[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Georg Hellrich stał na przystani i przeżegnał się, gdy ją zobaczył, tak samo Wolfgang Eiser, któremu nagle przypomniało się, że widział ją przed kilkoma miesiącami w Porto Alegre.Wtedy nie dowierzał własnym oczom, teraz nie miał wątpliwości, że to Klarcia Wagner, która, elegancko ubrana, z różowymi policzkami i przede wszystkim w wyjątkowo ciekawym towarzystwie, zsiadała z promu.Otworzył szeroko usta ze zdumienia.Jedynie Marlies Holzappel zachowała stosunkowo chłodną głowę:- Klarciu, to naprawdę ty? Mój Boże, dziewczyno, gdzie się podziewałaś?Myśleliśmy, że nie żyjesz! Dokładnie przed miesiącem cię pochowaliśmy.Klara podeszła do starszej kobiety, ujęła jej dłonie i powiedziała głosem zduszonym przez łzy:- Tak, to ja.Miałam wypadek, a ten pan tutaj, senhor Raul, uratował mi życie.Trzeba było po prostu trochę czasu, nim odzyskałam siły na tyle, żebym mogła udać się w podróż powrotną.Ale oto jestem.Czy wie pani, jak się ma Hildzia? Gdzie się podziewa? Czy.- Uspokój się, Klarciu.Twoje dziecko jest u chrzestnych, gdzieżby indziej? A zgodnie z tym, co słyszę, twoja Hildzia miewa się świetnie.- Objęła Klarę ramieniem i poprowadziła ją naprzód: - Czy wiecie już, gdzie się zatrzymacie? Chodzi mi o to, że w twoim domu nie będzie teraz na pewno zbyt, hm, domowo, a u Gerhardów jest za mało miejsca jak na troje gości.Miałabym pewien pomysł.Antonia, wiesz przecież, z domu Schmidtbauer, razem ze swoim mężczyzną, no cóż, jeśli można tego chłopaka, Konrada, nazwać mężczyzną, oboje zatem otworzyli rodzaj gospody, tutaj w wiosce.Byłoby wam tam wygodnie, także wytwornemu panu i Murzynce, i obyłoby się bez złośliwych plotek.No, co sądzisz?Klara nigdy nie zastanawiała się nad tym, gdzie powinni spędzić noc Joaninha i Raul, ponieważ zakładała, że od razu udadzą się w podróż powrotną.Teraz jednak zrozumiała, że trzeba postarać się o nocleg - było zbyt późno, by pozwolić obojgu wracać.I prawdopodobnie dla niej samej również byłoby najlepiej, gdyby najpierw przespała się tutaj.Nie chciała udać się prosto do swojego domu, a już na pewno nie w pojedynkę.Oczywiście mogła także zatrzymać się u Gerhardów, i tak chciała udać się do nich najpierw, najchętniej od razu.- To brzmi dobrze - powiedziała do Marlies Holzappel.- Ile kosztuje nocleg?Marlies nie wahała się podać im podwójnej stawki.Bogaty brazylijski pyszałek jakoś to przecierpi - a ona, Marlies, na pewno będzie umiała skorzystać z tych pieniędzy lepiej niż on.Miała osiemdziesiąt procent udziałów w nowiuteńkim zajeździe Antonii i Konrada.Klara przetłumaczyła Raulowi propozycję oraz podaną cenę, a ten, choć niechętnie, wyraził zgodę.- Mój Boże, Klarciu, i nauczyłaś się portugalskiego! - zachwycała się Marlies, bardziej po to, by nie musieć odpowiadać na przeszywające spojrzenia Brazylijczyka.Mężczyzna ją przejrzał, ale nie chciał robić sceny.To z kolei przemawiało na jego korzyść, pomyślała.-Tak, no więc chodźcie ze mną, to niedaleko, kilka kroków od kościoła.Zajęła miejsce na wozie i poprowadziła grupę do domu, przed którym Antonia właśnie wywieszała pranie.Znowu miała duży brzuch, co najmniej ósmy miesiąc, oceniła Klara.Policzyła szybko i doszła do wniosku, że młoda para nie traciła czasu, by zaraz po narodzinach pierwszego dziecka postarać się o kolejne.Jeśli dalej pójdzie w tym tempie, Antonia w wieku trzydziestu pięciu lat będzie mieć dwadzieścioro dzieci, Jezus Maria! Klara zastanowiła się, dlaczego właśnie teraz dokonuje takich idiotycznych obliczeń, ale nie skończyła myśli.Antonia, w pierwszej chwili sparaliżowana strachem, przybiegła do niej i uściskała, jakby powróciła jej zaginiona siostra.- Klarciu! Nie pojmuję tego!- Ja sama ledwo mogę to pojąć.- Och, jak dobrze, że żyjesz i że ci się dobrze wiedzie.Wyglądasz cudownie!- Dziękuję.Ale ty też.- Wejdźcie do izby.Chcecie tu mieszkać? Próbujemy naszych sił w prowadzeniu gospody, Marlies na pewno wam już o tym opowiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]