[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co? - powiedział.- Aha.Tak, jest ofiara.Jeszcze żyje, trzeba pogotowie! Myśleliśmy, że to Kangurzyca… Wszystko jedno! Prędzej!…Odłożył słuchawkę, zanim Alicja zdążyła mu ją wydrzeć.- Wcale nie Kangurzyca - powiedział.- To pan Muldgaard.Widzieli, jak morderca przyjechał, zaraz tu będą…Zdenerwowana i w najwyższym stopniu rozwścieczona Zosia przyniosła z kuchni wielki sagan wody i chlusnęła całą zawartością na Białą Glistę.Biała Glista zachłysnęła się i przenikliwy krzyk wreszcie ucichł.Roztrzęsiona Alicja ostrożnie badała Ewę.- Spójrz - powiedziała głosem, pełnym jednocześnie napięcia i nadziei.- Spójrz, gdzie on ją dziabnął…Spojrzałam.Sztylet tkwił z prawej strony.Popatrzyłyśmy na siebie.- On wiedział, że masz serce z prawej strony.Celował w ciebie…- Idiotka, wcale nie mam serca z prawej strony, sama to wymyśliłaś - zdenerwowała się Alicja.- Mam z lewej, jak normalny człowiek, tyle że trochę przesunięte! Zrobiłaś ze mnie zwyrodnialca na całą Europę!- Chwała Panu na wysokościach! Nie czepiaj się, może ona dzięki temu z tego wyjdzie! Może nie trafił…!Biała Glista odzyskała wreszcie ludzką mowę i z dziką furią oświadczyła, że ona stąd wyjeżdża jeszcze dziś.Wszyscy kolejno wleźliśmy w kałużę wody, którą Zosia na nią wylała.Bobuś przestał w ogóle z nami rozmawiać.Pogotowie objawiło się w ciągu kilku minut, pan Muldgaard w kwadrans później.- Drobiazg - powiedział lekarz pobłażliwie.- Skaleczone mięśnie, nic więcej.Wyleczy się bardzo łatwo.Zabieramy ją od razu.Pijąc kawę o wpół do szóstej rano, napawałyśmy się bezgraniczną ulgą.Przynajmniej raz pomylenie następnej ofiary z Alicją okazało się na coś przydatne.Moja niedyskrecja w kwestii jej przesuniętego serca uratowała życie Ewie, która szczęśliwie miała wszystko na swoim miejscu.Według opinii lekarza cios został zadany dosłownie przed chwilą, według opinii pana Muldgaarda nie wcześniej niż za kwadrans piąta, nawet za dziesięć minut.Według naszej opinii równocześnie morderca wzniósł sztylet, a telefon zadzwonił.Przeraźliwy dźwięk, tak nieoczekiwany o tej porze, musiał go spłoszyć.Nie miał czasu odliczać sobie na jej plecach centymetrów i precyzyjnie mierzyć, dziabnął z prawej strony i natychmiast uciekł w przekonaniu, że za chwilę ktoś wyjdzie podnieść słuchawkę.Przedtem jeszcze szukał zapewne Alicji w jej pokoju, ujrzał, że jej tam nie ma, ujrzał ją na kanapie…- Tośmy go tym razem gruntownie zmącili - powiedział Paweł z nadzwyczajną satysfakcją.Miałam potworne wyrzuty sumienia.Gdybym poszła do tego telefonu od razu, jak tylko mnie obudził, gdybym w dodatku poszła naokoło, przez ogród, być może trafiłabym akurat na mordercę! Być może nawet zdołałabym mu przeszkodzić! Ewa nie zostałaby nawet draśnięta! Powinna dać mi po pysku natychmiast po wyjściu ze szpitala! Roj powinien spluwać na sam mój widok…!- Nie przejmuj się tak okropnie - pocieszyła mnie Alicja.- Grunt, że ona żyje.Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, w ten sposób wiemy na pewno, że to nie ona.Coraz mniej osób zostaje.- Ściśle biorąc, już tylko Roj i Anita.Oraz cała reszta ludzkości, jeśli to był ktoś z zewnątrz.Pan Muldgaard przyłączył się do nas i wyraził zgodę na wypicie kawy, pod warunkiem jednakże, że zaparzymy z paczki, którą przywiózł ze sobą.Gotowi byliśmy spełnić wszelkie jego życzenia, byle wreszcie powiedział, co było przedtem i skąd wiedział, że morderca jedzie popełnić następną zbrodnię.Zanim jednakże zdążył otworzyć usta, zadzwonił znów telefon.Alicja spojrzała na zegarek.- Za dziesięć szósta - powiedziała złowrogo.- Jeśli to Kangurzyca…Okazało się, że nie Kangurzyca, tylko Roj.Bez żadnych względów dla jego uczuć Alicja powiadomiła go, że tym razem zbrodniarz trafił w jego żonę [ Pobierz całość w formacie PDF ]