[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naszyto na niej paciorki, które załamywały światło.Poniżej talii suknia rozdymała się i pieniła, łamiąc na schodach niczym grzebień rali W rozpuszczonych ciemnych włosach mrugały setki brylancików, pm- pominając sieć pełną złowionych gwiazd.Szyję otaczał misterny naszyjnik ze srebrnych ogniwek i bladych klejnotów.W przeciwieństwie do nas trzech, Fedra miała małą maskę, proste białe domino, które przydawało tajemniczości oczom i nie skrywało jej piękna.- I jak? - zapytała z uśmiechem Fedra.Eamonn ukląkł, podnosząc swój srebrny młot.- Pani, padam do twoich stóp!- Wyglądasz jak bogini - powiedziałem szczerze.Ti- Filip tylko zagwizdał cicho, zerkając na Joscelina, który zszedł za nią po schodach, odziany w prosty wełniany strój.- Na pewno nie chcesz zmienić zdania, kasjelito? Roześmiał się.- Nie sądzę, kawalerze, by pasował na mnie twój kostium.- Joscelin odwrócił się w stronę Fedry, musnął jej włosy.Jego stalowe karwasze zalśniły matowo.- Do zobaczenia po wschodzie słońca.- Joie - szepnęła do niego.-I wzajemnie, ukochana.- Pocałował ją wtedy.- Joie wam wszystka w tę Najdłuż-szą Noc!Myślałem o nim podczas jazdy do pałacu.W Mieście już panował ła powszechna radość.Posuwaliśmy się powoli pomiędzy świętującymi.Na każdym skrzyżowaniu ktoś przyskakiwał do powozu, oferując flaszkę czy bukłak wina.Odmawialiśmy ze śmiechem, rzucając srebrne centymy na szczęście.Gdzieś, pomyślałem, wśród tej we-sołości, Joscelin zmierza spokojnie ku świątyni Elui.Podczas gdy my będziemy się bawić, on spędzi noc, klęcząc na zamarzniętej ziemi, pogrążony w modlitwie.- To też jest święte.Słowa mnie zaskoczyły.Spojrzałem na Fedrę, krew ogrzała mi policz- ki, gdy przypomniałem sobie, że te same słowa padły z ust Emmeliny z Domu Melisy.- Co?- To świętowanie.- Wskazała hulaków za oknem powozu.- Świętujemy odejście ciemności i powrót światła.To święty rytuał, stary jak sama Ziemia.- Wiem.Po prostu myślałem o Joscelinie.Uśmiechnęła się pod maseczką.- W głębi serca zawsze będzie sługą Kasjela.Najdłuższa Noc wiele dla niego znaczy.Wiedz tylko, że ta ścieżka jest nic mniej warta.- I o wiele bardziej zabawna! - dodał Ti- Filip.Pokiwałem głową.- Będę o tym pamiętać.Gdy przybyliśmy, przestałem się trapić.Zasłyszane przeze mnie opowieści nic oddają sprawiedliwości przepychowi maskarady Najdłuższej Nocy.Każdy cal pałacu płonął światłem.Choć się nie spóźniliśmy, salę jałową już zapełniał tłum zamaskowa-nych uczestników balu.Fawriela trafnie przewidziała - mieliśmy przed sobą feerię barw w tonach kamieni szlachetnych, głębokich i bogatych.Utworzyliśmy surową plamę bieli, gdy weszliśmy i herold wykrzyknął nasze nazwiska.Eamonn rozglądał się, wybałuszając oczy pod maską, z marsem na czole, i gapiowato rozdziawiał usta.Trąci-łem go łokciem.- Zachowuj się jak bóg.- W odpowiedzi uniósł młot i ryknął głośno.Niezupełnie to miałem na myśli, ale cóż.Pomyślałem o Skaldzie Erichu i parskną-łem śmiechem.Przypuszczam, że niewiele się różnią, Dalriadowie i Skaldowie.Z wy-sublimowanym lekceważeniem dla szeptów spojrzeń, Fedra ujęła Ti- Filipa pod ramię i ruszyła w tłum, pewna, że podążymy za nią, pewna, że inni się rozstąpią.Podążyliśmy za nią i tłum się rozstąpił.- Fedro! - Powitała nas sama królowa Ysandra.Szła w naszą stronę, za nią Sydon i a i Alais w otoczeniu członków gwardii.Królowa wystąpiła jako personifikacja lata, a jej córki były uosobieniem wiosny.Obdarzyła Fedrę powitalnym pocałunkiem.- Moja droga, kim jesteś dzisiejszej nocy?- Freją - odparła Fedra spokojnie.- Skaldyjską boginią, Nastąpiła krótka chwila ciszy.Królowa uniosła brwi.- A pozostali?- Ja jestem Donarem! - huknął Eamonn, potrząsając młotem.- Bo giem grzmotu!Ysandra zamrugała.Jej spojrzenie prześliznęło się po Eamonnie i Ti- Filipie, zatrzymało na mnie.- A ty, książę Imrielu?Skłoniłem nisko głowę ciężką od srebrnych wstążek.- Baldur, Wasza Królewska Mość.Bóg światła.Spiąłem się, zakłopotany, ale w końcu Ysandra tylko westchnęła.- Lubisz, moja droga, przydawać sprawom ciekawego kolorytu- powiedziała.- Nó dobrze.Niech będzie to miarą zawartego przez nas po koju.Bawcie się dobrze.Oby Najdłuższa Noc szybko minęła i po niej powróciło światło.Wznieśliśmy toast joie.To cenny likwor destylowany z kwiatów, któte kwitną w za-spach Gór Kamaelińskich, i jego smak jest nieopisany, chłodny na podniebieniu i zarazem palący w brzuchu.Alais szeroko otworzyła oczy, gdy wypiła kieliszek.- Pierwszy raz? - zapytałem.Energicznie pokręciła głową.- Nie, mama pozwoliła mi spróbować w ubiegłym roku, ale zapo mniałam, jak sma-kuje.- Roześmiała się bez tchu.- To moja pierwsza maskarada! Mogę zostać do przybycia Księcia Słońce.- Wyglądasz prześlicznie, Wasza Wysokość - rzekł Eamonn z galante rią.- Czy zare-zerwujesz dla mnie taniec?- O tak! - Alais spąsowiała.- Dziękuję.Czuję się zaszczycony.- Ukłonił się, puszczając do mnie oko.Eamonn nie przesa-dzał.Alais wyglądała prześlicznie w lawendowej sukni z pasującą do niej maseczką i w złotym wianku przybranym ame tystowymi fiołkami na czarnych kędziorach.Sydonia, w bladej zieleni pierwszych liści, stanowiła dopełnienie młodszej siostry.Stała obok niej prosta jak włócznia, z nieodgadnionym wyrazem twarzy pod niewiel ką ma-ską.Za nimi krążyli wybrani gwardziści królowej - najlepsi.gdyż pełnienie służby w noc balu to wyjątkowe wyróżnienie.Nosili galowe mundury i maski domino, ale poznałem Maslina po srebrnych włosach.Podjudził mnie chochlik przekory.- Skoro Eamonn poprosił o taniec twoją siostrę, może ty również zaszczycisz mnie tańcem? - zwróciłem się do Sydonii.Jej usta wygięły się w leciutkim uśmiechu.- Może.Nigdy nie tańczyłam z bogiem światła.- Sydonia przyglądała mi się uważ-nie.- Wyglądasz jak bóg światła, kuzynie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]