje miejsce.Parasol był zawsze za kanapą.–Czy później wychodziła pani z pokoju?Nauczycielka zastanowiła się chwilę.–Tak.Wyszłam raz do kuchni po cukier, bo poczęstowałam tego pana filiżanką kawy.–I później nie zaglądała pani za kanapę?–Nie.–I nikogo już u pani nie było?–Nikogo.–To znaczy, że on ukradł parasol – stwierdził stanowczo detektyw.Pani Baumanowa roześmiała się cierpko.–Ależ, chłopcze, zrozum, że to nie szpilka, nie mógł go wpiąć w klapę.Doskonale pamiętam, że odprowadzałam go do furtki i nie miał przy sobie nic, absolutnie nic.–Niech pani mi wierzy, tacy faceci mają rozmaite sposoby.–Chyba mnie zahipnotyzował.–Wszystko możliwe, proszę pani.Pani Baumanowa zadumała się głęboko.Splotła kościste palce, westchnęła.–To dziwne, ale bardzo mi żal tego parasola.– Naraz jakby się ocknęła,powiedziała żywo: – To dziwna historia, a najciekawsze, dlaczego goukradziono? Przecież to był stary parasol.Sportowiec znowu na horyzoncieWyszli z mrocznego, dusznego pokoju na zalaną jasnym słońcem werandę.Ogród pławił się w blasku, pachniał kwiatami, szumiał wesołym bzykaniem pszczół… Nagle wielka tajemnica parasola wydała im się mniej tajemnicza.–Jak myślisz – zapytała Hipcia – czy to facet w białym kapeluszuzdmuchnął ten parasol?–Na sto dwa – odparł Kubuś.–A co on z nim zrobił?–Żebym ja wiedział! Myślę jednak, że go nie połknął.–Może schował do spodni?–Nie.Pani Baumanowa zauważyłaby, że chodzi niezgrabnie.–Może go połamał?–Nie miał na to czasu.Hipcia rozłożyła ręce.–W takim razie połknął albo zrobił jakieś czary.–W czary nie wierzę.To jakiś bardzo sprytny facet i zrobił coś takiego,o czym nam się w ogóle nie śni.–Tak – powiedziała w zamyśleniu Hipcia – to naprawdę jakiśfantastyczny facet i zdaje mi się, że my mu nie damy rady…–Ty zawsze masz jakieś wątpliwości – ofuknął ją Kubuś.– Jeżeli facetjest taki sprytny, to my musimy być jeszcze sprytniejsi.Hipcia z podziwem spojrzała na Kubusia.Z jego całej postaci biła nadzwyczajna siła, a minę miał tak pewną jakby wyruszał na podbój świata.Podobał jej się Kubuś, był tylko nieco za poważny.Ale trudno, nie wszyscy mają w sobie tyle radości, co Hipcia.Byli już u furtki, gdy dziewczynka na drugiej stronie ulicy spostrzegła Sportowca.Nie myliła się.Był to ten sam młody mężczyzna, który zaczepił ją wczoraj przed „Augustynką”.Stał teraz pod starym klonem, ćmił papierosa i uważnie przypatrywał się domowi pani Baumanowej.Gdy zobaczył detektywów, cofnął się, kryjąc się w cieniu.Hipcia trąciła Kubusia:–Uwaga, Sportowiec! Kubuś spostrzegł go również.–Nie szkodzi – rzekł – może się czegoś od niego dowiemy.Gdy wyszli na ulicę, Sportowiec wyłonił się nagle z cienia, przeciął jezdnię i zagrodził im drogę.Był w tej samej irchowej kurteczce i w czarnej koszuli.Ruchy miał płynne, krok sprężysty.Robił wrażeniesympatycznego człowieka, tylko jego spojrzenie błądziło niespokojnie, niemal groźnie.–Jak się macie? – przywitał ich żartobliwie.– Co słychać u staruszki?–Słychać, jak trawa rośnie – odpalił z tupetem Kubuś.Sportowiec roześmiał się.–To pięknie, że odwiedzacie starsze panie.Kubuś odpowiedział zjadliwym uśmieszkiem.–To bardzo pięknie, że pan już od rana sterczy pod jej domem.Tamten poklepał go po ramieniu.–Morowy z ciebie chłopak! Jak tam zdrowie pani Baumanowej?–Dziękuję – odparł Kubuś.Pomyślał, że trzeba uważać, bo ten typzaczyna zadawać podejrzane pytania.Młodzieniec uśmiechnął się przekornie.–Sama była? – zapytał.–Sama.–To w porządku.– Odwrócił się chcąc odejść, ale Kubuś zawołałzaczepnie:–Czy tylko to pana interesuje?–Na razie tylko to.–A ten facet, za którym pan wczoraj chodził? Nieznajomy zmrużył porozumiewawczo oko.–I za którym ty się włóczyłeś, mój mały, co? Kubuś wzruszył ramionami.–Mogę panu powiedzieć, że był wczoraj u pani Baumanowej.Nawetdwa razy.– Chłopiec zadarł zaczepnie głowę.– A może chciałby pandowiedzieć się czegoś ciekawego o czarnym parasolu?Sportowiec chwycił go błyskawicznie za rękaw koszuli i przyciągnął do siebie.–Słuchaj – wyszeptał zmienionym głosem – co wam mówiła ta stara? Kubuś uśmiechnął się zuchowato.–Mówiła, że to porządny facet.–I co jeszcze?–Że przyjechał odwiedzić rodzinne strony.–Nie czaruj.Mów, co mówiła o parasolu.–Nic nie mówiła, ja tylko tak żartowałem.Młody człowiek odepchnął go gwałtownie.–Bujasz, cwaniaku! – Jego oczy błysnęły groźnie.– I nie pętajcie siętutaj, bo was przegonię.No, jazda! Na co czekacie?Kubuś odszedł z godnością.–Aleśmy mu dali bobu – powiedział do Hipci, a gdy znaleźli się naPodhalańskiej, dodał: – Trzeba się będzie nim zająć.I w ogóle musimydobrze pomyśleć, co mamy robić, żeby odszukać faceta w białymkapeluszu i dowiedzieć się, co zrobił z parasolem.Nieoczekiwane spotkanieZatrzymali się na rogu.Kubuś wyjął czerwony notes.Długo przerzucał jego kartki.Wreszcie rzekł:–Ja pójdę teraz „Pod Białą Różę” do dziadka Kufla.Może on ma jakieś wiadomości, może czuje coś w kościach.–A ja? – zapytała Hipcia.–Ty wal do Tolusia Poety.Trzeba go o wszystkim zawiadomić.Tylko bardzo cię proszę, delikatnie, bo wiesz przecież, że to artystyczna natura.Hipcia skrzywiła się.–O jej, ja się boję! On może się bardzo zdenerwować, gdy się dowie, żeparasol był i już go nie ma.Uśmiechnęła się filuternie, mrugnęła ciemnymi oczkami.–Raz kozie śmierć! Chyba nic mi nie zrobi.Ciao!–Ciao! – pożegnał ją Kubuś.Wydłużonym krokiem uszył w stronę baru „Pod Białą Różą”.Drogę skracał sobie rozmyślaniem.A było nad czym podumać.„Cóż to może być za tajemnica? – zastanawiał się.– Jest jeden stary parasol.Jest kilku ludzi, którzy go szukają.Jest facet w białym kapeluszu, który go zdmuchnął zza kanapy pani Baumanowej.I wreszcie jest wielki znak zapytania.Co się za tym wszystkim kryje? A wszystko niezwykle za wikłane [ Pobierz całość w formacie PDF ]